Dzisiejszy poranek miał być pochmurny oraz chłodny i początkowo taki właśnie był. Jednak gdy dotarłam na Wilcze Doły, słońce postanowiło wyjrzeć zza chmur i ubarwić moją sesję zdjęciową.
Ujadających psów nie było, więc zeszłam na dno polderu i zjadłam śniadanie w towarzystwie wilków.
Ten największy stoi na okrągłej platformie przymocowanej czterema łańcuchami do podłoża. Nie wiem, czy to na wypadek zalania i możliwości odpłynięcia konstrukcji?
Wokół największego wilka, w mniejszej i większej odległości przycupnęło siedem mniejszych wilczków. Na mapie w aplikacji Strava są opisane jako wilk biegnący, wilk wyjący, wilk węszący, wilk obserwujący tyły, wilk stojący, wilk idący, wilk obserwujący drogę (można się zabawić w dopasowywanie nazw do zdjęć ;)
Brzeg Wójtowianki porośnięty jest tu i ówdzie pałkami wodnymi, a kilka metrów dalej posadzono coś, co wygląda jak ozdobny szczypiorek.
Dziś w menu sałatka makaronowa z pieczonymi pomidorkami i rukolą.
Dorzuciłam do niej garść prażonych pestek słonecznika. W drugim pojemniku trochę musu jabłkowego, borówki, nerkowce i kawałki rogalika.
Aktualna lektura to całkiem ciekawe historie ludzi, którzy w pewnej japońskiej kawiarni mogą odbyć podróż w czasie, z której muszą wrócić zanim wystygnie nalana im przez kelnerkę kawa. Czyta się całkiem przyjemnie, zostało mi jeszcze dwadzieścia kilka stron do końca.
Wakacyjne pozdrowienia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)