Składniki: mus brzoskwiniowy, kawałki brzoskwini, maliny, ciasteczko zbożowe, ozdoba czekoladowa
▼
niedziela, 28 sierpnia 2016
piątek, 26 sierpnia 2016
Szkoła za pasem
Taki oto żółty, całkiem już jesienny listek wylądował podczas wczorajszego obiadu na naszym ogrodowym stole.
Dojrzewają brzoskwinie, znak to niemylny, że wakacje dobiegają końca i czas wracać do szkoły.
Każdy nauczyciel, i nie tylko, wie, jak ważna jest umiejętność współpracy w grupie. Dobrze, żeby dziatwa od najmłodszych lat uczyła się tej sztuki. Czasami można samemu zdecydować, z kim chce się być w zespole, czasami pani, po wcześniejszym dogłębnym przemyśleniu różnych konfiguracji, dzieli klasę (oj nie zawsze jest to po myśli uczniów), a czasami można zdać się na los szczęścia.
Oto praktyczna pomoc pozwalająca podzielić grupę na dowolną ilość zespołów. Filcowe losy. Zainspirowała mnie Agnieszka swoim filcowym memory.
W specjalnie uszytym do tego celu worku,...
... który na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły worek na kapcie, znajdują się filcowe kwadraty.
Są dwustronne, z jednej strony jest figura geometryczna, z drugiej liczba.
Jak to działa?
Do mniejszego woreczka (to ten granatowy, który na zdjęciu ukrywa się pod losami) wkładamy tyle kwadratów, ilu w danym dniu jest uczniów w klasie. Wybieramy je według określonego kryterium, w zależności od tego, na ile grup chcemy podzielić dzieci.
Podział na cztery grupy - według figur geometrycznych, mamy grupę trójkątów, kół, kwadratów i prostokątów.
Podział na pięć grup - kryterium kolorystyczne, grupa czerwona, niebieska, fioletowa, żółta i zielona.
Podział na sześć, siedem, osiem grupek - kryterium liczbowe (grupa jedynek, dwójek itd.)
Tu wyraźniej widać mniejszy granatowy woreczek |
Podział na dwie grupy - liczby parzyste i nieparzyste. Podział na trzy grupy - trójkąty, czworokąty i koła. Możliwości jest wiele. Przy okazji ćwiczymy różne umiejętności matematyczne takie jak rozpoznawanie figur geometrycznych, liczb.
Następnie każdy wkłada rękę do woreczka...
... i z biciem serca wyciąga swój szczęśliwy (lub mniej szczęśliwy) los.
Fioletowy kwadrat. Jest nieźle. Trafiłam do grupy, która ma jeszcze parę dni wakacji :)
Pozdrawiam słonecznie :)
wtorek, 23 sierpnia 2016
Historia przedmiotu (8)
Dzisiaj obchodzi swoje 78. urodziny, moja Babcia dostała go w prezencie ślubnym od mojej drugiej Babci. Zestaw do zmiatania okruszków ze stołu.
Dokładnie 78 lat temu, 23 sierpnia 1938 roku moi Dziadkowie ze strony Mamy pobrali się. Ich duże zdjęcie ślubne wisiało od zawsze na ścianie babcinej sypialni i wisi tam do dziś. Kilka tygodni po uroczystości, przechodząc obok zakładu fotograficznego, ze zdumieniem ujrzeli swój powiększony, oprawiony w złoconą ramkę portret w witrynie. Widocznie fotografowi tak się spodobał, że chciał z niego zrobić reklamę atelier. Dziadek natychmiast go kupił i powiesił na ścianie. W albumie rodzinnym są też inne ujęcia, ale trzeba obiektywnie stwierdzić, że to jest najładniejsze.
