Księżyc w nowiu, czas więc pokazać TUSAL-owy słoiczek. On również przyjechał w Bieszczady, nie uczestniczy jednak w codziennych wycieczkach kocyka. Dziś jednak postanowił ruszyć w plener. Trochę niteczek przybyło, i to w różnych kolorach.
Podczas fotografowania słoiczka nagle pojawił się dziwnie znajomy osobnik i koniecznie chciał być uwieczniony na zdjęciu.
Twierdzi, że nazywa się Szymon i jest kuzynem niejakiego Szczepana, kolekcjonera apaszek. Chce się ze mną zabrać na Śląsk, bo podobno ma jakąś sprawę do mojej Bratanicy...
Tymczasem kocyk postanowił pokazać się Wam dzisiaj w całej krasie. Jesteśmy dokładnie na półmetku.
Oprócz udziału w sesji zdjęciowej kocyk wybrał się do Łopienki. Kiedyś była to tętniąca życiem wieś, obecnie została cerkiew w środku lasu. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy postanowili przywrócić jej dawny blask. Miejsce jest urzekające.
Bieszczadzkie pozdrowienia z lipcowym nowiem :)
Szczepan żywo zainteresowany kuzynem :)
OdpowiedzUsuńŁopienka niezwykła.
Ale ja nie umiem spokojnie przechodzić obok tych nieistniejących wsi...
W książeczce-cegiełce o Łopience są takie zdania: "To miejsce przyciąga, pozostawia niedosyt, budzi pragnienie, stwarza niewidzialną, ale silną więź i każe tu wracać jeszcze raz i jeszcze raz... I co ciekawe - działa wybiórczo. Są tacy, którzy przechodzą obok takich miejsc i nie widzą nic nadzwyczajnego, a inni są wyraźnie poruszeni. Dlaczego tak jest?"
UsuńDo Łopienki na pewno jeszcze wrócę...
Bardzo fajny ten Szymon i ma śliczny kocyk :)
OdpowiedzUsuńMoże uda się go namówić, żeby bardziej się pokazał ;)
UsuńKocyk i Szydełczaki superowe! Pozdrawiam i miłych wakacyjnych wrażeń. Ja też ruszam niebawem na szlaki.
OdpowiedzUsuńMiłego wędrowania :)
Usuń