niedziela, 31 stycznia 2016

Niedzielne desery

Składniki: mandarynki, winogrona, galaretka cytrynowa, jogurt grecki, cukier trzcinowy, płatki czekoladowe, czekoladowe serduszko, ciasteczko migdałowe

sobota, 30 stycznia 2016

Historia przedmiotu (1)

Lubię otaczać się ładnymi przedmiotami. Lubię też, gdy do czegoś służą, nie są tylko ładne same w sobie. Dlatego moje pamiątki z różnych miejsc to najczęściej przedmioty  użytkowe, ale niezupełnie zwyczajne. "Opowieść jabłkowa" dobiegła końca, czas rozpocząć coś nowego. Pomyślałam, że pokażę Wam kilka ładnych i w sposób nie do końca oczywisty praktycznych rzeczy, które dodatkowo mają dla mnie wartość sentymentalną.
Na ulubionej stronie Ulubionej Autorki pojawiają się co jakiś czas różne Galerie. Najwięcej odsłon miała Galeria Piernika, otwierana tradycyjnie w Uroczystość Trzech Króli, ale była również Galeria Warkocza, Galeria Pisanki oraz Galeria Przedmiotu.
Długo zastanawiałam się, co zaprezentować w tej ostatniej. Mój pierwszy wybór padł na pewną książkę, o której jeszcze tu kiedyś napiszę, ale ostatecznie zdecydowałam się na ... knotownik. To on będzie bohaterem pierwszego odcinka "Historii przedmiotu".

 

Cóż to takiego - zastanawiacie się? Posłuchajcie.

Wakacje A.D. 2005. Jesteśmy z koleżanką w Kazimierzu nad Wisłą. Na zakończenie uroczego tygodnia dołączają do nas na dwa dni moi Rodzice. W dzień wyjazdu wchodzimy do jednego ze sklepików przy kazimierskim Rynku, w którym roi się od pięknych przedmiotów. Tata proponuje, żebym wybrała sobie coś jako prezent na zbliżające się 30. urodziny. Mój wzrok pada na oryginalne nożyczki wykute z brązu, służące, jak się okazuje, do przycinania knotów. To jest to! Nie raz już bywało, że palące się na stole świece kopciły, bo miały zbyt długie knoty. Zawsze wtedy marzyło mi się takie narzędzie. W dniu urodzin Tata wręczył mi kupiony w Kazimierzu prezent z niezwykłym dodatkiem – „Krótką (a właściwie nieco przydługą) rzeczą o niezwyczajnym przedmiocie, spisaną wierszem na nieudolne podobieństwo niedoścignionych mickiewiczowskich strof” (z tym nieudolnym podobieństwem to bym się nie zgodziła), w której to pojawiło się nie notowane w słownikach słowo knotownik. Od tego czasu knotownik spoczywa w szufladzie kredensu i ilekroć świece zaczynają kopcić, wyciągam go i z wielką przyjemnością przycinam nim knoty. Marzy mi się w domu kominek, na którego gzymsie byłoby idealne miejsce do wyeksponowania knotownika.

"Krótka (a właściwie nieco przydługa) rzecz o niezwyczajnym przedmiocie, 
spisania wierszem 
na nieudolne podobieństwo niedoścignionych mickiewiczowskich strof"
Czym dla kawy śmietanka, tym dla stołu świeca!
Dawniej sklepik u Żyda, dziś market poleca
Świec wybór przeogromny, do kształtu, koloru,
Do marki porcelany, do serwetek wzoru,
Do tego czemu świeca służyć ma, czy tylko
Światło dawać, czy nastrój, czy zadumy chwilkę…

Wszak kiedy już wybrana problem się zaczyna
Bo kiedy świeca świeci – knot trzeba obcinać.
Od najdawniejszych czasów z knotem są kłopoty
Zwłaszcza gdy sama świeca kiepskiej jest roboty.
Gdy knot jest nazbyt długi lub w kabłąk wygięty
By nie kopcił, migotał – musi być obcięty.
Czym?
                Jak?
                               I kiedy obciąć?
                                                               Oto jest pytanie!
Nie hamletowe wprawdzie, lecz odpowiedź na nie
Ważna jest, by przy stole urządzonym godnie
Blask świecowych płomieni jaśniał niezawodnie.
Niepolitycznie bowiem knotom łyżeczkami,
Widelczyków końcówką, bądź zgoła palcami
Kształt nadawać i skracać.
                                                   Dobrze, by w tym względzie
Znalazło się przy stole stosowne narzędzie.

