Poranek wstał dziś pochmurny i, jak na czerwcowe lato, dość chłodny. Stopniowo jednak chmury znikały, ukazywało się coraz więcej błękitu i słońce poczynało sobie coraz śmielej.
Już w zeszłym tygodniu zaplanowałam, że sfotografuję dzisiaj pachnące groszki. W zeszłym roku też zrobiłam im zdjęcie, umieściłam jako tapetę w komputerze i całą zimę tęsknie spoglądałam, czekając, kiedy zakwitną. Doczekałam się!
Z psalmami, kubkiem z kakao oraz pudełeczkiem z czereśniami i rogalikiem rozłożyłam się dziś na wielkim kamieniu.
Panu zaufałem. (Ps 26,1b)
Tyle napisałam wczoraj. Zaczęłam wybierać zdjęcia i coś mnie odciągnęło od komputera na tyle skutecznie, że dopiero po 23. przypomniałam sobie, że nie dokończyłam wpisu. Miałam jeszcze wspomnieć, że obok różowych i białych groszków wyrosły żółte kępy komonicy.
Że za dębem widać było urocze białe obłoczki.
Że nad Wójtowianką wyrosły już i zakwitły tegoroczne pałki wodne.
Gdybym to wszystko wczoraj napisała i zabrała się za wstawianie zdjęć, skończyłabym pewnie około północy. Obiecałam sobie, że będę wcześniej się kładła, więc odpuściłam, tym bardziej, że dzisiaj chciałam być w formie, gdyż urządzałam planowany od początku wiosny piknik na powitanie lata (to właśnie przygotowania do tej imprezy tak mnie pochłonęły, że nie dałam rady siąść wcześniej do komputera). Szczegóły w następnym wpisie.
Letnie pozdrowienia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)