niedziela, 14 września 2025

Półwiecze

Dzisiaj powinien się pojawić wpis pokazujący postępy w haftowaniu książęcej róży. Niestety postępów brak - przybyło tak niewiele, że różnica jest prawie niewidoczna. Zielona robótka została co prawda skończona, ale najpierw okazja, na którą szydełkowałam te zieloności pochłaniała całą moją energię i większość czasu, a potem wciągnął mnie wir początku roku szkolnego. W związku z tym pokażę rzeczone zieloności, a diuka Wellingtona zostawię sobie na drugą niedzielę października.

Chusta wyszydełkowana z kokonka w czterech odcieniach zieleni, ściegiem o nazwie "Nie-mech od boku" (wzór autorstwa Aleksandry Gryzik stąd) była dodatkiem do sukienki, którą założyłam na imprezę z okazji moich jubileuszowych urodzin. 

Inspiracją do sięgnięcia po zieloności była torebka, którą kiedyś kupiłam, bo bardzo mi się podobała (rzadko poddaję się takim impulsom, zazwyczaj kupuję dodatki uniwersalne pasujące do wszystkiego). 

Wspominałam kiedyś, że urodziłam się w Roku Jubileuszowym. Kiedy 25 lat temu byłam w Rzymie na Jubileuszu Młodych, obiecywałam sobie, że w kolejnym Roku Świętym wrócę do Wiecznego Miasta. Miałam nawet szalony plan spędzić tam cały Wielki Post. Niestety sytuacja domowa nie pozwala aktualnie na żadne dłuższe wyjazdy, w związku z czym stwierdziłam, że w inny sposób zaakcentuję przeżyte pół wieku. Kiedy na początku tego roku wspomniałam jednej z moich znajomych, która jest mniej więcej w wieku mojej mamy, że w tym roku kończę 50 lat, zareagowała entuzjastycznie mówiąc, że pięćdziesiątka to taki piękny wiek, bo człowiek jest już siebie świadomy, dojrzały, wie co w życiu ważne, ale jednocześnie jeszcze tyle może i tyle jeszcze przed nim. Bardzo to do mnie trafiło, zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym wymienić jako to ważne w życiu i doszłam do wniosku, że jednym z najistotniejszych elementów życia są ludzie, których spotykamy na swojej drodze i że ja mam szczęście do spotykania dobrych ludzi. Postanowiłam zaprosić te wszystkie osoby, które są dla mnie ważne, które cenię, których obecność mnie ubogaca i których życzliwość czuję na codzień najpierw na mszę, a potem na obiad i tort urodzinowy. To właśnie przygotowania do tej uroczystości tak mnie pochłonęły, że wiele innych aktywności zostało odłożonych na bok.

Oprócz szydełkowania chusty, zajmowałam się przygotowaniem wizytówek na stoły i pamiątek dla gości. Wykorzystałam do tego zdjęcia roślinek i kolaże, które robię co tydzień na Wilczych Dołach.

Powstała także prezentacja wypełniona zdjęciami zaproszonych gości, przywołująca wspomnienia chwil, kiedy poszczególne osoby pojawiały się w moim życiu. 

Wśród licznych upominków, które otrzymałam znalazły się także takie niematerialne, jak prezentacja ukazująca pięćdziesiąt lat mojego życia przygotowana przez mojego kochanego brata i bratową czy oprawa muzyczna mszy w wykonaniu zespołu wokalnego, w którym kiedyś śpiewałam.

Wszystko się pięknie udało, atmosfera była wyjątkowa, a wszystkie ciepłe słowa i życzenia, które usłyszałam będą mi jeszcze długo dodawały sił w codziennych zmaganiach z rzeczywistością.

Jubileuszowe pozdrowienia :)

sobota, 13 września 2025

Wrzesień na Wilczych Dołach (2)


Zapowiadane na dzisiaj deszcze systematycznie przesuwały się w czasie. Początkowo miało padać już w nocy, potem dopiero nad ranem, ostatecznie lunęło około dziesiątej, co pozwoliło odbyć poranny spacer przy całkiem sprzyjającej pogodzie.


Słońce co prawda nie przebiło się przez chmury, ale błękitu pojawiło się całkiem sporo.


