Werbenę haftowałam wiosną. Na początku maja kupiłam sadzonki do skrzynek i wtedy wyglądały one tak:
Wtedy też sfotografowałam kartkę po raz pierwszy, jeszcze bez dopasowanej kolorystycznie serwetki.
Sesję powtórzyłam pod koniec czerwca. Kwiatów przybyło.
Pojawiła się jasnoróżowa serwetka.
Roślinki kwitły bujnie (z małymi przerwami) prze całe lato i cieszyły oczy np. podczas altankowych obiadów.
Kwiaty wyglądały dokładnie jak te na kartce.
Z werbenowym wierszem nie było łatwo, ale znalazłam tomik zatytułowany "Korzeń werbeny", a w nim jeden z wierszy, gdzie ów korzeń się pojawia.
Teresa Rudowicz,
rubin (jedyny taki)
zrymuj mnie – prosisz – więc dobieram słowa
które pasują do naszego razem
nie ma ich dużo dopiero się rodzą
dopiero wstają i chcą się wydarzyć
od czego zacząć – może od Stawiska
tam cię znalazłam w parkowej alei
W szumie brzeziny w tataraku iskrach
nagłego bólu a jednak istniejesz
jesteś realny – nie muszę cię zmyślać
ścierać na proszek korzenia werbeny
mamrotać zaklęć sypać do ogniska
ziół wielorakich i kręgów kamieni
nie muszę tworzyć – wszystko się zamyka
w dwóch słowach prostych – znasz je doskonale
piąta esencja piąta tajemnica
wszechrzeczy
Fauście - właśnie ją dostajesz
Dziś taki wpis przywołujący letnie wspomnienia, który, mam nadzieję, rozświetli trochę grudniowe ciemności.
Kwiatowe pozdrowienia u progu grudnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)