Kończąc w zeszłym roku cykl wakacyjnych śniadań w plenerze, wyraziłam nadzieję, że może w ciągu roku szkolnego, od czasu do czasu uda się spędzić poranek na Wilczych Dołach. W Kalendarzu Dobrych Chwil są ślady, że się udawało. W listopadzie i grudniu niemal co tydzień w sobotni poranek wychodziłam mniej więcej kwadrans po siódmej z domu i zastanawiałam się, czy jest szansa, by szare, ołowiane chmury przepuściły jakiś promień słońca. Przez pięć kolejnych sobót przepuszczały, choć wydawało się to niemożliwe.
Podczas kolejnych spacerów dojrzewał pomysł kolejnego cyklu. Były bukiety, były dobre chwile, w tym roku będą, mam nadzieję regularnie, sobotnie poranki na Wilczych Dołach.
Będą zdjęcia nieba i nie tylko (dziś dużo, bo wschód słońca był spektakularny).
Będzie coś dla ciała i dla ducha.
Dla ciała obowiązkowo kawa, a do niej coś do przegryzienia. Chciałoby się, żeby własnoręcznie upieczone, ale nie mam złudzeń, że co piątek uda mi się coś namieszać i wstawić do piekarnika. Dzisiaj była poświąteczna chałka, za tydzień może jeszcze jakiś zabłąkany piernik się znajdzie, a co potem, zobaczymy.
Strawą duchową będą psalmy, co tydzień jeden, z którego wybiorę jeden wers na kolejne siedem dni.
"Szczęśliwy, kto (...) w prawie Pańskim ma upodobanie i rozmyśla nad nim, we dnie i w nocy." (Ps 1, 1a.2)
Będą zdjęcia jakiejś roślinki, w całości i w zbliżeniu (opcja makro w komórkowym aparacie).
Będzie zdjęcie przepięknego dębu, pomnika przyrody, robione co tydzień z tego samego miejsca.
Czy się uda, nie wiem, ale bardzo chcę spróbować. Taki poranny spacer daje sporo pozytywnej energii, która jest mi bardzo potrzebna. W listopadzie i grudniu wręcz nie mogłam się doczekać kolejnego wyjścia. Mam nadzieję, że ten entuzjazm nie minie, a wpisy na blogu będą motywacją do porannego wstawania.
Pozdrowienia z Wilczych Dołów :)