Błękitny Zamek
piątek, 31 października 2025
sobota, 25 października 2025
Październik na Wilczych Dołach (4)
Ranek miał być wg prognoz prawie bezchmurny, liczyłam więc na piękny wschód słońca. Wyszłam trochę za późno, by podziwiać go na Wilczych Dołach. Najwięcej różowości zaobserwowałam po drodze, w związku z tym niewiele udało mi się uwiecznić.
Na miejscu różowości już nie było, a słońce raczej bezskutecznie próbowało wyjść zza gromadzących się coraz liczniej obłoków.
W zeszłym tygodniu wytypowałam sobie roślinkę do zdjęć, ale padające w tym tygodniu deszcze zaszkodziły jej urodzie. Zamiast liliowego przymiotna sfotografowałam żółtą mutardę.
A potem jeszcze małą brzózkę-samosiejkę , której listki też już są żółte.
Listeczki drżały na wietrze, więc zbliżenia nie wyszły do końca tak jak chciałam.
Brzózka wyrosła pośród przekwitniętych na pierwszy rzut oka goździków.
Po bliższym przyjrzeniu się widać, że próbują powtórzyć kwitnienie.
W pudełku kawałki bajgla i trochę świeżo usmażonej czekośliwki. Ilustracja do psalmu 43 z Godzinek Najświętszej Marii Panny przechowywanych w Bibliotece Ordynacji Zamojskiej.
Ukaż mi Twoje światło, daj poznać Twą prawdę,
niechaj one wskazują mi drogę. (Ps 43,3ab)
Na dębie przybywa żółto-brązowych liści.
Październikowa feeria jesiennych barw w pełni.
Pozdrowienia u schyłku października :)
sobota, 18 października 2025
Październik na Wilczych Dołach (3)
Rano, gdy wychodziłam z domu, szare chmury na niebie wyglądały wręcz złowrogo, ale na szczęście nie padał z nich zapowiadany deszcz.
Szłam na Wilcze Doły i "czekałam na wiatr, co rozgoni ciemne, skłębione zasłony". Doczekałam się. Najpierw pojawiły się różowawe smugi.
Potem coraz śmielsze żółto-pomarańczowe pasma.
I coraz więcej błękitu w tle.
Wreszcie słońce na dobre przebiło się przez zasłonę i stanęłam z nim prawie "twarzą w twarz".
Przebiło się i przepięknie oświetliło wiatę, pola na horyzoncie i wilka w dole.
Dębowe liście coraz bardziej żółkną i spadają.
Z psalmami, gruzińskim chlebkiem i malinówką rozłożyłam się na stoliczku, przy którym cztery miesiące temu piknikowałyśmy na powitanie lata (jesieni nie udało się przywitać w szerszym gronie, ale planujemy świętować jej półmetek).
Zaufaj Bogu! jeszcze Mu będę dziękował,
bo jest Zbawicielem i Panem moim.
(Ps 42,6/12cd)
Wypatrzona przy ścieżce kocimiętka tak tańczyła na wietrze, że nie dało się jej sfotografować w zbliżeniu.
Trochę lepiej udały się zdjęcia czerwonych liści żurawki, które od spodu okazały się różowe.
Wiatr, który rozgonił chmury okazał się dość przenikliwy i mnie również wygonił z Wilczych Dołów nie pozwalając na spokojne przeczytanie rozważań psalmu 42. Słońce ponownie schowało się za chmury, z których tym razem jednak popadało.
Październikowe pozdrowienia :)
niedziela, 12 października 2025
Duc de Wellington (3)
Są pewne postępy w różanym hafcie. Może niezbyt spektakularne jak na dwa miesiące haftowania, ale pierwszy kwiat powoli rozkwita. Czasem w takt muzyki Chopina. Z listów Fryderyka wynika, że książę Wellington był na jego koncercie Londynie.
Miałem kilka świetnych wieczorów, jakem tylko przyjechał – i nie wiem, czym Wam z Londynu pisał, że X-na Sutherland miała raz u siebie Królową na obiedzie i wieczorem tylko z 80 osób z pierwszego świata londyńskiego. – Prócz X-cia Pruskiego (który już był blisko wyjazdu) i familii królewskiej byli tacy tylko, jak Wellington stary i tym podobni (choć podobieństwa trudno).
https://chopin.nifc.pl/pl/chopin/list/347_do-rodziny-w-warszawie
Różane pozdrowienia :)
sobota, 11 października 2025
Październik na Wilczych Dołach (2)
Po całym tygodniu codziennych deszczów i szarości zastanawiałam się po pierwsze, o której należy wyjść z domu, żeby nie było zbyt ciemno, a po drugie, czy bardzo zmoknę w sobotni poranek. Okazało się, że wpół do siódmej to całkiem dobra pora (wschód słońca 7.01), a deszcz postanowił mnie oszczędzić. Owszem, było wilgotno, a drobniutkie kropelki osadzały się na okularach, ale peleryny nie musiałam wyciągać.
Po drodze podziwiałam ołowiane niebo, które aparat trochę podkolorował.
Na faceliowym polu, oprócz rzeczonej facelii wyrósł jeszcze tu i ówdzie rzepak i pojedyncze słoneczniki.
Dąb dziś najpierw z innej perspektywy.
Widać, że zaczyna zrzucać liście.
Na szarym asfalcie wyglądają trochę jak na moim kocyczku (zdjęcie zainscenizowane).
I jeszcze tradycyjne ujęcie.
Potem próbowałam sfotografować powoli przekwitające rozchodniki karpackie, ale słabo mi to szło.
Ławki na dnie zbiornika były kompletnie mokre, więc podążyłam w stronę wiaty, wypatrując po drodze innych obiektów do zdjęć. Niewiele znalazłam, za to na miejscu natknęłam się na takie okazy.
Oczywiście niejadalne, ale dekoracyjnie wyglądają.
Przekąsiłam trochę pieczywa zagryzając daktylami, przeczytałam psalm 41 oraz rozważanie do niego i zaczęłam się zbierać do domu.
(...) i pozwolisz mi stać przed Tobą na wieki. (Ps 41,13b)
Już miałam opuszczać Wilcze Doły, gdy dostrzegłam jeszcze żywo pomarańczową pozłotkę i zmoknięte dzwonki.
Jesienne pozdrowienia :)































































