sobota, 17 marca 2018

TUSAL marcowy

 
Oj, niewiele przybyło w TUSAL-owym słoiczku. Cisza panuje na blogu, bo też niewiele się dzieje robótkowo. Siłą woli powstaje kolejne amigurumi i tyle. Taka chyba uroda marca. W poprzednich latach było podobnie. Wszystkich zawiedzionych ta sytuacją przepraszam i obiecuję, że się to zmieni, ale raczej dopiero w kwietniu.
 
 
Stokrotki próbują odstraszyć ostatnie podrygi zimy, ale coś słabo im idzie.
 

Robótkowo marnie, trochę więcej za to dzieje się czytelniczo. Szczególnie jedna lektura cały czas mi towarzyszy.
 
 
Tradycja pielgrzymowania podczas Wielkiego Postu do kolejnych rzymskich kościołów sięga VI w. Wtedy to Grzegorz Wielki wyznaczył świątynie stacyjne, w których odprawiano każdego dnia mszę świętą pod przewodnictwem papieża lub wyznaczonego przez niego reprezentanta. Zwyczaj ten zaniknął w XIV w, kiedy to stolicą papieską stał się Avignon. Powrót w XX w. do dawnej tradycji zawdzięczamy papieżowi Janowi XXIII oraz księżom i klerykom studiującym w Rzymie i mieszkającym w Papieskim Kolegium Północnoamerykańskim, którzy szczególnie angażują się w wielkopostne pielgrzymowanie. Parę lat temu czytałam refleksje Hanny Suchockiej, która odwiedzała kościoły stacyjne będąc ambasadorem RP przy Stolicy Apostolskiej. Tym razem sięgnęłam po rozważania George'a Weigla.
Czytam sobie codziennie parę stron nawiązujących do czytań liturgicznych danego dnia oraz przedstawiających kolejne kościoły stacyjne i w pewnym momencie pojawił się trochę szalony pomysł: spędzić któregoś roku Wielki Post w Wiecznym Mieście. Na pierwszy rzut oka takie przedsięwzięcie wydaje się kompletnie nierealne, ale... marzenia są po to, żeby się spełniały i trzeba im w tym pomóc. Jeszcze nie wiem kiedy (najbardziej by mi się marzyło w kolejnym Roku Świętym - będę wtedy miała okrągłe urodziny), jeszcze nie wiem jak, ale zrobiłam już pierwszy krok zakładając specjalne konto, na które będę sobie wpłacała co miesiąc jakąś kwotę. A teraz artykułuję ten pomysł i wierzę, że jeżeli jest on sensowny, to Pan Bóg podsunie mi, co robić dalej.

Pozdrawiam serdecznie :)

PS Trochę ten dzisiejszy wpis nie przystaje do ram tego bloga i mocno zastanawiałam się, czy go publikować, ale w końcu dlaczego nie?

5 komentarzy:

  1. Myślę, że przystaje do ram każdego bloga "odważnego" człowieka. Odważnego, bo nie każda z nas osób wierzących głęboko, praktykujących różnie ma zawsze i wszędzie odwagę mówić, pisać, w pewien sposób nie nawracać, a przypominać, nakierowywać...
    A poza tym o ważnych sprawach piszesz...ja nie znałam takiej tradycji :/
    W Twoją pielgrzymkę wierzę :) a Pan Bóg, jeśli uznaje, że Twoje marzenia są Tobie potrzebne, na pewno Ci drogę wskaże do osiągnięcia celu WP w WM :)
    Całus :)
    I jestem w gronie tych, którzy za Tobą tu tęsknili ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez nie mialam o takim pielgrzymowaniu pojecia. A marzenia sie spelniaja. Osttanio widzialam fragment filmu dokumentalengo, o przyciaganiu.Chodzi o wizualizacje i przyciaganie w myslach, tego czego sie naprawde pragnie. Ja na razie nie bede tego robic, bo kiedys zamarzyl mi sie dom w Alzacji. I jest. Myesl, tylko o zdrowiu, moim i bliskich, i niech tak zostanie. A Tobie zycze z calego serca, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kasiu! Jak jest zdrowie, to jest wszystko - niech Was nie opuszcza :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)