Zachwycona feerią barw jesiennych ptaków u Jareckiej oraz ujęta prostotą i szczegółowością instrukcji, jak wykonać takie ptaszę, postanowiłam wykorzystać przerwę świąteczno-noworoczną na stworzenie kilku latających stworków. Sięgnęłam do rozmaitych kolorowych resztek włóczek, kordonków, nawet muliny i proszę.
Oto co z tego wyszło:
Nie miałam w domu filcu, więc dziobki zostały też wyszydełkowane, a oczy zupełnie przypadkowo zrobiły się bardzo "dosłowne" ze względu na dwa rozmiary cekinów i kilka ściegów tworzących coś w rodzaju rzęs.
Niektóre ptaszęta zostały zrobione na specjalne zamówienie złożone podczas imprezy sylwestrowej.
Niektóre ptaszęta zostały zrobione na specjalne zamówienie złożone podczas imprezy sylwestrowej.
- Ciociu, ja bym chciała takiego fioletowego ptaszka. I możesz na nim wyhaftować, że nazywa się Violetta? Przez "V".
- Jasne! I przez dwa "T"?
- Tak! A dla O. i A. też mogłabyś zrobić ptaszki?
- Pewnie! Też fioletowe i też z imionami?
- Tak.
- To jak się będą nazywały?
- Jeden...Śliweczka, a drugi... Winogronko!
- Załatwione!I tak tydzień później trzy dystyngowane ptaszorki:
poleciały, troskliwie opakowane w bąbelkowe koperty, do swoich nowych właścicielek.
Pozostałe trzy ptaszki, nazwane naprędce Jedwabek, Melonek i Limonka zostały wręczone Drugoklasistom, jako nagrody za najciekawsze pamiętniki bożonarodzeniowe.
I nagle zrobiło się pusto na biurku, mało kolorowo. Musiała więc powstać kolejna tura ptasząt, ale o tym następnym razem.
CDN.
Prześliczne te ptaszki!
OdpowiedzUsuńA jaka Mama miła...
Starosta ściska.