Pierwsza wg kalendarza wiosenna sobota jaśniała słońcem na bezchmurnym niebie, rozbrzmiewała ptasimi trelami i cieszyła oczy coraz liczniejszymi pąkami zieleni.
W planie było obejście polderu górną alejką i rozłożenie się ze śniadankiem na ławeczce blisko dębu (dziś ponownie na tle czystego błękitu).
Jako roślinkę chciałam sfotografować krzaczek forsycji, który wpadł mi w oko w zeszłym tygodniu.
Liczyłam, że jakiś pączek już się rozwinie, ale widocznie nocne przymrozki skutecznie przyhamowały rozkwit.
Zanim jednak dotarłam do upatrzonej ławeczki, zmieniłam trasę i jednak przeszłam przez dno zbiornika, gdzie mój wzrok przyciągnęły "plamy" nocnego szronu, pozostałe w cieniu leżących na trawie głazów.
A wszystko za sprawą pewnej kaczki (a właściwie kaczora), który tkwił nieruchomo (tylko przez chwilę;) na środku jednego z oczek wodnych. Sfotografowałam go z daleka.
Potem trochę przybliżyłam.
Kolejne zbliżenie wyszło już nieostro, więc ruszyłam ścieżką w dół, ale niestety zanim dotarłam na brzeg stawku, kaczorek rozłożył skrzydła i odleciał. Pozostało mi tylko zrobić zdjęcie odbijających się w wodzie zabudowań Sikornika.
Potem już szybciutko do góry, by wydobyć z plecaka kakao, kołocz i Psalmy. Wczoraj udało mi się zarobić i upiec ciasto drożdżowe z posypką, pod którą sypnęłam trochę cynamonu. Tak wyrosło, że nie zmieściło się do zazwyczaj zabieranego pojemnika. Całe szczęście kilka dni temu zakupiłam okrągłe pudełeczko z wiosennie zielonym wieczkiem, które okazało się idealne. Zmieniłam również zimowy kocyczek służący jako obrusik do zdjęć na ten, o bardziej pasujących do pory roku kolorach.
Ty nas ocalisz, o Panie. (Ps 12,8a)
Siedziałam sobie w słoneczku, zastanawiałam się, kiedy opadną liście z tych drzewek, które ich jeszcze nie zrzuciły i zbierałam siły na kolejny tydzień.
Sobotnie pozdrowienia :)
Bardzo wiosennie.
OdpowiedzUsuńBaaardzo!
Usuń