wtorek, 31 lipca 2018

Rok z Amigurumi (7) - Szop Szczepan

 
- Ostatnia czysta bandanka – zafrasowany Szczepan podrapał się po łebku. – Chyba trzeba będzie zrobić pranie.
Z kieszeni plecaka przeznaczonej na brudne rzeczy wystawał kłąb tkanin mieniący się wszystkimi kolorami tęczy. Z każdego etapu Wielkiej Podróży Dookoła Świata szop starał się przywozić nową apaszkę. Taka praktyczna pamiątka. Chroniła od wiatru, a jednocześnie przypominała piękne chwile spędzone w różnych zakątkach ziemskiego globu. Szczepan zwiedził już kilka kontynentów. Zaczął oczywiście od Ameryki Północnej. Swoje rodzinne Stany Zjednoczone przemierzył wzdłuż i wszerz, zahaczył o Kanadę, a potem wybrał się do Meksyku. Przez Gwatemalę, Honduras, Nikaraguę i Kostarykę dotarł do Panamy. Kilka miesięcy spędził u kuzyna na Gwadelupie, zbierając siły przed podróżą do Japonii. W Azji zatrzymał się dłużej w górach Kaukazu, aż wreszcie dotarł do Europy. Obecnie bawił w Polsce zachwycając się przyrodą niewielkich Karkonoszy. Nazwa „Jagodowy Kątek” od razu mu się spodobała, a gdy zobaczył uroczy dom urządzony ze smakiem meblami i przedmiotami z duszą, upewnił się, że trafił idealnie.


- Stare walizki, to doskonałe miejsce dla szopa-obieżyświata - zadowolony Szczepan rozsiadł się wygodnie i zaczął planować kolejną wycieczkę. - Jak dobrze, że tyle tu potoków i wodospadów. Na pewno uda mi się znaleźć zaciszne miejsce, gdzie będę mógł w spokoju wszystko wyprać i wysuszyć.
Szop zgarnął różnokolorowe apaszki, wyszedł z domu i raźno pomaszerował przed siebie. Słoneczko przygrzewało, delikatny wietrzyk poruszał listkami i gałązkami drzew – idealna pogoda na zrobienie prania. Szczepan wszedł do lasu i już po kilku minutach usłyszał delikatny szmer i plusk górskiego strumyka. Po chwili zobaczył szare kamienie i odbijające się tęczowo w wodzie słoneczne promienie.

 
- Całkiem, jak moje bandanki – ucieszył się Szczepan. – Jak to było? „Czemu patrzysz, żabko zielona, na grubego Filemona?” - przypomniał sobie wierszyk ułatwiający zapamiętanie kolejności tęczowych barw. Usłyszał go kilka tygodni wcześniej od grupki dzieci, które bawiły się na podwórku ogrodowym wężem, próbując stworzyć swoją własną tęczę.
- Czerwona, pomarańczowa, żółta, zielona, niebieska, granatowa i …fioletowa. Mam już apaszki we wszystkich kolorach tęczy! – zawołał uradowany. – No, ale do roboty. Tu będzie chyba odpowiednie miejsce.

 
Na brzegu leżało kilka większych kamieni, niedaleko rosły drzewka, do których można było przywiązać sznurek, żeby powiesić pranie do wyschnięcia. Szop energicznie zabrał się do dzieła. Zanurzał po kolei bandanki w potoku, pozwalał, by płynąca woda wypłukała z nich brud, następnie je wyżymał i układał na gorącym od słońca kamieniu. Praca sprawnie posuwała się do przodu, gdy nagle zawiał mocniejszy wiatr i porwał jeszcze niewyprane sztuki.


- Moje apaszki! – krzyknął przerażony Szczepan wypuszczając jednocześnie z łapek płukaną właśnie granatową bandankę. Rwący nurt natychmiast ją porwał. Na szczęście zatrzymała się kilka metrów dalej zahaczając o wystający z wody patyk. Udało się ją odzyskać.


Tymczasem chustki porwane przez psotny wiatr zawisły na pobliskich krzaczkach jagód i gałązkach czeremchy. Całe szczęście, że szopy potrafią się wspinać po drzewach, tak więc zdjęcie pomarańczowo-żółtej bandanki, która pofrunęła dość wysoko nie przysporzyło Szczepanowi większej trudności.



 
- Co by tu wymyślić, żeby wiatr nie zrobił mi znowu takiego psikusa? – zastanawiał się szop przytrzymując niesforne apaszki. – Już wiem! Trzeba je ze sobą powiązać, wtedy na pewno nie uciekną.