Z rzadka po domach bywa takie i n s t r u m e n t u m
Zwykle z brązu kowane, zdarza się z a r g e nt u m.[1]
W górnej części posiada wyostrzony dzióbek
Wieńczący część ważniejszą – niewielki k a z u b e k.[2]
W k a z u b k u jedną ściankę jakby na kształt drzwiczek
Zakończono okrągłym uchwytem nożyczek.
Stąd pomylona nazwa – nożyczki do knotów.
Poprawna jest k n o t o w n i k wart pliku banknotów,
Jako że w swym rodzaju to niemal kruk biały
I trzeba, chcąc go zdobyć, włożyć trud niemały.
K n o t o w n i k  ów przeznaczon, by zbierać k n o t ó w k i
Zwęglone części knota – dymiące końcówki.

Gdy zbierze się k n o t ó w e k dwakroć po sztuk cztery
Można wróżby ustawiać szukając litery,
W jaką się rozsypane ułożą na tacy.
Ta będzie wskazywała na kogo rodacy
Głos swój ważny oddadzą w najbliższych wyborach
I kogo w pałacowych widzieć chcą honorach.
Wróżby mogą być inne, na przykład o księciu,
Czy przeznaczony z bajki na męża dziewczęciu?
Do tego trza k n ot ó w k i  wysypać na dłoni
Dziewczęcia rzeczonego, a ona zasłoni
Dłoń chusteczką jedwabną, ręcznie haftowaną
Poprzez którą zobaczy literę szukaną.

Można również rozsypać k n o t ó w k i na stole,
Na obrusie, na białym i zagiąć parole
By wyprać w zwykłym proszku[3], nie takim z reklamy
Lecz takim, który właśnie w domu używamy.
I od gości zakłady przyjmować niemałe
Czy zaplamione miejsca znowu będą białe.

Takie i wiele innych może być pożytków
Z faktu, że do zastawy, oprócz innych zbytków
Dodaje się k n o t o w n i k .
                                                      Z brązu wykowany
W nielicznych tylko domach dzisiaj używany.




[1] Jeno w domach magnackich spotykano srebrne; u szlachty – z brązu, a w zaścianku traktowano to jako zbytek lub zgoła fanaberie. Cóż dopiero powiedzieć o siedzibach współczesnych mieszczan ulokowanych w spółdzielczych blokach, czy nawet deweloperskich domach?
[2] Wg Brücknera kazubek – koszyk, torebka z kory, łubu, na jagody, grzyby, drób. Wg niepotwierdzonych źródeł kazubek mógł być wykorzystywany również na inne drobiazgi.
[3] Knotówka, jako, że głównie z węgla nasyconego woskiem się składa, rozsypana na obrusie ma prawo pozostawić czarne, a nawet o tłustawej strukturze plamki (jeśli jeszcze jaką taką ciepłotę utrzymywała). W praniu kłopot to niemały dla „zwykłego proszku”, czyli takiego, który w opisie podawanym aktualnie do publicznej wiadomości pozostaje bezimienny; za chwilę jednak może zamienić się miejscami z tym, co właśnie miał zachwalaną nazwę i rewelacyjne właściwości.

 

O czym będzie kolejny odcinek "Historii Przedmiotu"? Spróbujcie zgadnąć!
 
Pozdrawiam bardzo serdecznie :)))

wtorek, 19 stycznia 2016

Torba pełna niespodzianek na pierwsze urodzinki bloga

Dokładnie rok temu Błękitny Zamek otworzył podwoje w Krainie Blogów. Przez ten rok pojawiło się 80 wpisów, około setki komentarzy, zagląda regularnie parę osób. Wszystkie wizyty, zostawione słowa bardzo, bardzo mnie cieszą i za każde bez wyjątku dziękuję z całego serca. Zagadki pojawiające się w "Opowieści jabłkowej" zaowocowały nawiązaniem kontaktów z miłymi osobami. 
Prace, które podziwiam na innych blogach inspirują mnie do działania. Po długiej przerwie otworzyłam znowu maszynę do szycia, sięgnęłam do nie ruszanych od jakiegoś czasu zapasów muliny i kanwy, zaczęłam wykorzystywać zalegające w szufladach tkaniny. Nauczyłam się robić  frywolitki (do wprawy jeszcze mi daleko, ale podstawy są). Robótkowo to był dobry rok, mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy, bo pomysłów do zrealizowania jest mnóstwo.
Wpisując się w blogowe tradycje zapraszam do rocznicowej zabawy. Do wygrania torba pełna niespodzianek. Długo się zastanawiałam, co chciałabym Wam podarować. Jak zwykle koncepcji było wiele, nie na wszystkie starczyło czasu, ale w końcu zwyciężył pomysł uszycia torby i zapakowania do niej różnych różności. 
 
