piątek, 30 września 2016

Historia przedmiotu (9)

Stał od zawsze na Babcinej toaletce, jedna z pięciu części toaletkowego kompletu. Flakon na wodę kolońską. Brawa dla Joanny z "Pod rodzinnym dachem"!


W pamiętnym roku 1938 oprócz jadalni Dziadkowie obstalowali również garnitur mebli sypialnianych. Oba komplety zostały zamówione w szanowanej firmie "Szelenc-Spałek" w Szopienicach i dostarczone do nowo urządzanego mieszkania. Zachował się w rodzinnym archiwum odpis zamówienia. 


Znamienne jest, że wystawiono je na nazwisko (jeszcze panieńskie) Babci, u dołu zaś widnieje podpis Dziadka, gdyż to on płacił za meble. Ukłon w stronę narzeczonej jako decydującej w sprawie rodzaju i wyglądu mebli?
Pierwszą pozycją owego zamówienia jest:
"komplet sypialnia szara kolor myszkowy SZw (skrót od nazwy modelu?) składająca się z szafy - 1 para łóżek - 1 para spirali - 1 para stolików nocnych - 1 komoda tualeta z 3-ma lustrami - 1 stolik okrągły - 2 krzesła wyściełane - 1 gondolka - 1 para materac ind. damast według próbki na wacie 2 kołdry /brokat zielony/"
Komplet przetrwał do dziś z wyjątkiem spirali, materacy i kołder. Poszczególne jego elementy obecnie prezentują się następująco:

Szafa czterodrzwiowa


Łóżka ze stolikami nocnymi
 
Komoda tualeta z gondolką

Stolik okrągły z dwoma krzesłami

Obicia krzeseł i gondolki były już oczywiście zmieniane, oryginalna jest za to kapa na łóżka. Na atłasowym zielonym spodzie (tego niestety brak) rozkładało się kapę właściwą z cieniutkiej organdyny ozdobioną mereżkami i tzw. "filerowanymi" wstawkami.

Kapa w całości
Motyw środkowy
Motyw narożny
Wykończenia boczne

Wróćmy jednak do głównego bohatera dzisiejszego odcinka "Historii przedmiotu". Obowiązkowym uzupełnieniem toaletki był komplet szklanych pojemników. Poszczególne jego elementy stały na dopasowanych kształtem serwetkach z tego samego materiału co kapa (niestety podarły się znacznie szybciej i nie dotrwały do dzisiejszych czasów) i służyły do przechowywania kosmetyków, spinek, grzebieni itd. Moja druga Babcia miała podobny, tyle, że różowy, dopasowany kolorystycznie do obić sypialnianych krzeseł.


Od prawej:
- puzderko na np. biżuterię; kiedyś posiadało przykrywkę, obecnie stoi do góry dnem.



- korytko krótkie; Babcia trzymała w nim spinki


- flakon na wodę kolońską, główny bohater dzisiejszej opowieści; w czasach świetności do zatyczki przymocowany był gumowy wężyk zakończony obszydełkowaną gumową gruszką, za pomocą której rozpylało się lekką mgiełkę wody kolońskiej



- korytko długie; tu leżały grzebienie


- flakon na perfumy; z dzieciństwa pamiętam jeszcze szklaną zatyczkę w kształcie muszli, jej końcówką nakładało się kropelkę perfum za ucho.


Cały komplet zawsze bardzo mi się podobał. Jako mała dziewczynka lubiłam siadać na gondolce (dopiero z zamówienia dowiedziałam się, że tak się ów mebel nazywa), narzucać na ramiona babciną pelerynkę do czesania (też zieloną, pod kolor szkła), udawać, że się perfumuję, składać boczne skrzydła lustra i zaglądać w głąb, by zobaczyć niekończący się szereg jednakowych małych dziewczynek. Było w tym coś magicznego.

Na zdjęciu niekończący się szereg zielonych szklanych flakonów

Komplet podoba się również kolejnemu pokoleniu. Moja Bratanica używała go do robienia zapiekanek z klamerek do bielizny, które wstawiała następnie pod toaletkę, do piekarnika i po wyjęciu częstowała wszystkich członków rodziny.
Na wszystko to patrzy ze zdjęcia roześmiana, młoda Dziewczyna w ludowym stroju.


Zdjęcie to zostało zrobione mniej więcej w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku w Jaworzu. Uśmiechnięta Dziewczyna została potem Żoną mojego Dziadka, Mamą mojej Mamy, moją Babcią i Prababcią mojej Bratanicy. Odeszła sześć lat temu we wrześniu przeżywszy ponad 95 lat. W młodości wiele szydełkowała, haftowała, szyła. To pewnie po niej mam zamiłowanie do wszelkich ręcznych robótek.

