czwartek, 30 czerwca 2016

Historia przedmiotu (6)


Przywiozłam je z Finlandii. Stoi sobie na pianinie, marząc, że może kiedyś znajdzie się kominek, na gzymsie którego znajdzie swoje właściwe miejsce. Nawet nie wiem, jak je poprawnie nazwać. Niech więc będzie... etui na pudełko zapałek. 
 
 

Nikomu nie udało się odgadnąć, bo też przedmiot jest wyjątkowo fikuśny. Pudełka zapałek rzadko są reprezentacyjne. Włożone w drewniane etui z wypalonym listkiem, ogromnie zyskują na urodzie i bez skrępowania można je wystawić na widok publiczny.



Moja podróż do Finlandii była dość niespodziewana. Kuzynka wyjechała na rok na stypendium do kraju tysiąca jezior, a jej siostra miała ją odwiedzić w czasie wakacji. Prawie w ostatniej chwili przed wyjazdem okazało się, że ma jechać sama i zaproponowała mi, żebym jej towarzyszyła. Propozycja była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, decydować trzeba było się szybko. Taka okazja mogła się już więcej nie zdarzyć, więc odpowiedziałam "tak" i pojechałam. Pierwszy w życiu lot samolotem, potem kilkugodzinna podróż autobusem prawie pustymi drogami, wzdłuż których rosły całe łany łubinów, wreszcie Jyväskylä - niewielkie miasto położone tuż nad ogromnym jeziorem. Trzy tygodnie spędzone w międzynarodowym towarzystwie studenckim, wycieczki rowerowe, kąpiele w jeziorach, pływanie kajakiem, wieczorne imprezy i babskie plotki w saunie. Bujna przyroda, malownicze krajobrazy, prawie że białe noce. 

 
Do dziś z sentymentem wspominam ten czas, tym bardziej, że spędzałam go w przemiłym towarzystwie. I tu słówko o moich Kuzynkach. Tak właściwie to Córki Przyjaciółki mojej Mamy, ale od najmłodszych lat często spotykaliśmy się i odkąd mój Tata został chrzestnym młodszej z nich, jesteśmy właściwie jak rodzina. Pamiętam urocze chwile z dzieciństwa, kiedy to z Bratem nocowaliśmy u Nich (wielką atrakcją było spanie na podłodze, na materacu dmuchanym - nikt nie chciał spać w łóżku), albo One nocowały u nas. Wspólne posiłki, zabawy, wycieczki. Szczególnie utkwiła mi w pamięci jedna wyprawa. Razem z Ciocią i Wujkiem pojechaliśmy do lasu i wędrowaliśmy szukając hub. Huby, jak to huby, rosną zazwyczaj wysoko, więc wujek zaopatrzył się w długaśny, chyba trzymetrowy drąg, którym próbował je strącać. Maszerując po lesie wyśpiewywaliśmy na sześć głosów piosenkę "Pieski małe dwa", szczególnie dużo serca wkładając w wykonanie refrenu: "Si bon, si bon, szalalalala, si bon, si bon..."
Kochane M. i J., jesteście mi bardzo bliskie. Cieszę się ogromnie, ilekroć się spotykamy lub słyszymy.


W Jyväskylä była jeszcze jedna atrakcja. Olbrzymi sklep z artykułami wyposażenia wnętrz. Podczas tych trzech tygodni byłam w nim kilka razy i oprócz wspomnianego etui wypatrzyłam jeszcze kilka ciekawych przedmiotów. Był wśród nich drewniany nożyk do masła z rączką w kształcie głowy łosia czy też drewniane szczypczyki służące, według ówczesnego Chłopaka, a obecnego Męża jednej z moich Kuzynek, do chwytania krasnoludków za nos. Tak naprawdę wyciąga się nimi tosty z tostera, nie parząc sobie palców. Zmyślne, prawda? Finowie mają wiele takich pomysłów.


Do zapałczanego etui dołączył niedawno kolejny drobiazg, związany z nim tematycznie. Gasidełko do świec. Myślę, że tworzą udaną parę. 



Już za miesiąc kolejna historia i kolejny przedmiot. Jaki? - zapraszam do zgadywania.

 
Pozdrawiam wakacyjnie :)

PS Poprzedni odcinek "Historii przedmiotu" miał nieoczekiwany, bardzo dla mnie miły, ciąg dalszy. Wyrażona przeze mnie chęć powrotu do pisania piórem może zostać zrealizowana. W dzień zakończenia roku szkolnego stałam się posiadaczką pięknego czarno-srebrnego Watermanna. Ofiarodawcom z całego serca dziękuję! Sprawiliście mi ogromną radość :)






sobota, 18 czerwca 2016

Bajka dla Liwii


Pewnego razu w Filcowej Krainie, w Różowej Kieszonce, nie wiadomo skąd, pojawił się mały ptaszek Felek. 


Jedno oczko i połowę dzióbka miał ciemnogranatowe, a drugie czerwone. Jego skrzydełka też były różnokolorowe, a brzuszek z jednej strony bananowy, a z drugiej limonkowy. Tylko nóżki zakończone koralikami nie różniły się kolorem. Felkowi dobrze było w Kieszonce, ale któregoś dnie postanowił wyruszyć na małą wycieczkę.


Najpierw przeleciał nad zielonym domkiem, przysiadł na chwilę na pomarańczowym kominie, sfrunął na płotek, zastukał w niebieskie drzwiczki, potem w zielone okienko, ale nikt mu nie otworzył.

