czwartek, 29 października 2015

Jabłkowa opowieść (10)

Ananas berżenicki październik 2015
 

23 października minęły dwa lata odkąd posadziłam ananas berżenicki. Jeszcze osiem lat i powinny być pierwsze owoce :) Co z nimi zrobię? Na pewno zjem ze smakiem. Póki co, raczę się malinówkami. 
Zbiory rozpoczęły się z początkiem października. Pierwsze zerwane jabłka pojechały do Ulubionej Autorki, dzięki której wpadłam na pomysł tworzenia "Jabłkowej opowieści". Potem wyjechałam z moją klasą na Zieloną Szkołę (stąd cisza na blogu, ale już jestem z powrotem i mam nadzieję ponadrabiać zaległości), następne partie jabłek zostały zebrane podczas mojej nieobecności. Po powrocie ujrzałam w piwnicy taki oto widok:


To tylko najpiękniejsze okazy, prosto z drzewa, nieuszkodzone. Opadówki trzeba było na bieżąco przerabiać. Jak już pisałam, w tym roku postawiłam na musy. Wyszło ponad dwadzieścia słoiczków. Część z cynamonem, część z cynamonem i goździkami, część bez dodatków.


 Niektóre w wersji eksportowej, przyozdobione haftem.


Oprócz tego doraźnie powstają kompoty, niedzielne desery jabłkowe tutu, tu i tu, no i oczywiście jabłka są zjadane regularnie na surowo. W planach jeszcze wiele potraw z dodatkiem jabłek.

 ***
Malinówka październik 2015


Na malinówce, wysoko, wśród coraz bardziej żółknących liści zostało zapomniane jabłko. Czekam, aż spadnie i dołączy do tych obitych na kompot. Rajskie jabłuszko ostało się jedno. Drugie powoli marszczy się na kuchennym parapecie. Coraz więcej szarych, mokrych, zimnych dni. Ostatnia sobota była prezentem od niebios, by można sfotografować jabłonki w jesiennej szacie.

Rajska jabłoń Ola październik 2015

Zima coraz bliżej, więc dzisiejsze zagadkowe jabłka leżą na strychu i tylko od czasu do czasu się do nich zagląda. Za to jak może być wśród nich przyjemnie.

„Był to zresztą czas, kiedy całe dystyngowane towarzystwo z „pałacu” wraz z pełnymi taktu ciotkami i samą panią Wielosławską wdrapywało się na strych dworu w celu segregowania jabłek. Na tym strychu były specjalne przegrody, rodzaj sąsieków, z dawna wylepionych gliną i zasypanych sieczką. Znoszono tam masy jabłek, gdy dojrzały w rozległych ogrodach leżących po obydwu stronach drogi wjazdowej. Były to jabłka rozmaitych gatunków, ale sam owoc najprzedniejszy doskonałości niegdyś szczepionych. Na tym strychu rozległym i dosyć wysokim, suchym i przewiewnym było ciepło rozkoszne i prawdziwie anielski zapach dojrzałych jabłek. Towarzystwo zbierało się niby to do segregowania owocu , umieszczania co najprzedniejszych okazów we właściwych przegrodach, lecz w gruncie rzeczy towarzystwo zajmowało się zjadaniem co najprzedniejszych okazów w ilości zaprawdę nadmiernej. Ksiądz, Hipolit, Cezary, wujcio, nawet wiotkie i wywiędłe ciocie, nawet sama pani Wielosławska, słowem wszyscy, prowadzili na tej górce jakby pewnego rodzaju kurację jabłeczną. Nadto usadowieni na tej górce, tracili niejako swą skorupę, w której uroczyście poruszali się i chadzali w pokoju bawialnym i stołowym. Tam, w górnej strefie – bili się jabłkami, gonili się i dokazywali jak dzieci, a raczej jak stado szczurów na poddaszu.
W tych to zabawach strychowych, gonitwach i skokach poprzez pełne sąsieki i góry jabłek zdarzało się Cezaremu dopadać panny Karoliny, chwytać ją i trzymać w objęciach. Raz nawet zdarzyło mu się trzymać ją znacznie dłużej, niż nakazywały okoliczności i prawo zwycięstwa – tudzież zdarzyło mu się dotknąć w przelocie ustami jej policzka, różowego i świeżego jak jabłko najkraśniejsze i najwonniejsze. Po tym ostatnim wypadku nastały kwasy, dąsy, parogodzinne: „stanowczo nie rozmawiam z panem” – lecz nadeszło również i ułaskawienie z zastrzeżeniem najmocniejszego usiłowania poprawy."

Poznajecie bohaterów? Zapraszam do zgadywania!
Tym razem jabłkowym drobiazgiem jest torba na zakupy. Podczas jej tworzenia nastąpiły nieoczekiwane przeszkody, musiała zmienić się koncepcja, trochę to trwało, ale jest! Może nawet ładniejsza, niż początkowo sobie wymyśliłam. 


Jabłuszko jest takie trochę dziecinne, wyhaftowane ściegiem sznureczkowym. Ten ścieg był jednym z pierwszych, których się nauczyłam, by z zapałem tworzyć serwetki i inne ozdoby. Miałam wtedy jakieś 9-10 lat. Potem przyszły bardziej wyrafinowane prace. Wraz z dziecinnym jabłuszkiem postanowiłam wrócić do korzeni :)

Z torbą można pójść na targ, kupić kilogram jabłek i upiec szarlotkę. A potem usiąść przy filiżance dobrej herbaty, z ciekawą książką i cieszyć się długim, jesiennym wieczorem, czego Wam serdecznie życzę.
Pozdrawiam jesiennie :)


niedziela, 25 października 2015

niedziela, 4 października 2015

Niedzielne desery

Składniki: Eko-szarlotka znad Rozlewiska: płatki owsiane, masło, rodzynki, orzechy, płatki migdałowe, cynamon, gorzka czekolada, naprawdę ostatnie maliny z ogrodu.