Kolejny pochmurny lipcowy poranek. Co prawda po przebudzeniu widziałam na niebie przebłyski błękitu, ale na Wilczych Dołach trudno je było zauważyć.
Dąb znowu na tle szarości.
Po nocnym deszczu ścieżki i ławki były mokre. Na szczęście kocyczek otrzymał wczoraj nieprzemakalną podszewkę, więc spokojnie można było usiąść i raczyć się owocami (borówki od sąsiada, agrestoporzeczka z własnego ogrodu, czerwone porzeczki dla ozdoby kupione) i wreszcie upieczonymi wczoraj bułeczkami twarogowymi (przepis czekał na wypróbowanie od... zeszłego lata).
O Panie, dodaj siły Twojemu ludowi,
o Panie ześlij mu błogosławieństwo pokoju. (Ps 29,11)
Siedziałam, dumałam, cieszyłam oczy smukłą dziewanną.
Sfotografowałam też driakiew żółtą i sadźca konopiastego.
Wracając dnem zbiornika wyszukiwałam kolejne roślinki, którym mam zamiar zrobić zdjęcia za tydzień.
Ostatecznie się rozpogodziło i w ciągu dnia było całkiem sporo słońca.
Lipcowe pozdrowienia :)
Serdeczności. To ciemne niebo też ma mnóstwo uroku.
OdpowiedzUsuńTo samo pomyślałam siedząc sobie wczoraj na ławeczce :)
UsuńWspaniale, że pomimo pogody i tak chciało Ci się wędrować. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTak sobie postanowiłam, że pogoda mi nie przeszkodzi w spacerze ;)
UsuńTo ciemne niebo nadaje niesamowitego klimatu. Piękne ujęcia, pozdrawiam i zazdraszczam konsekwencji w spacerach :)
OdpowiedzUsuń