Ten wpis planowałam zrobić na koniec października i taki też miał nosić tytuł, ale zawirowania chorobowe w domu spowodowały opóźnienie.
Koniec października to czas cmentarnych porządków. Potrzebne są do tego odpowiednie sprzęty. Od dawna planowałam już zakupić jakąś torbę lub koszyk, by nie nosić ich w byle jakim plastikowym worku. Tegoroczne porządki w garażu wreszcie zmobilizowały mnie do poszukania czegoś odpowiedniego. Przyszedł mi też do głowy pomysł, by uszyć etui na narzędzia i inne drobiazgi, takie, które zmieściłoby się również w plecaku, używanym, gdy na cmentarz wybiera się ktoś na rowerze.
Ułożyłam sobie w głowie, jak ma ono wyglądać, znalazłam odpowiedni materiał (stary maglownik - ciekawe, kto wie, co to jest i do czego służyło), przycięłam, spięłam szpilkami i w tym momencie skończyły się wakacje. Zaczęta robótka przeleżała półtora miesiąca na tapczanie i dopiero wolny Dzień Nauczyciela pozwolił na jej skończenie.
Etui ma przegródki na (od lewej): pazurki, łopatkę, nóż do wyrywania chwastów, sekator, rękawice i szmatki. Jest też kieszonka na zapałki.
Całość zwija się w rulon i zawiązuje troczkami (tasiemki również z odzysku).
Jak na razie patent się sprawdził, a ja mam satysfakcję, że stary maglownik po babci dostał nowe życie.
Listopadowe pozdrowienia z zadumą w tle:)