piątek, 6 stycznia 2017

Polterabend na Wojtuli


"Taszka tyż kupiłach i piekne papucie
Byś paniom zgrywała i chodziła w hucie."




 Wszystko jasne? Nie? To na początek mały słowniczek ;)

Polterabend - śląski zwyczaj tłuczenia starej porcelany przed domem panny młodej w przeddzień wesela. Biorą w nim udział sąsiedzi, znajomi, którzy przebierają się w różne stroje, przygotowują przyśpiewki i zabawne prezenty.

Wojtula - (właśc. Wójtowa Wieś) niegdyś oddzielna wioska, obecnie dzielnica mojego rodzinnego miasta.

Taszka - torebka

Papucie - chyba nie trzeba tłumaczyć, ale na wszelki wypadek, kapcie. 

Hut - kapelusz

Córka zaprzyjaźnionych chórzystów wychodziła za mąż i cały nasz chór został zaproszony właśnie na polterabend. 
Mamy w naszym gronie prawdziwą znawczynię tego rodzaju imprez, która przygotowała urocze przyśpiewki, wyznaczyła nam poszczególne zwrotki i pożyczyła różne ciekawe akcesoria i przebrania. Mnie przypadł w udziale fragment o taszce i papuciach, które to postanowiłam  własnoręcznie zrobić. Zaczęłam od poszukiwań wzoru na proste kapcie i trafiłam Sielskiego Miejsca. Instrukcja była bardzo przejrzysta - piękny ukłon w stronę Autorki - więc papucie robiło się szybko, trzeba było tylko pokonać nagły brak włóczki kilka rządków przed zakończeniem robótki (tak to jest, gdy chce się wykorzystać resztki). Skoro już dokupiłam bawełnę (inną co prawda, ale odcień mniej więcej się dopasował) stwierdziłam, że taszkę również wyszydełkuję (a właściwie uhekluję ;). Kwiatki, którymi ozdobiłam papucie robiło się tak miło, że szkoda byłoby poprzestać na dwóch. 


Powstały więc kolejne:

 




 

 

Okazały się bardzo przydatne, gdyż pożyczony hut "obsłużył" już niejeden polterabend i wymagał gruntownej renowacji. Wydaje mi się, że wypadła nieźle.

 

Pani chodząca w hucie powinna mieć zdecydowanie rękawiczki do kompletu, a i zwykła czarna spódnica nabiera weselnego blasku, gdy przyszyje się do niej kwiatową girlandkę. 

   

Na koniec pozostało zrobić przegląd domowej porcelany, by znaleźć kilka "szkorup" do potłuczenia.


 Teraz odpowiednia fryzura (no niestety nie są to moje własne włosy), futro po babci, ciemne okulary, by wydać się bardziej tajemniczą i można ruszać na imprezę.


Bawiliśmy się świetnie, ugoszczono nas po królewsku, będzie co wspominać.

Wiwat Młoda Para!

9 komentarzy:

  1. Cieszę się bardzo, że mogłam pomóc przy papuciach :) a przy okazji odkryłam kolejne miejsce w sieci - Pani miejsce:)
    ps. wyglądała Pani fenomenalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz pięknie dziękuję :) Proszę się rozgościć w Błękitnym Zamku - zapraszam:)
      PS Nikt mnie nie poznał :)

      Usuń
  2. Olu, wyglądałaś bosko!!!!! :-)
    Przyśpiewka śląska... lubię gwarę i czasem się nią posługuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Aniu :) Ja też z rzadka, chociaż lepiej mi słuchać, niż "godoć" :)

      Usuń
  3. No w takim stroju można imptezować. Szwarnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gryfno dziolcha z Ciebie:)
    Jakie fajne pomysly!

    OdpowiedzUsuń
  5. piękna tradycja i pięknie wyglądałaś! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)