Z T. poznałyśmy się ponad trzydzieści lat temu, gdy ja byłam nastolatką, a ona mamą przedszkolaka. Od tego czasu nasze kontakty były sporadyczne, ale zawsze bardzo sympatyczne i miło wspominane. Gdy podczas niedawnej rozmowy telefonicznej zaproponowała, bym w czasie wakacji przyjechała do Olsztyna, zastanawiałam się tylko chwilę. Ostatnie dwa lata przekonały mnie, że nie ma co odkładać różnych rzeczy na później, bo nigdy nie wiadomo, jak to "później" będzie wyglądało. Spakowałam walizkę, wsiadłam w pociąg (jest bezpośrednie połączenie z Gliwic do stolicy Warmii!) i po ośmiu godzinach podróży zostałam serdecznie powitana w Olsztynie. Spędziłyśmy z T. i jej rodziną przemiły czas, odkrywając się po latach na nowo i przekonując, że w kontaktach z niektórymi ludźmi upływający czas nic nie zmienia.
Wspomniany upominek składał się z dawno niepieczonych ciasteczek kawowych i herbatki owocowej, pod którą ukrył się biało-lawendowy stosik.
Jakie ładne te podkładki i jak mi się podoba, że każda inna.
OdpowiedzUsuńAle i ta serwetka... cudo.
Tak sobie właśnie wymyśliłam, żeby się różniły i żeby były parami negatywami :)
OdpowiedzUsuńSerwetka już trochę ma. To było moje marzenie taką sobie wyhaftować i udało się.
Piękne podkladki! Ale mój wzrok spoczął na serwecie :)
OdpowiedzUsuń