Pomysł świetnie się sprawdził, można było więc w spokoju dokończyć pranie i rozwiesić je na przeciągniętym między gałęziami brzózki sznurku.

- No to czas na relaks. – Szczepan ułożył się wygodnie na nasłonecznionym kamieniu i przymknął oczy. – Jak dobrze, że nigdzie nie muszę się spieszyć!


***
Szop odbył wiele interesujących wycieczek, zwiedził kilka zamków, kościołów, zaliczył najważniejsze szlaki i schroniska górskie. Poznał również przemiłą Sowę Selenę, wraz z którą próbował obejrzeć zaćmienie księżyca.
 

 
Pełen wrażeń ruszył w dalszą drogę, kontynuując swoją Wielką Podróż Dokoła Świata. Selena zaś postanowiła zostać w „Jagodowym Kątku”, gdyż bardzo zasmakowały jej serwowane tam śniadania :)


Może na przykład służyć jako etui na chusteczki.


Szczepan natomiast z nostalgią wspomina urocze wnętrza i zastanawia się, czy tam kiedyś nie wrócić. 



piątek, 20 lipca 2018

Przed wyjazdem


Walizka spakowana, jeszcze tylko włożyć książki do torby i można ruszać. Karkonosze czekają! Ostatni raz widziałam je ćwierć wieku temu. To była pierwsza samodzielna wędrówka górska, na którą wybrałam się z moim bratem. Cały tydzień lało, a mgła była taka, że dochodząc do Samotni, musiałam potknąć się o murek okalający schronisko, żeby dotarło do mnie, że jesteśmy u celu. Mimo to wspominam ten wyjazd bardzo, bardzo miło :)
 
 
Na walizce stosik wakacyjnych lektur, a na nich przepiękna zakładka frywolitkowa. Przybyła do mnie jako dodatek do torebki-nerki, którą udało mi się wylicytować we wspominanej już przeze mnie aukcji.
 


 
Nerka jest bardzo poręczna i niezwykle starannie uszyta przez Renię, której bardzo dziękuję za ten uroczy bonus w postaci zakładki.
 

 
Jak widzicie w nerce ktoś się ukrył i ciekawie wygląda przez szparę. To mój wakacyjny towarzysz ;)
 
I jeszcze jedna przedwyjazdowa niespodzianka. Basia z Sielskiego Miejsca zaprosiła mnie do blogowej zabawy, nazywając Błękitny Zamek jednym ze swoich promyczków. Basiu, dziękuję Ci ogromnie! Nie dam rady wziąć udziału w zabawie, ze względu na wyjazd, ale cieszy mnie ten gest bardzo :)))
 
Pozdrawiam Wszystkich wakacyjnie i do zobaczenia :)
 
PS Oczywiście to nie wszystkie bagaże. Przy pakowaniu się na wakacje nie potrafię być minimalistką. A to jeszcze plecaczek z aparatem fotograficznym, a to koszyk z prowiantem, a to zgrzewka wody mineralnej i jeszcze parę drobiazgów, które zupełnie nie pasowałyby do kompozycji zdjęcia. Uczciwość każe mi o nich wspomnieć ;)

piątek, 13 lipca 2018

TUSAL lipcowy


Nareszcie w słoiczku pojawiły się nitki wycinane podczas haftowania ściegiem hardanger i tym samym mogę się pochwalić, że wreszcie skoczyłam zeszłoroczny sierpniowy projekt "Z Archiwum A". Białe krótkie nitki już pod warstwą resztek z szydełkowania kolejnego amigurumi i kolejnego batiku.


Obrusik z błękitnymi różami znalazł swoje miejsce na stoliku w sypialni, natomiast w sesji fotograficznej wzięły udział hortensje, które nadrabiają zeszłoroczne zaległości i kwitną wyjątkowo pięknie i obficie.


Wakacyjne, słoneczne, mocno kwiatowe pozdrowienia :)

sobota, 7 lipca 2018

Sobotnie muffinki z piątku


Muffinki morelowe


Składniki suche                                                                 Składniki mokre 
2 szklanki mąki                                                   1/2 szklanki oleju
3/4 szklanki cukru                                               1/2 szklanki mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia                           1/2 szklanki zmiksowanych moreli
szczypta soli                                                       2 jajka  
2 łyżeczki suszonej skórki pomarańczowej

2-3 morele pokrojone w kostkę

Składniki suche wymieszać ze składnikami mokrymi. Dodać pokrojone w kostkę morele. Piec w temperaturze 195 stopni C około 30-35 min. Po przestygnięciu udekorować rozpuszczoną gorzką czekoladą.

(15 sztuk)