Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy na półmetku wakacyjnych śniadań. Dzisiaj słońce przygrzewało od samego rana, a że cienia na Wilczych Dołach prawie nie ma, więc żałowałam, że nie zabrałam kapelusza. Na szczęście miałam kaptur, który mnie trochę osłonił.
W planach było biesiadowanie z wilkami (tymi drewnianymi oczywiście), ale ponieważ rezydują one na dnie polderu, w sąsiedztwie oczek wodnych, a ujadający pies znowu zażywał kąpieli, zmieniłam plany i usiadłam trochę wyżej.
Udało mi się nawet (przypadkowo oczywiście) zrobić dość interesujące zdjęcie pod słońce.
Na śniadanie przygotowałam sobie pudding z ziarenek chia. Zazwyczaj dorzucam łyżkę do owsianki, tym razem jednak postanowiłam wypróbować je solo.
Mimo, że postępowałam ściśle według przepisu, okazało się, że proporcje wymagają dopracowania. Pudding wyszedł dość rzadki i po dojściu na miejsce owoce zanurzyły się w nim całkowicie. Mimo to smakował całkiem dobrze.
Jeśli chodzi o lekturę, tym razem sięgnęłam po kryminał retro (czas akcji lata 60-te). Czyta się dość dobrze, ale nie jest to literatura najwyższych lotów (jak to kryminały, choć w tej kategorii też zdarzają się perełki).
Wśród roślinności wypatrzyłam piękne łubiny. Kojarzą mi się po pierwsze z ogrodem z dzieciństwa (było ich sporo do czasu, gdy pojawiły się ślimaki, wielcy amatorzy tych roślin), a po drugie z Finlandią, gdzie we wszystkich przydrożnych rowach łubinów rosły całe łany.
Wracając miedzą wśród pól, na sąsiedniej miedzy obserwowałam bociana chodzącego po rżysku. Ta sąsiednia miedza biegnie bardzo blisko płotów szeregu domów. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby bociek prawie zaglądał do ogródków. Niestety byłam za daleko, żeby zrobić dobre zdjęcia.
Wakacyjne pozdrowienia :)
Te tereny wyglądają ciekawie, choć pewnie nie mozesz sie doczekać aż drzewka urosną....
OdpowiedzUsuńJak dobrze popatrzeć, to wszędzie można dostrzec coś ciekawego. Drzewka urosną szybciej, niż nam się wydaje :)
Usuń