Nie tylko na niebie. Nad Wójtowianką ponownie zakwitły niezapominajki (a także kaczeńce), przywołując wiosenne wspomnienia.



Krwawnica to kwiat lata, ...



... a owoce i liście kaliny wyglądają już bardzo jesiennie.



Wilk wyjący spogląda w niebo i podziwia zmieniające się konstelacje chmur.





Towarzyszyłam mu w podziwie podgryzając precla i degustując zrobioną w tym tygodniu czekośliwkę.


Zdaj się na Pana w swej drodze, Jemu zaufaj, a On reszty dokona. (Ps 37,5)

A dąb jak zwykle majestatyczny.


Wrześniowe pozdrowienia :)

sobota, 6 września 2025

Wrzesień na Wilczych Dołach (1)

Prognozy na dzisiejszy poranek nie były najciekawsze. Miało padać, spakowałam więc do plecaka pelerynę. Gdy rano zerknęłam do aplikacji pogodowej, ucieszyłam się, bo opady przesunęły się na godzinę ósmą, a wtedy zwykle już jestem w domu. Niestety tym razem komórka się pomyliła. Padać zaczęło w momencie, gdy dotarłam na Wilcze Doły i sfotografowałam dąb. Na tle ołowianego nieba wyglądał niemal złowieszczo.

Udało się jeszcze uwiecznić czerwone owoce głogu i w tym momencie lunęło i to dość konkretnie. 

Zamiast wyciągać pelerynę, pobiegłam pod wiatę, ale i tak spodnie i kurtkę miałam mokrą. 

Peleryna z jeszcze nie oderwaną metką, zakupiona wiosną, została uroczyście zainaugurowana.

Ułożyłam jak zwykle zabrany prowiant do zdjęcia, ale deszcz tak zacinał, że kocyczek przemókł i nie było na czym usiąść. Podjadałam więc serek pleśniowy i figi na stojąco, zagryzając bajglem (wyszła figa z makiem;) oraz dwoma innymi rodzajami bułeczek i podczytując psalm 36.  Rozważanie Jana Pawła II przeczytałam dopiero w domu.

U Ciebie bowiem jest źródło wszelkiego życia i dzięki Twojej światłości dostrzegamy światło. (Ps 36,10)

Deszcz powoli się uspokajał, ale wiatr nie odpuszczał i zdjęcia roślinek, szczególnie w zbliżeniu wychodziły bardzo marnie. Udało się uchwycić mokry głóg.

Kwiatostan włośnicy w trybie makro też wyszedł dość przyzwoicie, czego nie można powiedzieć o zdjęciu całej rośliny.

Natomiast na kwitnącym krzaczku trzmieliny wypróbowałam opcję zdjęcia w ruchu. 

Na niebie zaczęły pojawiać się przebłyski światła i do domu wracałam już "suchą nogą".

Wrzesień zaczął się dość listopadowo, ale miejmy nadzieję, że słoneczne soboty jeszcze przed nami.

Wrześniowe pozdrowienia :)

sobota, 30 sierpnia 2025

Sierpień na Wilczych Dołach (5)

Prognozy na dzisiejszy poranek były różne, nawet przez chwilę mignął w nich deszcz, więc odpowiednio się przygotowałam zabierając pelerynę. Nie była potrzebna. Różowo-fioletowe chmurki pełniły tylko funkcje ozdobne, choć deszcz bardzo by się przydał - susza wszędzie ogromna.

Miałam zamiar przejść się wzdłuż Wójtowianki, ale zatrzymały mnie kępy groszku pachnącego przeżywające drugą młodość i oplatające z lekka już przekwitającą nawłoć.

Koniczyna też ponownie rozkwitła.

Towarzyszą jej różne gatunki przymiotna.

Tu i ówdzie widać już zbliżającą się jesień, przebarwiającą liście.

Brązowy szczaw też wygląda jesiennie, choć z ziemi wyrastają również młode łodyżki. 

Sierpniowe światło tworzy niezapomniany spektakl.

Dąb rysuje się majestatycznie na tle błękitu.

W pudełku trochę musu jabłkowego z moich ananasów i parę borówek. Do tego kilka gatunków pieczywa.

A ja też będę Twą dobroć opiewał, i Twoją chwałę każdego dnia. (Ps 35,28)

Pozdrowienia na koniec wakacji :)