Dzisiaj powinien się pojawić wpis pokazujący postępy w haftowaniu książęcej róży. Niestety postępów brak - przybyło tak niewiele, że różnica jest prawie niewidoczna. Zielona robótka została co prawda skończona, ale najpierw okazja, na którą szydełkowałam te zieloności pochłaniała całą moją energię i większość czasu, a potem wciągnął mnie wir początku roku szkolnego. W związku z tym pokażę rzeczone zieloności, a diuka Wellingtona zostawię sobie na drugą niedzielę października.
Chusta wyszydełkowana z kokonka w czterech odcieniach zieleni, ściegiem o nazwie "Nie-mech od boku" (wzór autorstwa Aleksandry Gryzik stąd) była dodatkiem do sukienki, którą założyłam na imprezę z okazji moich jubileuszowych urodzin.
Inspiracją do sięgnięcia po zieloności była torebka, którą kiedyś kupiłam, bo bardzo mi się podobała (rzadko poddaję się takim impulsom, zazwyczaj kupuję dodatki uniwersalne pasujące do wszystkiego).
Wspominałam kiedyś, że urodziłam się w Roku Jubileuszowym. Kiedy 25 lat temu byłam w Rzymie na Jubileuszu Młodych, obiecywałam sobie, że w kolejnym Roku Świętym wrócę do Wiecznego Miasta. Miałam nawet szalony plan spędzić tam cały Wielki Post. Niestety sytuacja domowa nie pozwala aktualnie na żadne dłuższe wyjazdy, w związku z czym stwierdziłam, że w inny sposób zaakcentuję przeżyte pół wieku. Kiedy na początku tego roku wspomniałam jednej z moich znajomych, która jest mniej więcej w wieku mojej mamy, że w tym roku kończę 50 lat, zareagowała entuzjastycznie mówiąc, że pięćdziesiątka to taki piękny wiek, bo człowiek jest już siebie świadomy, dojrzały, wie co w życiu ważne, ale jednocześnie jeszcze tyle może i tyle jeszcze przed nim. Bardzo to do mnie trafiło, zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym wymienić jako to ważne w życiu i doszłam do wniosku, że jednym z najistotniejszych elementów życia są ludzie, których spotykamy na swojej drodze i że ja mam szczęście do spotykania dobrych ludzi. Postanowiłam zaprosić te wszystkie osoby, które są dla mnie ważne, które cenię, których obecność mnie ubogaca i których życzliwość czuję na codzień najpierw na mszę, a potem na obiad i tort urodzinowy. To właśnie przygotowania do tej uroczystości tak mnie pochłonęły, że wiele innych aktywności zostało odłożonych na bok.
Oprócz szydełkowania chusty, zajmowałam się przygotowaniem wizytówek na stoły i pamiątek dla gości. Wykorzystałam do tego zdjęcia roślinek i kolaże, które robię co tydzień na Wilczych Dołach.
Powstała także prezentacja wypełniona zdjęciami zaproszonych gości, przywołująca wspomnienia chwil, kiedy poszczególne osoby pojawiały się w moim życiu.
Wśród licznych upominków, które otrzymałam znalazły się także takie niematerialne, jak prezentacja ukazująca pięćdziesiąt lat mojego życia przygotowana przez mojego kochanego brata i bratową czy oprawa muzyczna mszy w wykonaniu zespołu wokalnego, w którym kiedyś śpiewałam.
Wszystko się pięknie udało, atmosfera była wyjątkowa, a wszystkie ciepłe słowa i życzenia, które usłyszałam będą mi jeszcze długo dodawały sił w codziennych zmaganiach z rzeczywistością.
Jubileuszowe pozdrowienia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)