Maj w tym roku przywitał nas zimnem, szarością i deszczem. Prognozy zapowiadające około 30 stopni (w sobotę 10 stopni, w niedzielę 11 i w poniedziałek 10 ) mniej więcej się sprawdziły. Spacery w zimowej kurtce z kapturem chroniącym od wiatru i deszczu zostały zaliczone, ale już na prace ogrodowe nie starczyło samozaparcia. Udało się za to zakończyć aż trzy robótki, które od dawna czekały na odrobinę chęci. Doczekały się! Pokażę je w trzech kolejnych wpisach, bo może choć jedną z nich uda się sfotografować w prawdziwie majowym plenerze.
Dziś odsłona pierwsza. Przedstawiam Państwu Elwirę i jej kota Don Pedro.
To znajomi Ling-Ling i jej pandy Lin-Lin. Tym razem jesteśmy w gorącej Hiszpanii, choć Elwira i Don Pedro pozują na tle całkiem swojskich, wiosennych tulipanów. Nie, nie są z mojego ogrodu. Te ogrodowe kulą się z zimna i bardzo powoli rozchylają płatki.
Opowiastki znów brak, ale nie tracę nadziei, że coś się kiedyś urodzi.
Elwira i Don Pedro pozdrawiają serdecznie :)
Ale fajne! Kici kici (jak to będzie po hiszpańsku?)
OdpowiedzUsuńI serwetka prawdziwie majowa.
Z trzech dni w dwa udało się przespacerować nieco, zatem nie narzekam na tę majówkę....
ale fajniutkie. Laleczka cudna, kotek ma fajowe "butki" :D
OdpowiedzUsuń