Podczas porządków w garażu, którymi zajmowałam się w tym tygodniu znalazłam dwie paczki moich szkolnych zeszytów. Przeglądanie ich, również w towarzystwie brata i jego rodziny (nastoletni bratanica i bratanek) oraz wspominanie lat edukacji to były dobre chwile.
Kiedyś wszystkie zeszyty miały niebieskie, a te grubsze, szarobrązowe okładki. Żeby nie wyglądały tak jednostajnie można było coś na okładce narysować (smerf z szablonu dołączanego do Nutelli przysyłanej z Niemiec) lub zeszyt obłożyć. Czasami udawało się kupić specjalny papier okładkowy z miejscem na podpis (jednego roku były to niebiesko-zielone kółka na żółtym tle, innego ryby słodkowodne, jeszcze innego scenki ze smerfami), a czasami musiał wystarczyć zwykły papier pakowy. Można też było wykorzystać kartki ze starych kalendarzy. Szczególnie lubiłam dostępne na przełomie lat 80-tych i 90-tych misyjne kalendarze Werbistów. Były w nich piękne zdjęcia krajobrazów lub roślin (vide kwitnąca jabłoń).
Wśród zeszytów, które zostawiłam sobie na pamiątkę dwa zasługują na szczególną uwagę (wcale nie te do polskiego otwarte by porównać zeszyt pierwszo- i ósmoklasistki).
Pierwszy to historyczny zeszyt do WOS-u z ósmej klasy, którą rozpoczynałam w 1989 roku jeszcze w PRL-u, a kończyłam w roku 90. już w RP. W październiku poznawaliśmy jeszcze strukturę PZPR, która wkrótce została rozwiązana, a w maju rozmawialiśmy o nowych władzach samorządu lokalnego wybieranych już w innej rzeczywistości. Nie zazdroszczę nauczycielce tego przedmiotu, która musiała zupełnie zmienić dotychczas przekazywane treści.
Drugi ciekawy zeszyt, to ten do P.O. (jak to wytłumaczył mój brat swoim dzieciom dzisiejsze EDB). Na okładce widnieje imię i nazwisko mojego brata, ale w środku są moje notatki (niektóre dość kuriozalne np. wśród zasad BHP przy posługiwaniu się KBKS-em pod numerem 12 widnieje: "Nie gryźć kolby ze zdenerwowania" - radosna twórczość kolegów i koleżanek z klasy). Okazuje się, że mój brat korzystał z mojego zeszytu uzupełniając tu i ówdzie zapisy. Godna pochwały oszczędność papieru;)
Niedzielne pozdrowienia :)
Super pamiątka Olu. Moje zeszyty się nie uchowały. Pamiętam, że część z nich była owijana w tapetę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiło tak czasem powspominać :)
OdpowiedzUsuń