poniedziałek, 1 grudnia 2025

Adwentowo

Wczoraj już nie udało mi się pokazać adwentowych dekoracji, więc nadrabiam to dziś. Zdjęcia mało doświetlone, bo taki właśnie był ten pierwszy adwentowy poranek A.D. 2025. Przy wejściu do domu świece, resztki dekoracji jesiennej i zaśnieżony domek.


Na stole w jadalni klasyczny wieniec.


A na maszynie do szycia, między szyszkami resztki zeszłorocznych bożonarodzeniowych świeczek i coś na kształt drzewka Jessego (po jednej gałązce forsycji, derenia i malinówki i ananas berżenickiego). Ciekawe czy coś zakwitnie.

Dobrego czasu oczekiwania na Przyjście :)

sobota, 29 listopada 2025

Listopad na Wilczych Dołach (5)

Zapowiadane na dzisiaj słońce wyszło zza chmur dopiero koło południa. Poranek był jednolicie szary.

Był też dość mroźny. Kałuże pozamarzały, a na głazie, na którym rozłożyłam się z moim mini-pikniczkiem wyrosły dwa zabawne kryształki.


Na liściach i gałązkach pokazał się szron, trudno go było jednak sfotografować, bo lekki wietrzyk kołysał roślinkami.

Szukanie kolorów tym razem było dość trudne, coś tam jednak udało się znaleźć. Trochę zielonego, żółtego, bordowego i różnych odcieni brązu.

Kolor był też w pudełku. Ciemnoczerwona skorka malinówki (w piwnicy jeszcze spory zapasik) kontrastowała z szaro-beżową grahamką.

Rozmyślamy Boże, o Twojej dobroci. (Ps 48,10a)

Ilustracja do psalmu 48 pochodzi z XVII-wiecznego Graduału przechowywanego w klasztorze Karmelitów Trzewiczkowych na Piasku w Krakowie, a w rozważaniu Jana Pawła II pojawiły się słowa, jak ulał pasujące do dzisiejszej aury: "Psalm 48 jest modlitwą, którą możemy rozpoczynać dzień, nawet jeżeli na horyzoncie gromadzą się chmury".

Bezlistny dąb również na tle jednolitej szarości.

Pozdrowienia u kresu listopada :)

sobota, 22 listopada 2025

Listopad na Wilczych Dołach (4)

Pojawiające się w tygodniu prognozy zapowiadające śnieg sprawiły, że oczyma wyobraźni widziałam Wilcze Doły spowite w biel, tak, jak dokładnie rok temu (zdjęcia z 23 listopada 2024).

Przewidywania pogodowe nie sprawdziły się. Było raczej szaro, choć z przebłyskami błękitu.

 

Było też lekko mroźnie, oczka wodne powleczone cieniutką warstewką lodu.

Uparcie szukałam kolorów i nie było to takie trudne. W dalszym ciągu kwitnie dość sporo (jak na listopad oczywiście) koniczyny.

Bardzo dekoracyjnie wyglądają puchate, przekwitnięte kwiatostany nawłoci.

Liście tego dębu już nie płoną czerwienią, lecz nabrały barwy szlachetnego brązu.

Na niektórych drzewkach listki są jeszcze mocno zielone.



A tu już chyba zawiązki przyszłorocznych pąków.

Dąb zrzuca ostatnie liście.

Co ciekawe, rok temu o tej samej porze miał ich jeszcze sporo.

W pudełku zachomikowane w zamrażarce ciasteczka dyniowe z jesiennego półmetka. Cytat z psalmu 47 pięknie wpasowuje się w jutrzejszą uroczystość.

Jego zaś królowanie ponad całą ziemią. (Ps 47,3b)

Listopadowe pozdrowienia :)

niedziela, 16 listopada 2025

Dyniowy zawrót głowy - post scriptum

Planując dyniowy półmetek jesieni, planowałam również strój w dyniowych kolorach. Pomarańczowy był oczywisty - mam sweterek i komin w stosownym kolorze.

Dodatkiem do niego miała być ciemna zieleń nawiązująca do koloru dyniowych ogonków i nakrapianej skórki tych dwóch dyń.

Udało mi się upolować w otchłaniach Internetu świetne sztruksy w super cenie (49 PLN - sama nie mogłam w to uwierzyć). 

Mając już taki zestaw natychmiast zaczęłam przemyśliwać nad pomarańczowo-zieloną czapeczką. 

Wśród włóczkowych zapasów znalazłam butelkowo-zielony motek, a ponieważ nitka była bardzo gruba, więc pomarańczowy dodatek musiał powstać z dwóch motków o dwóch różnych odcieniach.



Połączenie okazało się dość udane, niestety nie udało się skończyć czapeczki przed półmetkową niedzielą. Zabrakło dosłownie jednego wieczoru. Nadrobiłam w poniedziałek i we wtorek zainaugurowałam moje nowe nakrycie głowy podczas świątecznego spaceru. Całkiem przyjemnie się je nosi.

Dyniowe pozdrowienia :)