Stał od zawsze na Babcinej toaletce, jedna z pięciu części toaletkowego kompletu. Flakon na wodę kolońską. Brawa dla Joanny z "Pod rodzinnym dachem"!
W pamiętnym roku 1938 oprócz jadalni Dziadkowie obstalowali również garnitur mebli sypialnianych. Oba komplety zostały zamówione w szanowanej firmie "Szelenc-Spałek" w Szopienicach i dostarczone do nowo urządzanego mieszkania. Zachował się w rodzinnym archiwum odpis zamówienia.
Znamienne jest, że wystawiono je na nazwisko (jeszcze panieńskie) Babci, u dołu zaś widnieje podpis Dziadka, gdyż to on płacił za meble. Ukłon w stronę narzeczonej jako decydującej w sprawie rodzaju i wyglądu mebli?
Pierwszą pozycją owego zamówienia jest:
"komplet sypialnia szara kolor myszkowy SZw (skrót od nazwy modelu?) składająca się z szafy - 1 para łóżek - 1 para spirali - 1 para stolików nocnych - 1 komoda tualeta z 3-ma lustrami - 1 stolik okrągły - 2 krzesła wyściełane - 1 gondolka - 1 para materac ind. damast według próbki na wacie 2 kołdry /brokat zielony/"
Komplet przetrwał do dziś z wyjątkiem spirali, materacy i kołder. Poszczególne jego elementy obecnie prezentują się następująco:
Szafa czterodrzwiowa |
Łóżka ze stolikami nocnymi |
Stolik okrągły z dwoma krzesłami |
Obicia krzeseł i gondolki były już oczywiście zmieniane, oryginalna jest za to kapa na łóżka. Na atłasowym zielonym spodzie (tego niestety brak) rozkładało się kapę właściwą z cieniutkiej organdyny ozdobioną mereżkami i tzw. "filerowanymi" wstawkami.
Kapa w całości |
Motyw środkowy |
Motyw narożny |
Wykończenia boczne |
Wróćmy jednak do głównego bohatera dzisiejszego odcinka "Historii przedmiotu". Obowiązkowym uzupełnieniem toaletki był komplet szklanych pojemników. Poszczególne jego elementy stały na dopasowanych kształtem serwetkach z tego samego materiału co kapa (niestety podarły się znacznie szybciej i nie dotrwały do dzisiejszych czasów) i służyły do przechowywania kosmetyków, spinek, grzebieni itd. Moja druga Babcia miała podobny, tyle, że różowy, dopasowany kolorystycznie do obić sypialnianych krzeseł.
Od prawej:
- puzderko na np. biżuterię; kiedyś posiadało przykrywkę, obecnie stoi do góry dnem.
- korytko krótkie; Babcia trzymała w nim spinki
-
flakon na wodę kolońską, główny bohater dzisiejszej opowieści; w
czasach świetności do zatyczki przymocowany był gumowy wężyk zakończony
obszydełkowaną gumową gruszką, za pomocą której rozpylało się lekką
mgiełkę wody kolońskiej
- korytko długie; tu leżały grzebienie
-
flakon na perfumy; z dzieciństwa pamiętam jeszcze szklaną zatyczkę w
kształcie muszli, jej końcówką nakładało się kropelkę perfum za ucho.
Cały komplet zawsze bardzo mi się podobał. Jako mała dziewczynka lubiłam siadać na gondolce (dopiero z zamówienia dowiedziałam się, że tak się ów mebel nazywa), narzucać na ramiona babciną pelerynkę do czesania (też zieloną, pod kolor szkła), udawać, że się perfumuję, składać boczne skrzydła lustra i zaglądać w głąb, by zobaczyć niekończący się szereg jednakowych małych dziewczynek. Było w tym coś magicznego.
Na zdjęciu niekończący się szereg zielonych szklanych flakonów |
Komplet podoba się również kolejnemu pokoleniu. Moja Bratanica używała go do robienia zapiekanek z klamerek do bielizny, które wstawiała następnie pod toaletkę, do piekarnika i po wyjęciu częstowała wszystkich członków rodziny.
Na wszystko to patrzy ze zdjęcia roześmiana, młoda Dziewczyna w ludowym stroju.
Zdjęcie to zostało zrobione mniej więcej w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku w Jaworzu. Uśmiechnięta Dziewczyna została potem Żoną mojego Dziadka, Mamą mojej Mamy, moją Babcią i Prababcią mojej Bratanicy. Odeszła sześć lat temu we wrześniu przeżywszy ponad 95 lat. W młodości wiele szydełkowała, haftowała, szyła. To pewnie po niej mam zamiłowanie do wszelkich ręcznych robótek.
Kolejnym zdjęciem zapraszam na kolejny odcinek "Historii przedmiotu".
Tym razem wybierzemy się w daleką podróż. Zgadnijcie dokąd.
Cieszę się, że zgadłam :-)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się takie przedmioty z "duszą". A ta kolejna Twoja opowieść Ola jest bardzo interesująca.
Zatem biorę udział i w tej zgadywance. Tylko, że jest ona dla mnie bardzo łatwa. Sama przywiozłam sobie taki talerz znad Jeziora Tyberiadzkiego :-)
Miejsce cudu rozmnożenia ryb i chleba.
Pozdrowienia
Dziękuję, Joasiu. Ja również pozdrawiam :) Napiszę tylko, że jesteś dobra w zgadywankach :)
UsuńSliczna dziewczyna na zdjeciu.
OdpowiedzUsuńOlu, jakim cudem to wszytsko przetrwalo? Jak dobrze, ze los, historia oszczedziily te piekne , rodzinne przedmioty i meble.
Zielony komplecik-zjawiskowy. Kapa-az mi mowe odjelo>
Skarby same!
Podobne misy, talerze widzialam zarowno w Hiszpanii, jak i Maroku. Przynajmniej ,tak mi sie wydaje.
UsuńMuszę przyznać, że los był łaskawy dla naszej rodziny podczas wojny. A potem: dla moich Dziadków, wiadomo, przedmioty miały wartość sentymentalną, bardzo o nie dbali. W latach 80-tych los rzucił ich za granicę. Przed wyjazdem Dziadek prosił moją Mamę, by ich sypialnia, dopóki żyją, została w niezmienionym stanie i w razie czego czekała na powrót właścicieli. Niedługo potem Dziadek zmarł, ale Babcia po latach wróciła do nas i do końca życia była otoczona swoimi ulubionymi przedmiotami. Przez ten czas stały się one również moimi ulubionymi :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTakie łóżko to faktycznie kawał historii i zastanawiam się jak by się na mim teraz spało. U mnie jest łóżko z https://senpo.pl/lozka/lozka-90x200 i muszę przyznać, że śpi się znakomicie. W końcu jakby nie patrzeć mamy tu do czynienia z całkiem inną techniką wykonania.
OdpowiedzUsuńOd razu przypomniał mi się pokój u mojej babci. Tez miała dużą starą szafę i stare meble, które niesamowicie działały na wyobraźnię i zawsze były dla mnie takie tajemnicze i "z duszą". Ciekawe jaki tam był materac.
OdpowiedzUsuń