czwartek, 30 listopada 2017

Z archiwum "A" (11) - Archanioł Boży Gabriel

Wytworna biel z delikatnymi refleksami złota. Prostota formy i wyrafinowanie szczegółów. Serwety, obrusy, bieżniki z motywami gwiazd wyhaftowane techniką hardanger wprowadzały czytelników listopadowego numeru "Anny", z 2002 roku w adwentowy nastrój.


W tle, na ścianie skromny anioł. 


Tym razem nie porywałam się z motyką na słońce  i postanowiłam ograniczyć się do tej niewielkiej pracy. Wykorzystałam resztki materiału i nici z projektu sierpniowego Z haftowaniem spokojnie zdążyłam, tylko sesję zdjęciową odłożyłam, jak zwykle, na ostatnią chwilę i jak zwykle nie została do końca dopracowana. 


Tym razem maszyna, na której sesję zaaranżowałam została przykryta obrusikiem, który uszyłam/wyszydełkowałam jeszcze na studiach na stolik w wynajętym mieszkaniu, na którym to stoliku stała choinka. Pochodzi z czasu, gdy zaczęłam kupować "Annę", tak więc po wielu latach wyciągnęłam go z szuflady i okazało się, że kolorystycznie dopasował się do koncepcji zdjęcia. Z sentymentem patrzę na bawełnianą beżową koroneczkę :) 


"Pastorałka"  Leona Schillera to jedno z milszych moich wspomnień z dzieciństwa związanych z Bożym Narodzeniem. Duża czarna płyta gramofonowa z jej nagraniem była wielokrotnie odtwarzana w okresie świątecznym. Melodie ludowe opracowane przez Jana Maklakiewicza umiałam na pamięć i często nuciłam, potrafiłam też cytować całe fragmenty tekstu. Wraz z odejściem adapterów do lamusa skończyło się bożonarodzeniowe słuchanie "Pastorałki".  


Parę lat temu pod choinką znalazłam reprint książkowego wydania  z 1931 roku. Dowiedziałam się wtedy trochę o historii powstania tego utworu.
 
"Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w Krakowie, jest koniec XIX w. Mały Leon Schiller, późniejszy reżyser i krytyk teatralny, autor scenariuszy teatralnych i radiowych, pieśniarz i kompozytor uczestniczy w różnych przedstawieniach „żywego teatru”: procesje z Lajkonikiem, wesela chłopskie, cwałujące z Bronowic do kościoła Mariackiego , wianki i odpusty, a przede wszystkim kolorowe szopki krakowskie na Rynku i chodzący po domach kolędnicy z Gwiazdą i Turoniem. Wydarzenia te musiały utkwić mu głęboko w głowie, skoro kilkanaście lat później powstał pomysł stworzenia „Pastorałki” – "misterium ludowego o Bożem Narodzeniu", mającego rozpocząć łańcuch widowisk obrzędowych, w skład których miały wchodzić misteria pasyjne, i wielkanocne, obrzędy czterech pór roku, wesele wiejskie oraz tzw. „tańce śmierci”.
Ostateczny kształt utwór zyskał w 1922 roku, kiedy to 24 grudnia, po wieczerzy wigilijnej zespołu Teatru Reduta, odbyła się próba generalna - właściwie premiera – nazwana później jednym z najpiękniejszych wydarzeń w dziejach polskiego teatru. Za pianinem zasiadł sam Schiller, a na widowni zaproszeni zaprzyjaźnieni widzowie. Grano ją potem parokrotnie w styczniu i lutym, a wiadomość o oryginalnym przedstawieniu prędko rozeszła się po mieście. W roku następnym spektakle odbywały się już codziennie. W 1931 roku Pastorałka ukazała się drukiem nakładem Instytutu Teatrów Ludowych i od tej pory można powiedzieć, że trafiła pod strzechy. Grano ją na deskach największych teatrów w Warszawie, Krakowie czy Lwowie, ale również w małych miasteczkach i wioskach. W czasie wojny trafiła do obozów jenieckich, do ośrodka organizacji armii generała Andersa, gdzie zostaje odtworzona z pamięci przez uczniów i współpracowników Schillera w trzaskającym mrozi.
Po wojnie odbyło się ponad 70 premier tego przedstawienia, w całej Polsce, a także radiu i telewizji. Ostatnia premiera miała miejsce w Teatrze TV parę lat temu."

Powyższy tekst powstał w 2013 roku, kiedy to nasz chór wraz zespołem młodzieżowym z parafii przygotował przedstawienie jasełkowe oparte na tekstach i muzyce Schillera i Maklakiewicza. Nie pomnę już na podstawie czego go pisałam, zapewne sięgnęłam w otchłanie internetu. Znalazłam w nich również cudowne nagranie znane mi doskonale z dzieciństwa. Niestety okazuje się, że link umieszczony w zakładkach przestał działać, nie mogę więc zachęcić was do słuchania. Chciałam też wkleić prezentację, która stanowiła scenografię naszego przedstawienia. Były w niej rysunki moich uczniów i zdjęcia szopek nadesłane na ogłoszony w parafii konkurs. Blogger nie przewiduje jednak takiej możliwości (ja przynajmniej nie mogę jej znaleźć). Tak więc tylko mała próbka dziecięcej twórczości.
 


 
 
 

Nostalgicznie mi się zrobiło na duszy, tak więc kończę i pozdrawiam u progu Adwentu :) 

3 komentarze:

  1. Bardzo piękny i nastrojowy wpis. Aniołek cudny - nie umiałabym...
    A wiesz, że teraz można kupić nie tylko adapter ale i płyty?
    Chyba sobie poszukam tej pastorałki....

    A rysunki ekstra. Przypomniała mi się rysowana szopka mojego syna, jest gdzieś na blogu - świetna była.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pastorałkowa płyta gdzieś tam chyba jeszcze jest w piwnicy... Naprawdę warta jest posłuchania :)

      Usuń

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)