Obiady w altance to coś, o czym marzę przez całą zimę. W tym tygodniu udało się trzy razy (a dziś jest szansa na czwarty) zjeść na świeżym powietrzu, co jest sukcesem, bo nie zawsze łatwo przekonać niektórych domowników, że na dworze jest przyjemnie. To były dobre chwile. Dodatkowo cieszą oczy kwitnące bujnie werbeny. Sobotni obiad prosty, ale całkiem smaczny (zupa z zielonym groszkiem, i leniwe, a do nich śliwki i borówki; do popicia woda z cytryną i z miętą). Niby niewiele, ale z takich dobrych chwil składa się codzienność.
Niedzielne pozdrowienia, szczególnie dla Autorki lawendowego bieżnika, który w tym roku zdobi altankowy stół:)
Ślicznie!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOleńko kochana, niezwykle piękne i te śniadanka, i te Wilcze Doły, i te niedziele, nie mówiąc o interesującej lekturze. Wszystko pilnie czytam, ale niestety, nie komentuję. Może się poprawię?
OdpowiedzUsuńRozumiem to, bo ja też z komentowaniem mam problem. Każde słowo mile widziane, ale nic na siłę :)
UsuńCiocia Ada
OdpowiedzUsuńPS. Kliknęłam za szybko, pozdrawiam i życzę dużo, dużo dobrych chwil