 

Zainspirowała mnie urocza łąka na czarnej bluzie stworzona przez Anutka. Wielce utalentowana twórczyni bloga Kłebowisko była pierwszą osobą, która odgadła jabłkową zagadkę. Co ostatecznie znajdzie się w torbie okaże się 31 stycznia. Do tego czasu trwa zabawa. Zasady najprostsze z możliwych. Jeżeli ktoś chciałby spróbować szczęścia w losowaniu, powinien zostawić komentarz wyrażający tę chęć pod wpisem i czekać na 31 stycznia. Będzie mi miło, jeżeli umieścicie informację o zabawie na swoim blogu, ale nie jest to warunek konieczny.


Rozdawajka w Błękitnym Zamku

Pozdrawiam Was najserdeczniej dziękując za rok wspólnego przebywania w Krainie Blogów :)

PS Nie potrafię zrobić banerka z napisem, więc pozostaje mi tylko zamieścić zdjęcie z podpisem. Uroczy miś w tle pod maszyną do szycia jest moim asystentem podczas lekcji francuskiego w I klasie. Mówi tylko po francusku :)

środa, 6 stycznia 2016

Cztery pory roku




"Cztery pory roku to karuzela,
roztańczony świat swoje barwy zmienia
i nie wiadomo jak,
każda wiosna nam dodaje lat.

Wiosna się zieleni i kwitną sady,
lato złoci się, pachnie owocami,
liść rudy spadnie z drzew,
białą drogą przyjdzie pierwszy śnieg"

Taką oto piosenkę śpiewałam lata temu w szkolnym chórze. Utwór ten był kanonem i trzygłosowo prezentowałyśmy go na jakimś przeglądzie szkolnych zespołów muzycznych. Chyba nawet zdobyłyśmy jakieś wyróżnienie, ale to już nie jest takie pewne. Okoliczności zatarły się w pamięci, piosenka pozostała. 

Lubię motyw czerech pór roku we wszelakiej twórczości (Vivaldi zawsze świetny). Często proponuję Dzieciakom w szkole prace na ten temat, a i w domu czasem do niego sięgam.

Parę lat temu, po kilku latach wyszywania, odkładania robótki i wracania do niej, skończyłam ostatnią z czterech makatek z okienkami wychodzącymi na cztery pory roku. Wzór z Anny z 2001 lub 2002 roku urzekł mnie od pierwszego wejrzenia, ale trochę trwało zanim wszystko udało się wyhaftować, a potem odpowiednio "oprawić" i przyozdobić. Makatki mogą służyć również jako pomoc naukowa na lekcjach francuskiego ;)



  


  

Jeszcze w starym roku (rzutem na taśmę) udało mi się skończyć czwartą poduszkę. 

 

Poprzednie znacie już z tego wpisu. W jednym z komentarzy Apaczowa sugerowała, następujący przydział poduszek do pór roku:

WIOSNA

 

LATO (przez skojarzenie z kolorami morza)

 

JESIEŃ


Wynika z tego, że ostatnią poduszkę należałoby przypisać ZIMIE (ogień na kominku w długie zimowe wieczory).

 


Ja jednak preferuję inny układ:

Od lewej: Wiosna, Lato, Jesień, Zima

A tu rewersy wszystkich poduch:

 


Mam jeszcze jeden zestaw na każdą porę roku. Jest to pomysłowy i bardzo dla mnie cenny upominek od Sąsiadów. Przez cztery lata na kolejne urodziny dostawałam obrazy "malowane" aparatem Sąsiada. 

 

Do pierwszego prezentu dołączone były sztalugi, na których owe obrazy mogę prezentować. Zmieniam je zgodnie z porami roku. Czyż nie uroczy podarunek? 

Co prawda aktualnie na sztalugach zima, ale ja już tęsknię za wiosną

Teraz mogę tylko zanucić "Jak dobrze mieć sąsiada" i czynię to z wielkim entuzjazmem.

Pozdrawiam serdecznie, dziś szczególnie Moich Sąsiadów :) 

niedziela, 3 stycznia 2016

Niedzielne desery

Składniki: budyń śmietankowy, mus malinowy, czekoladowe serduszko, ciasteczka od św. Mikołaja