niedziela, 21 października 2018

Jeszcze raz jesiennie


Zeszłotygodniowy niedosyt ciasteczek został zaspokojony. Z malinówki spadły ostatnie jabłka dojrzewające tak wysoko, że nie dało się ich zerwać. Nadawały się tylko do tego, by je rozgotować i zmiksować na mus. A dalej, tak jak w zeszłą niedzielę. Trochę zmienił się skład, bo co innego było pod ręką, np. daktyle zamiast czekolady i miód zamiast cukru. Wyszło równie ciekawie.
Jak widzicie, żołędziowy aniołek zyskał towarzyszkę. Przyfrunęła do mnie zza ściany wraz ze swoim gniazdem uwitym na gałęzi ściętego drzewa.
 

 By dodać sobie powagi, sowa zakłada okulary.


Jak przystało na mądrą sowę, zawsze ma przy sobie jakąś lekturę, oczywiście w języku sowim, napisaną sowim alfabetem.
 

U stóp drzewka wyrósł pięknie kwitnący krzew.


Między sową i aniołkiem nawiązała się nić porozumienia i świetnie czują się w swoim towarzystwie. Ja zaś po raz kolejny jesiennie pozdrawiam Wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem Twórcy oby uroczych drobiazgów :)
 
 

5 komentarzy:

  1. Śliczności.
    Wracaliśmy w nocy do domu z wesela - baaardzo już jesiennie na drodze było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szłam dziś przez park - dywan liści pod nogami. Owszem, baaaardzo jesiennie :)

      Usuń
  2. Ja to bym się mogła z sową na okulary zamienić ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)