Ananas berżenicki - styczeń 2015 |
Zaczęło się od pogawędki o jabłkach w pewnej bardzo miłej Księdze Gości. Była mowa o urokach jesiennego sadu, o zbieraniu malinówek, o sposobach przetwarzania tych jabłek, o rzadkości ich występowania w dzisiejszym świecie, o trudnościach, jakie napotykają ogrodniczki chcące wyhodować malinówki w swoim ogrodzie oraz o tęsknocie za niepowtarzalnym smakiem przywodzącym na myśl dzieciństwo.
***
Gdy moja Mama wprowadziła się prawie 60 lat temu do domu, w którym obecnie mieszkam, jabłoń - prawdziwa, staroświecka malinówka już rosła i była sporym drzewem. Być może została posadzona w momencie zakładania ogrodu przez pierwszych właścicieli, a więc w latach 30-tych XX w.
Malinówka - styczeń 2015 |
Zdarzyły się nawet przyjątka tematyczne, podczas których jabłka były motywem przewodnim zarówno w potrawach, jaki w wystroju stołu.
***
Nostalgia za prawdziwymi malinówkami wyrażona przez przemiłą Gospodynię wspomnianej Księgi Gości nasunęła mi myśl, by sporządzić jabłkową przesyłkę. Niewielka skrzynka zawierająca kilkanaście jabłuszek opakowanych w szary papier została wysłana do Ulubionej Autorki. Dwa dni później dostałam przeuroczego maila, zaś tydzień później...
Ciąg dalszy "Jabłkowej opowieści" już za miesiąc, a na zakończenie mała zagadka.
Jabłko jest dość częstym motywem literackim. Można je znaleźć w poezji, w prozie. Oto przykład:
„Pośrodku pokoju tuż pod sufitem była duża belka, ją to zabrał Maciuś na własność. W dzień skakał po niej tam i z powrotem, w nocy zasypiał na niej w jednym kącie, przytulony do ściany. (…)
Ale zimą pokładła mamusia na belce zimowe jabłka. Pokładła je trzema rzędami, a dla Maciusia z całego królestwa został jedynie kącik przy ścianie do spania. Maciuś nie lubił zimowych jabłek, ale Renia je lubiła. Często zdzierała główkę do góry i patrzyła jak się czerwienią pod sufitem. Czerwieniły się tam wysoko, a pachniały w całym mieszkaniu.
Co dzień po kolacji mamusia podnosiła Renię wysoko do samej belki i Renia wybierała trzy najładniejsze jabłka: dla siebie, dla mamusi i dla tatusia. Ale to było zawsze tylko raz na dzień, po kolacji, a Renia chciałaby trzy albo i sto razy! A najlepiej, żeby mogła wciąż siedzieć tam, na belce, jak Maciuś, toby dopiero się najadła jabłek!
Powiedziała to raz Maciusiowi, ale on zaćwierkał coś po swojemu i uciekł na piec, jakby wcale nie chciał słuchać. A jednak tego samego dnia stała się rzecz dziwna: po obiedzie, akurat gdy mamusia postawiła przed tatusiem szklankę z herbatą, łomot! bęc! – i na stół przed Renią spadło czerwone jabłko…
- A to co? – wszyscy spojrzeli na belkę: na pustym miejscu po spadłym jabłku siedział Maciuś i chwalił się wesoło patrząc na Renię: - Ciuś, ciuś, ciuś! – że to on tak rzucił to jabłko.
Wszyscy się śmieli, mamusia pozwoliła Reni jabłko zjeść, a Renia podziękowała Maciusiowi. Od tego dnia Maciuś tak często zrzucał jabłka, że wkrótce zabrakło ich na belce. Ale zabrakło już i śniegu na dworze. Zrobiło się ciepło, zrobiło się zielono. Była wiosna.”
Ale zimą pokładła mamusia na belce zimowe jabłka. Pokładła je trzema rzędami, a dla Maciusia z całego królestwa został jedynie kącik przy ścianie do spania. Maciuś nie lubił zimowych jabłek, ale Renia je lubiła. Często zdzierała główkę do góry i patrzyła jak się czerwienią pod sufitem. Czerwieniły się tam wysoko, a pachniały w całym mieszkaniu.
Co dzień po kolacji mamusia podnosiła Renię wysoko do samej belki i Renia wybierała trzy najładniejsze jabłka: dla siebie, dla mamusi i dla tatusia. Ale to było zawsze tylko raz na dzień, po kolacji, a Renia chciałaby trzy albo i sto razy! A najlepiej, żeby mogła wciąż siedzieć tam, na belce, jak Maciuś, toby dopiero się najadła jabłek!
Powiedziała to raz Maciusiowi, ale on zaćwierkał coś po swojemu i uciekł na piec, jakby wcale nie chciał słuchać. A jednak tego samego dnia stała się rzecz dziwna: po obiedzie, akurat gdy mamusia postawiła przed tatusiem szklankę z herbatą, łomot! bęc! – i na stół przed Renią spadło czerwone jabłko…
- A to co? – wszyscy spojrzeli na belkę: na pustym miejscu po spadłym jabłku siedział Maciuś i chwalił się wesoło patrząc na Renię: - Ciuś, ciuś, ciuś! – że to on tak rzucił to jabłko.
Wszyscy się śmieli, mamusia pozwoliła Reni jabłko zjeść, a Renia podziękowała Maciusiowi. Od tego dnia Maciuś tak często zrzucał jabłka, że wkrótce zabrakło ich na belce. Ale zabrakło już i śniegu na dworze. Zrobiło się ciepło, zrobiło się zielono. Była wiosna.”
Z jakiej książki pochodzi ten fragment? Jeżeli ktoś potrafi odpowiedzieć na to pytanie bez pomocy internetu, jest proszony o wpisanie tytułu i autora książki w komentarzu. Pierwsza poprawna odpowiedź zostanie nagrodzona.
Ach, ulubiona Malinówko!
OdpowiedzUsuńJaka ładna i smaczna strona.
Pozdrawiam czule!
Starosta
Jak miło mi tu Starostę gościć. Zapraszam częściej :)
Usuń