Przywiozłam je z Finlandii. Stoi sobie na pianinie, marząc, że może kiedyś znajdzie się kominek, na gzymsie którego znajdzie swoje właściwe miejsce. Nawet nie wiem, jak je poprawnie nazwać. Niech więc będzie... etui na pudełko zapałek.
Nikomu nie udało się odgadnąć, bo też przedmiot jest wyjątkowo fikuśny. Pudełka zapałek rzadko są reprezentacyjne. Włożone w drewniane etui z wypalonym listkiem, ogromnie zyskują na urodzie i bez skrępowania można je wystawić na widok publiczny.
Nikomu nie udało się odgadnąć, bo też przedmiot jest wyjątkowo fikuśny. Pudełka zapałek rzadko są reprezentacyjne. Włożone w drewniane etui z wypalonym listkiem, ogromnie zyskują na urodzie i bez skrępowania można je wystawić na widok publiczny.
Moja podróż do Finlandii była dość niespodziewana. Kuzynka wyjechała na rok na stypendium do kraju tysiąca jezior, a jej siostra miała ją odwiedzić w czasie wakacji. Prawie w ostatniej chwili przed wyjazdem okazało się, że ma jechać sama i zaproponowała mi, żebym jej towarzyszyła. Propozycja była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, decydować trzeba było się szybko. Taka okazja mogła się już więcej nie zdarzyć, więc odpowiedziałam "tak" i pojechałam. Pierwszy w życiu lot samolotem, potem kilkugodzinna podróż autobusem prawie pustymi drogami, wzdłuż których rosły całe łany łubinów, wreszcie Jyväskylä - niewielkie miasto położone tuż nad ogromnym jeziorem. Trzy tygodnie spędzone w międzynarodowym towarzystwie studenckim, wycieczki rowerowe, kąpiele w jeziorach, pływanie kajakiem, wieczorne imprezy i babskie plotki w saunie. Bujna przyroda, malownicze krajobrazy, prawie że białe noce.
Do dziś z sentymentem wspominam ten czas, tym bardziej, że spędzałam go w przemiłym towarzystwie. I tu słówko o moich Kuzynkach. Tak właściwie to Córki Przyjaciółki mojej Mamy, ale od najmłodszych lat często spotykaliśmy się i odkąd mój Tata został chrzestnym młodszej z nich, jesteśmy właściwie jak rodzina. Pamiętam urocze chwile z dzieciństwa, kiedy to z Bratem nocowaliśmy u Nich (wielką atrakcją było spanie na podłodze, na materacu dmuchanym - nikt nie chciał spać w łóżku), albo One nocowały u nas. Wspólne posiłki, zabawy, wycieczki. Szczególnie utkwiła mi w pamięci jedna wyprawa. Razem z Ciocią i Wujkiem pojechaliśmy do lasu i wędrowaliśmy szukając hub. Huby, jak to huby, rosną zazwyczaj wysoko, więc wujek zaopatrzył się w długaśny, chyba trzymetrowy drąg, którym próbował je strącać. Maszerując po lesie wyśpiewywaliśmy na sześć głosów piosenkę "Pieski małe dwa", szczególnie dużo serca wkładając w wykonanie refrenu: "Si bon, si bon, szalalalala, si bon, si bon..."
Kochane M. i J., jesteście mi bardzo bliskie. Cieszę się ogromnie, ilekroć się spotykamy lub słyszymy.
W Jyväskylä była jeszcze jedna atrakcja. Olbrzymi sklep z artykułami wyposażenia wnętrz. Podczas tych trzech tygodni byłam w nim kilka razy i oprócz wspomnianego etui wypatrzyłam jeszcze kilka ciekawych przedmiotów. Był wśród nich drewniany nożyk do masła z rączką w kształcie głowy łosia czy też drewniane szczypczyki służące, według ówczesnego Chłopaka, a obecnego Męża jednej z moich Kuzynek, do chwytania krasnoludków za nos. Tak naprawdę wyciąga się nimi tosty z tostera, nie parząc sobie palców. Zmyślne, prawda? Finowie mają wiele takich pomysłów.
Do zapałczanego etui dołączył niedawno kolejny drobiazg, związany z nim tematycznie. Gasidełko do świec. Myślę, że tworzą udaną parę.
Pozdrawiam wakacyjnie :)
PS Poprzedni odcinek "Historii przedmiotu" miał nieoczekiwany, bardzo dla mnie miły, ciąg dalszy. Wyrażona przeze mnie chęć powrotu do pisania piórem może zostać zrealizowana. W dzień zakończenia roku szkolnego stałam się posiadaczką pięknego czarno-srebrnego Watermanna. Ofiarodawcom z całego serca dziękuję! Sprawiliście mi ogromną radość :)
PS Poprzedni odcinek "Historii przedmiotu" miał nieoczekiwany, bardzo dla mnie miły, ciąg dalszy. Wyrażona przeze mnie chęć powrotu do pisania piórem może zostać zrealizowana. W dzień zakończenia roku szkolnego stałam się posiadaczką pięknego czarno-srebrnego Watermanna. Ofiarodawcom z całego serca dziękuję! Sprawiliście mi ogromną radość :)
Ach! Że też pudełko zapałek można tak ładnie ubrać, ależ zmyślne! I jaka miła historia się za nim kryje. Próbuję zgadnąć zastosowanie następnego przedmiotu lecz widzę tylko element do przytrzymania... ale czego? Pojęcia bladego nie mam, przynajmniej na razie :) a pióra wiecznego zazdroszczę! Ale jestem pewna że to prezent w pełni zasłużony!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, do przytrzymania czego? :) Podpowiem, że masz podobny sprzęt, a ja mam pewien udział w tym, że go masz ;)
UsuńTo ja stawiam na serwetnik :) Czy to on będzie bohaterem kolejnej "Historii przedmiotu"?
OdpowiedzUsuńUściski :)