Być może zaskakująca jest druga informacja o "okruszkowym zestawie". Tak, moje obie Babcie, a także Dziadkowie znali się w młodości. Razem śpiewali w dwóch chórach (kościelnym i świeckim - próby po dwa razy w tygodniu, tak więc cztery popołudnia spędzali ćwicząc), jeździli na wycieczki (pamiętny wyjazd w Beskidy, który obie Babcie wspominały z wielkim sentymentem), spędzali w wesołym gronie rówieśników każdą wolną chwilę. Babcia ze strony Taty powiedziała mi kiedyś, że o ile podczas wojny, z małymi wtedy dziećmi nieraz przeżywała chwile grozy, a potem życie nie szczędziło jej trudów i problemów, to wspomnienia z wczesnej młodości ma piękne i w ciężkich momentach lubiła do nich wracać.
Na skutek różnych zbiegów okoliczności Ofiarodawczyni przedstawionego prezentu, już wtedy Mężatka i Mama malutkiego synka, nie mogła uczestniczyć w uroczystości ślubnej swojej Przyjaciółki, przesłała jej jednak upominek. Bardzo praktyczny. Gdy są goście i trzeba zmienić zastawę, nie jest konieczne zdejmowanie całego obrusa w celu wytrzepania okruszków. Wystarczy sięgnąć po wiszący na ścianie w przedpokoju zestaw i problem z głowy. Miotełka jest idealnie wyprofilowana, włosie miękkie, świetnie się nim zmiata wszelkie resztki ciastek.
Potem drogi życiowe obu moich Babć rozeszły się, moi Rodzice w dzieciństwie się nie znali. Spotkali się jako dojrzali już ludzie, zakochali w sobie i po niecałym roku znajomości pobrali. Obie Mamy były szczęśliwe, że będą miały teraz okazję do częstszego wspominania pięknej młodości. Obie żyły ponad 90 lat, więc trochę tych okazji było.
Ale wróćmy do roku 1938.
Po ślubie Dziadkowie urządzali swoje pierwsze mieszkanie. Wtedy to pojawił się nasz rodzinny stół i wiele innych przedmiotów, na przykład serwis kawowy z porcelany ćmielowskiej na dwanaście osób, w którym do dzisiaj brakuje tylko jednej filiżanki. Została ona stłuczona w pierwszego Sylwestra przez dziewczynę, która pomagała mojej Babci w jego zorganizowaniu.
Na stole w jadalni leżał koronkowy obrus wyszydełkowany przez moją Babcię za czasów panieńskich. Nie, to nie ten widoczny na zdjęciu. Ten przedwojenny podarł się, gdy podczas jakiegoś przyjęcia rozlała się kawa i niewprawne męskie ręce zaczęły go na szybko wykręcać, zamiast delikatnie wycisnąć :) Cudo, które obecnie leży na stole zostało wyszydełkowane przez moją Ciocię, kuzynkę mojego Taty. Nieodmiennie zachwycam się precyzją wykonania i urodą tego modelu.
Na stole w jadalni leżał koronkowy obrus wyszydełkowany przez moją Babcię za czasów panieńskich. Nie, to nie ten widoczny na zdjęciu. Ten przedwojenny podarł się, gdy podczas jakiegoś przyjęcia rozlała się kawa i niewprawne męskie ręce zaczęły go na szybko wykręcać, zamiast delikatnie wycisnąć :) Cudo, które obecnie leży na stole zostało wyszydełkowane przez moją Ciocię, kuzynkę mojego Taty. Nieodmiennie zachwycam się precyzją wykonania i urodą tego modelu.
Do jadalnianego kompletu mebli, oprócz stołu należy jeszcze sześć krzeseł (dokładnie takie same miała pani Maria Kuncewiczowa w swojej kazimierskiej "Kuncewiczówce"), tzw. "pomocnik" - dzisiaj powiedzielibyśmy komoda i kredens.
Oba te meble służą do przechowywania porcelany, obrusów, a także rozmaitych bibelotów nagromadzonych przez lata. Są wśród nich drobiazgi, które fascynowały mnie od wczesnego dzieciństwa np. taka oto kiczowata, ale jednocześnie w pewien sposób urocza zatyczka do butelki z winem.
Oba te meble służą do przechowywania porcelany, obrusów, a także rozmaitych bibelotów nagromadzonych przez lata. Są wśród nich drobiazgi, które fascynowały mnie od wczesnego dzieciństwa np. taka oto kiczowata, ale jednocześnie w pewien sposób urocza zatyczka do butelki z winem.
