Rano Wilcze Doły spowijała lekka mgiełka (wolałam nie myśleć, że to smog), toteż wschód słońca nie był aż tak spektakularny.
Widać było jeszcze księżyc.
Do zdjęcia załapał się jeden z wilczków.
Ze śniegu pozostały smętne resztki, ale nocny mróz ściął kałuże, utworzył cienkie warstwy lodu na oczkach wodnych i pokrył trawę malowniczym szronem.
Czterolistnej koniczynki nie udało się znaleźć, ale te zwykłe wyglądały uroczo, pokryte drobnymi kryształami.
Zgodnie z zeszłotygodniową zapowiedzią na przekąskę były pierniki.
Tyś chwałą moją i Ty mnie podnosisz. (Ps 3,4b)
Dąb lekko podświetlony, na tle czystego błękitu.
Słońce poczynało sobie coraz pewniej, aż w końcu ukazało się w pełnej krasie.
Sobotnie pozdrowienia z Wilczych Dołów :)
Przepięknie. Iten obrazek z lodu na kałuży...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też mnie zachwycił :)
Usuń