Felek uparcie pozował tylko jednym profilem :)

Felek pofrunął dalej. Ze zdziwieniem zauważył, że pojawiło się wokół niego pięć kolorowych baloników: niebieski jak niebo i niezapominajki, żółty jak piasek na plaży i jaskry na łące, zielony jak trawa i liście na drzewach, czerwony jak ogień i  maki oraz pomarańczowy jak ... pomarańcza po prostu. 


Felek zachwycony chwytał dzióbkiem sznureczki baloników, aż nagle zawiał mocny wiatr i porwał ptaszka wysoko, tak wysoko, że prawie dotknął promieni słonecznych, a główką zahaczył o chmurkę. 


Zapadła nocka. Zmęczony ptaszek przytulił się do jednej z czterech gwiazdek otaczających księżyc i zasnął.


Przyśniła mu się Owocowa Dolina, w której rosły gruszki-olbrzymki, jabłka-giganty, najsłodsze śliwki na świecie i najpyszniejsze truskawki. 


Felek skubnął po kawałku z każdego owocu i wtedy okazało się, że to czarodziejskie owoce, dzięki którym można się przenieść do Serduszkowego Miasteczka.


Nasz ptaszek wymyślił sobie świetną zabawę. Zaczął od najmniejszego, czerwonego serduszka, a potem przeskakiwał po kolei na coraz to większe wyśpiewując na całe gardziołko, jakiego koloru jest kolejne serce. Gdy wylądował na fioletowym, nagle się obudził. Okazało się, że podczas snu przeniósł się na piękną łąkę, nad którą fruwał różnobarwny motyl.


Felek przywitał się grzecznie z motylkiem i poleciał dalej, do Tulipanowego Zagajnika, za którym odkrył Drugą Różową Kieszonkę. 

 Nie była ona pusta. Wystawała z niej karteczka w kropki z okazałą jedynką pośrodku.

 

- Oho, - powiedział do siebie Felek - ktoś tu ma chyba roczek, trzeba mu złożyć życzenia.
Wszystkiego najlepszego, Liwusiu! :)))

KONIEC

 
 PS W rzeczywistości Filcowa Kraina ma bardziej bajkowe kolory. Bywalcy Błękitnego Zamku  muszą się zadowolić ich niedoskonałym odbiciem.

niedziela, 12 czerwca 2016

Rok ogrodnika czyli pudełko na każda porę roku

Zostałam zaproszona na działkę, na której wkrótce zacznie powstawać dom moich Przyjaciół. Gospodyni jakiś czas temu zaczęła swoją przygodę z ogrodnictwem, pomyślałam więc, że przydałoby jej się specjalne pudełko o szerokim zastosowaniu "w domu i w zagrodzie". 

Tu pudełko na tle rabatki ziołowej, ciekawe, czy rozpoznajecie, co na niej rośnie :)

Litery Z. S. to oczywiście monogram mojej Przyjaciółki, do literki Z tuli się jej kotek, za literką S widać jej przyszły dom.

 

W zależności od pory roku, pudełko służy do przechowywania różnych przedmiotów. Wczesną wiosną, gdy całe jestestwo ogrodnika wyrywa się już do grzebania w ziemi, zaczyna się w nim gromadzić prasę ogrodniczą z pomysłami, jak zagospodarować poszczególne grządki i rabatki, nasiona do wysiania, można dorzucić kolorowe rękawice (zeszłoroczne dawno się podarły) tudzież nowiutki sekator (którego brak na zdjęciu, bo już nie jest nowiutki).

 
Gdy wreszcie wszystkie nasiona i sadzonki znajdą się w ziemi, w przerwach między plewieniem kolejnych zagonów ogrodnikowi należy się  czas ogrodowego relaksu. Na przykład na leżaku z książką. Słońce coraz mocniej świeci, przydają się okulary słoneczne, niezbędny staje się krem z filtrem, a nierzadko również środek przeciw komarom. 
 

 Pudełko może również służyć do przechowywania środków zwalczających szkodniki lub wspomagających wzrost roślin.


 Może również być pojemnikiem na wszelkie dodatki potrzebne podczas grillowania.


 Pod koniec lata i jesienią sprawdzi się świetnie jako miejsce przechowywania ogrodowych plonów.


Oczywiście plony na zdjęciu nie pochodzą z mojego ogrodu. Pomidory i cukinie wyglądają obecnie tak:

       

 ...mam jednak nadzieję, że za parę tygodni będą równie dorodne, jak te ze sklepu.

 Część wyhodowanych warzyw lub owoców warto przerobić i zamknąć w słoiczkach, które następnie można poustawiać w wielofunkcyjnym pudełku. 


 Gdy wszystkie przetwory zostaną skonsumowane, w  pudełku ponownie zaczyna się gromadzić prasę fachową, nasiona... i tak dalej i tak dalej.

Mam nadzieję, że nowa Właścicielka tego drobiazgu wykorzysta zaproponowane funkcje, a może wymyśli  jeszcze inne zastosowania.
Pudełko uszyłam według tej instrukcji, zmieniłam tylko trochę wymiary, by zmieścił się na nim haft. Wzór haftu pochodzi z Anny nr 5/2002. Jest tam cały alfabet, więc niewykluczone, że powstaną kolejne litery do ozdobienia kolejnych drobiazgów.
Pozdrawiam już prawie wakacyjnie :)

niedziela, 5 czerwca 2016

Niedzielne desery

Składniki: kisiel ananasowy, ananas, winogrona, suszona żurawina, czekoladowe serduszko, listki mięty i melisy