Albo zawieszki na szklanki, żeby podczas przyjęcia odróżnić swoją od pozostałych.
A co powiecie na takie urokliwe porcelanowe kurki, też już trochę poobtłukiwane, dlatego raczej leżące niż stojące.
Nie mówiąc już o dwóch kompletach prześlicznych szklanek z cieniutkiego szkła, w metalowych koszyczkach, które wyciągam tylko od wielkiego dzwonu.
Konfiguracja drobiazgów za szybkami kredensu zmienia się, przybywają nowe, mające swoją własną historię. Może za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat kolejne pokolenia będą się nimi interesowały.
Za miesiąc chcę wrócić jeszcze do drobiazgów mojej Babci. Na przykład do takiego:
Kto zgadnie do czego służył?
Pozdrawiam u kresu wakacji :)
Za miesiąc chcę wrócić jeszcze do drobiazgów mojej Babci. Na przykład do takiego:
Kto zgadnie do czego służył?
Pozdrawiam u kresu wakacji :)
niedziela, 21 sierpnia 2016
Niedzielne desery
Składniki: mus jabłkowo-brzoskwiniowy, kostka gorzkiej czekolady, ciasteczko owsiano-migdałowe z ... niespodzianka ... musem jabłkowym :)
środa, 17 sierpnia 2016
Lawendowe sny
Śniła mi się Lawendowa Dama. Miała szeroką lawendową spódnicę, szydełkowaną tunikę w eleganckim odcieniu ecru, dopasowany kolorystycznie kapelusik z niewielkim rondkiem, całości dopełniała koronkowa parasolka.
Śniła mi się odkąd, dzięki jej kuzynce, Pannie Fiołkowej trafiłam do Chranny. Lawendowa Dama pochodzi z bardzo dystyngowanej rodziny Panien Ziołowych. Część z nich to szlachta zaściankowa, ale jest też dworska gałąź rodu.
Śniła mi się tak długo, że w końcu zamówiłam drewniane kulki, kupiłam lniane nici i czekałam aż zakwitnie lawenda.
Lawendowe żniwa były obfite. Poniżej krzak już po ścięciu kwiatków do suszenia.
Starczyło na sutą spódnicę, mały bukiecik, a oberwane listki, które też pachną może znajdą się w jakichś saszetkach.
Mając już wszystkie potrzebne materiały chwyciłam za szydełko i, co rusz zaglądając do Chranny, zaczęłam kopiować Damę. Wyszła prawie identyczna.
Tu mała dygresja. Wszystko, co tworzy Chranna jest przepiękne: hafty, frywolitki, koronki. Dodatkowo, robótki zawsze są przepięknie sfotografowane. Zachwycam się, ilekroć do niej zaglądam.
Taka dama wymaga odpowiedniego entourage'u, na przykład w klimatach prowansalskich. Lawendowe ściany, rozbielone meble, delikatne firanki.
Przedsionek dawno już prosił się o remont. Ponad trzydziestoletnią szafkę na buty i wieszak na ubrania można było albo wyrzucić, albo spróbować z nimi coś zrobić. Wybrałam to drugie wyjście. Jak na kompletny brak doświadczenia w dziedzinie odnawiania mebli wyszło chyba nie najgorzej, szczególnie jeśli porówna się stan "przed" i "po".
Nie obyło się bez rozmaitych wpadek. A to kolor ścian okazał się nie do przyjęcia dla niektórych domowników, a to podczas malowania szafki w ogrodzie nagle zaczął padać deszcz i na świeżo pomalowanych drzwiczkach zostały całkiem niemalownicze ślady kropli, a to firanka okazała się za długa i trzeba było na szybko improwizować jakieś zakładki. Ostateczny efekt widać poniżej. Jak to wygląda? - oceńcie sami.
