Bodajże na drugim plenerowym śniadaniu odczułam pewien brak, który natychmiast przerodził się w pomysł robótkowy. Wspomniałam o nim w dość enigmatyczny sposób w Kalendarzu Dobrych Chwil. Tak jak pisałam, na efekt trzeba było trochę poczekać, ale wreszcie jest.
Jakieś pomysły, co jest w środku? Zajrzyjmy.
Na razie pusto, ale zaraz coś tam włożymy.
I zapniemy, żeby nie wypadło.
Środek zajmują sztućce. Co prawda te, które zakupiłam mają swoje opakowanie, ale o ile przyjemniej transportować je w specjalnie zaprojektowanym i uszytym etui.
Można wziąć wszystkie, można też w zależności od menu dokonać selekcji. W środku kieszonki są gumki, które zapobiegną ewentualnemu wypadnięciu.
Na każde śniadanie zabierałam serwetki (za każdym razem inną), z których jedna służyła za mini-obrusik . Teraz obrusik będzie co tydzień ten sam.
Motyw filiżanki już kiedyś haftowałam, jeszcze w czasach przedblogowych, ale w innej kolorystyce. Tutaj barwy dopasowałam do koloru moich pojemników.
Obrusik składamy o dołączamy do serwetki.
Całość zapinamy na zatrzask, gdyż wymyślone początkowo troczki zupełnie się nie sprawdziły (za grube do wiązania - a tak się namęczyłam, żeby po zszyciu przewrócić je na drugą stronę) i możemy ruszać na plenerowe śniadanie.
Jutro zamierzam przetestować etui i dam znać, jakie będą efekty.
Letnie pozdrowienia :)
Etui wygląda rewelacyjnie. Wspaniałe są te plenerowe śniadania Olu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI rewelacyjnie się sprawdziło. Będzie mi towarzyszyć przy kolejnych śniadaniach :)
UsuńBardzo stylowo i elegancko.
OdpowiedzUsuńI jeszcze praktycznie :)
Usuń