Kolejnym zdjęciem zapraszam na kolejny odcinek "Historii przedmiotu".




Tym razem wybierzemy się w daleką podróż. Zgadnijcie dokąd.

Dziękuję, że czytacie moje opowieści i serdecznie pozdrawiam :)

czwartek, 29 września 2016

Robaczek wersja 2.0

Piórniki powstały dwa, Bratanków jest dwoje, musiał powstać i drugi Robaczek.
Wersja 2.0 prezentuje się następująco:





Pozdrawiam w imieniu Robaczka :)

Raz, dwa, trzy, łapiesz ty!

W tym roku uczę Pierwszaki. Klasa jest malutka (tylko jedenaście osób), w większości złożona z sześciolatków. Sporo czasu spędzamy bawiąc się, ćwicząc jednocześnie różne umiejętności. Świetnym sposobem treningu koordynacji ruchowej są zabawy woreczkami wypełnionymi ryżem. Kiedyś dostałam dziesięć sztuk. Są uszyte z polaru, mają kształt piramidki, który świetnie dopasowuje się do małej rączki.


Woreczków dziesięć, dzieci jedenaścioro, w tapczanie resztka polaru pochodząca z czasów, gdy moja Bratanica była malutka i szyłam jej kocyki - aż się prosi, żeby dostosować liczbę woreczków do liczby uczniów.

Etap pierwszy - wnikliwe przyjrzenie się pojedynczemu egzemplarzowi i próba odgadnięcia, jak został uszyty.


Etap drugi - przygotowanie wykroju.






Etap trzeci - ozdobienie polarowych trójkątów improwizowanymi haftami (przypomnienie sobie różnych ściegów na podstawie wykonanego w szkole podstawowej "wzornika ściegów"), bo kolory polaru takie raczej bezbarwne.



(Zabytkowy wzornik wygląda tak:

 
Wiem, krzywy, wypłowiały, ale ta wartość sentymentalna...)
 
Etap czwarty - szycie i napełnianie ryżem (jeśli ktoś byłby zainteresowany, mogę szczegółowo opisać poszczególne etapy; miałam w planie stworzyć regularny tutorial, niestety zdjęcia robione przy sztucznym świetle pozostawiają wiele do życzenia, więc zamieszczam tylko niektóre) .








Etap piąty - piętnaście woreczków gotowych do rzucania.



Raz, dwa trzy, łapiesz ty!

Dorzucam pozdrowienia :)

niedziela, 25 września 2016

Zamkowy piórnik




Szukając pomysłu na prezent urodzinowy dla Bratanka natknęłam się na bardzo pomysłowy piórnik, piórnik z zamków błyskawicznych. Prosty do uszycia, a jednocześnie atrakcyjny dla użytkownika. Można go otworzyć z każdej strony. Do tego kredki, gumko-temperówka zwana również temperówko-gumką i zestaw zachęcający Sześciolatka do rysowania gotowy. Piórnik powstał w wieczór poprzedzający urodziny, więc nie zdążyłam go sfotografować. Na szczęście Bratanek ma Siostrę, której piórnik również przypadł do gustu, a że Oboje przyjechali do mnie "na dwie nocki", była okazja, by uszyć drugi egzemplarz, odpowiednio go ozdobić, a następnie uczynić bohaterem sesji zdjęciowej.


Specjalnie na potrzeby tej sesji powstawał jesienny rysunek. Bratanica tworzyła, a ciocia pstrykała zdjęcia. Wszystkiemu przyglądał się filcowy ptaszek, który kolorystycznie dopasował się do piórnika.


Ozdobą pierwszego piórnika był maleńki szydełkowy breloczek w kształcie główki. Tutaj było zapotrzebowanie na ślimaczka lub gąsieniczkę. Zdecydowałyśmy się na to drugie. Trzy szydełkowe kulki, dwa koraliki, mały chwościk i jest - gąsieniczka zwana Robaczkiem.


Oparta o zatyczkę gumki  uśmiecha się rozbrajająco.


Do suwaka przyczepiona jest maleńkim karabińczykiem biżuteryjnym, tak więc może zmieniać miejsce pobytu.



Może nawet ruszyć w podróż. Takie na przykład filcowe jabłko to niezła gratka dla wełnianego Robaczka.


A gdyby tak wejść do środka i wychylić sympatyczną mordkę :)


A potem jeszcze przeskoczyć na większy okaz.


By wreszcie wrócić bezpiecznie do siebie i zaprezentować światu piękny jesienny obrazek stworzony przez Właścicielkę zamkowego piórnika (zamkowego nie tylko dlatego, że powstał w Błękitnym Zamku :).



Jesienne pozdrowienia ślę :)