I znowu przestój, tym razem spowodowany malowaniem dwóch pokojów, łazienki oraz klatki schodowej i uładzaniem domu po tymże (jeszcze nie wszystko wróciło na swoje miejsce). Do końca haftowania brakuje już bardzo niewiele, ale nie będę składać żadnych deklaracji, tym bardziej, że w szkole zaczyna się najgorętszy okres.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: będzie okazja, żeby po czerwcowej odsłonie "Kalendarza" Beaty Obertyńskiej zamieścić lipcowy wiersz.
Beata Obertyńska
Czerwiec
Balkon, stół, porcelana zielonawo-biała…
Za dziesięć pół do czwartej… To jeszcze za wcześnie!
Jakaś uparta mucha w ciszę się wplątała
I bzyczy nad koszykiem gdzie szklą się czereśnie.
Dno każdej filiżanki niebieskie od nieba
I łyżeczki po brzegi pełne zieloności…
Jeszcze róże w krysztale poukładać trzeba,
Te zwykłe w moją stronę, tamte w stronę gości.
Dobrze. Wszystko gotowe. Już nadejdą wkrótce…
Trzeba jakoś zapełnić te chwile niczyje –
I przestać ustawicznie spoglądać ku furtce…
Każdy musi się spaźniać. Cicho! Czwarta bije!
Czerwcowe pozdrowienia:)
Piękny wiersz. Przemawia do mnie ten obraz (z wiersza).
OdpowiedzUsuńA haft naprawdę robi kolosalne wrażenie już. I wzbudza refleksję o morzu Twojej cierpliwości.
Aaa. To ja pisałam :)
UsuńDo mnie też przemawia :)
Usuń