Pozdrawiam lawendowo :)
Śniła mi się odkąd, dzięki jej kuzynce, Pannie Fiołkowej trafiłam do Chranny. Lawendowa Dama pochodzi z bardzo dystyngowanej rodziny Panien Ziołowych. Część z nich to szlachta zaściankowa, ale jest też dworska gałąź rodu.
Śniła mi się tak długo, że w końcu zamówiłam drewniane kulki, kupiłam lniane nici i czekałam aż zakwitnie lawenda.
Lawendowe żniwa były obfite. Poniżej krzak już po ścięciu kwiatków do suszenia.
Starczyło na sutą spódnicę, mały bukiecik, a oberwane listki, które też pachną może znajdą się w jakichś saszetkach.
Mając już wszystkie potrzebne materiały chwyciłam za szydełko i, co rusz zaglądając do Chranny, zaczęłam kopiować Damę. Wyszła prawie identyczna.
Tu mała dygresja. Wszystko, co tworzy Chranna jest przepiękne: hafty, frywolitki, koronki. Dodatkowo, robótki zawsze są przepięknie sfotografowane. Zachwycam się, ilekroć do niej zaglądam.
Taka dama wymaga odpowiedniego entourage'u, na przykład w klimatach prowansalskich. Lawendowe ściany, rozbielone meble, delikatne firanki.
Przedsionek dawno już prosił się o remont. Ponad trzydziestoletnią szafkę na buty i wieszak na ubrania można było albo wyrzucić, albo spróbować z nimi coś zrobić. Wybrałam to drugie wyjście. Jak na kompletny brak doświadczenia w dziedzinie odnawiania mebli wyszło chyba nie najgorzej, szczególnie jeśli porówna się stan "przed" i "po".
Nie obyło się bez rozmaitych wpadek. A to kolor ścian okazał się nie do przyjęcia dla niektórych domowników, a to podczas malowania szafki w ogrodzie nagle zaczął padać deszcz i na świeżo pomalowanych drzwiczkach zostały całkiem niemalownicze ślady kropli, a to firanka okazała się za długa i trzeba było na szybko improwizować jakieś zakładki. Ostateczny efekt widać poniżej. Jak to wygląda? - oceńcie sami.
Widok w miarę ogólny |
Zasłonka z motywem lawendy |
Szafka na buty... |
...zyskała nowy szyldziki i kluczyk. |
Na szafce idealnie dopasowany prezent od Przyjaciół... |
... i serwetka, na razie tymczasowa, bo tworzy się coś większego. |
Pozdrawiam lawendowo :)
niedziela, 14 sierpnia 2016
Niedzielne desery
Składniki: nektaryny, twarożek, jogurt grecki, cukier waniliowy, kawałki czekolady, maliny, listki mięty, ciasteczka
niedziela, 7 sierpnia 2016
Do szarej sukienki
Miała być najzwyklejsza, najprostsza, najlepiej z szarej dresówki. Wcale niełatwo było ją znaleźć. Uszyć nie bardzo, bo moja stareńka maszyna nie posiada overlocka ani stopki do dzianin. W końcu się udało. Nie do końca taka, jak ją widziałam oczami wyobraźni, ale bliska ideału.
Szarość wymaga kontrastowego dodatku, jakiegoś kolorowego szala (czekał nie mnie w jednym z tanich marketów - za jedyne 10 zł, zszyty w komin, idealny na lato), a najlepiej torebki.
Pamiętacie kwiatki produkowane w Kazimierzu ? Po zszyciu utworzyły taką oto torebkę.
Chwilę czekała na podszewkę,...
... ale wreszcie jest gotowa i mogę wam ją zaprezentować w letniej scenerii, z kwitnącym milinem w tle.
Przy okazji nauczyłam się słupków typu popcorn - łatwiutkie w wykonaniu, a dają bardzo ładny efekt przestrzenny.
Słoneczne, wakacyjne pozdrowienia :)))
Dane techniczne:
Włóczka: Himalaya Home Cotton (160m/100g) kolory 122-20, 122-21 - po niecałym motku, 122-06 - 1 motek
Szydełko nr 5,5
Wzór: Diana Robótki Extra Szydełkowe ozdoby z kwiatów nr 4/2015