sobota, 30 listopada 2019

Błękit w Błękitnym Zamku (11)


Już myślałam, że nie uda mi się przygotować błękitnej listopadowej pracy. Zaparłam się jednak i powstały trzy hafciki na kartki. Na ciekawsze ich zagospodarowanie zabrakło już weny i sił, podobnie jak na aranżację fotograficzną i słowo komentarza.
Po prostu pokazuję. 




Może w grudniu będzie lepiej.

Błękitne, listopadowe, andrzejkowe pozdrowienia :)

wtorek, 26 listopada 2019

Z listopadowym nowiem


Jak już pisałam, szydełko poszło chwilowo w odstawkę (spokojnie, kocyka przybywa), a ja codziennie staram się wyhaftować przynajmniej kilka "różanych krzyżyków. Finał blisko, resztki muliny trafiają do słoiczka, mieszają się z kocykowym turkusem i coraz częściej błękitem. Trzeba je nawet ugniatać, żeby się mieściły.


Kocykowi brakuje jeszcze dwa i pół rzędu kwadratów (to znaczy, że za pięć tygodni Sylwester). Coraz trudniej zmieścić go w kadrze. Co to będzie za miesiąc?



Adwent tuż, tuż. Wieniec i świece kupione, przemyśliwam, jak ostatecznie połączyć te dwa elementy w spójną całość. Mam jeszcze kilka dni...


Pozdrawiam z listopadowym nowiem :)

sobota, 23 listopada 2019

Miedziany listek

Jakiś czas temu przyszła do mnie niespodziewana przesyłka. Trafiła na trudny, nerwowy moment (zawirowania zdrowotne w rodzinie - na szczęście wychodzimy już na prostą) i była idealnym antidotum na stres i zmęczenie.


"Miedziany listek" to trzecia z kolei, po "Srebrnym dzwoneczku" i "Złotej gwiazdce", książeczka pomagająca dzieciom oswoić nowe dla nich sytuacje takie jak początek szkoły (Marysia ze "Srebrnego dzwoneczka") czy narodziny młodszego rodzeństwa (Antek ze "Złotej gwiazdki"). Tereska jest już drugoklasistką i bardzo chciałby mieć braciszka lub siostrzyczkę, niestety wygląda na to, że jej marzenie nie może się spełnić. Zyskuje za to przyjaciela w osobie Jasia, który nie tylko nie ma rodzeństwa, ale również rodziców. Dzieci tropią także tajemniczego Potwora, który okaże się... nie, więcej nie napiszę. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co to za Potwór, musicie sami przeczytać. Jest to idealna lektura na jesień, zarówno tę złoto-miedzianą, jak i szaro-buro-deszczową. Uprzyjemniają ją przepiękne nastrojowe ilustracje. Trudno mi się zdecydować, która podoba mi się najbardziej. (Niestety nie jestem w stanie ładnie ich sfotografować, a są naprawdę warte zobaczenia - kolejny powód, by sięgnąć po książkę :)

Mam przyjemność pozostawać w kontakcie korespondencyjnym z Autorką tych uroczych opowiastek i "Miedziany listek" przyfrunął do mnie prosto od niej, wraz z przemiłą dedykacją. Jest to dla mnie ogromna radość i troszeczkę powód do dumy, choć żadna w tym moja zasługa. Dziękuję, kochana Emilio!




A tutaj miedziany listek w moim wykonaniu, wyhaftowany muliną na lnie. Pofrunął właśnie do Emilii z garścią refleksji po lekturze.

Miedziane pozdrowienia :)


poniedziałek, 18 listopada 2019

Jesienne róże (3)


Trzecia strona wzoru gotowa (został jeden motyw, ale chcę go wyhaftować na końcu). Nie była zbyt pracochłonna i dość szybko udało mi się ją skończyć.


Została ostatnia strona i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to może uda się jeszcze w tym miesiącu zakończyć pracę i dołączyć, jak to zasugerowała jedna z Czytelniczek, do listopadowego odcinka Polszczyzny i rękodzieła u Reni.


Weekendowa pogoda jak najbardziej sprzyjała sesji fotograficznej w ogródku, jednak krzak, o którym wspominałam w poprzednim wpisie, po listopadowych ulewach przestał nadawać się do uwiecznienia. Pozostało tylko przyciąć go na zimę i okopać. Podczas przycinania znalazły się trzy pąki, które dołożyłam do wazonu. Ciekawe, czy się rozwiną? Jeden jest już na dobrej drodze.


Kolejne różane pozdrowienia :)

środa, 13 listopada 2019

Jesienne róże (2)


I znowu próżno na blogu szukać wpisu "Jesienne róże (1)". Podobnie jak dziergające wełnianki, jest on integralną częścią "Jesiennego remanentu"
Zaczęte latem bardzo szybko stały się jesienne i mam ogromną nadzieję, że nie przerodzą się w zimowe. Skończyłam drugą stronę wzoru, jest więc powód, żeby pokazać postępy i jednocześnie zdopingować się do dalszej pracy.


Wyszywa się bardzo przyjemnie. Do tego stopnia mnie wciągnęło, że odłożyłam chwilowo szydełko (z wyjątkiem codziennych kocykowych kwadracików) i kwadraciki płaszczykowe pozostają w dalszym ciągu w stanie niepołączonym. 


Na zdjęciu miał się pojawić krzak jesiennych róż sprzed domu. Jest listopad, a na nim wciąż jeszcze kwiaty i to w ilości większej chyba niż latem. Niestety deszcz i wcześnie zapadająca ciemność uniemożliwiły sesję fotograficzną. Jeśli w weekend uda się sfotografować ten ewenement przyrodniczy, pokażę efekty.

Na razie trzymajcie kciuki, by jeszcze w listopadzie pojawiły się "Jesienne róże (3)". Jest szansa, bo dwie pozostałe strony wzoru to właściwie połówki.


Różane pozdrowienia :)

PS Najpierw napisałam tekst, a potem zabrałam się za robienie zdjęć i jak widzicie nie mogłam się powstrzymać. Mimo ulewy i braku sekatora (musiałam go zostawić w ogrodzie podczas poniedziałkowych porządków - zardzewieje biedaczek) ścięłam (nożyczkami!) dwie zmoknięte, listopadowe róże. Czyż nie piękne?!