Wytworna
biel z delikatnymi refleksami złota. Prostota formy i wyrafinowanie
szczegółów. Serwety, obrusy, bieżniki z motywami gwiazd wyhaftowane
techniką hardanger wprowadzały czytelników listopadowego numeru "Anny", z 2002 roku w adwentowy nastrój.
W tle, na ścianie skromny anioł.
Tym
razem nie porywałam się z motyką na słońce i postanowiłam ograniczyć
się do tej niewielkiej pracy. Wykorzystałam resztki materiału i nici z projektu sierpniowego
Z haftowaniem spokojnie zdążyłam, tylko sesję zdjęciową odłożyłam, jak
zwykle, na ostatnią chwilę i jak zwykle nie została do końca
dopracowana.
Tym razem maszyna, na której sesję zaaranżowałam została przykryta obrusikiem, który uszyłam/wyszydełkowałam jeszcze na studiach na stolik w wynajętym mieszkaniu, na którym to stoliku stała choinka. Pochodzi z czasu, gdy zaczęłam kupować "Annę", tak więc po wielu latach wyciągnęłam go z szuflady i okazało się, że kolorystycznie dopasował się do koncepcji zdjęcia. Z sentymentem patrzę na bawełnianą beżową koroneczkę :)
"Pastorałka" Leona Schillera to jedno z milszych moich wspomnień z dzieciństwa związanych z Bożym Narodzeniem. Duża czarna płyta gramofonowa z jej nagraniem była wielokrotnie odtwarzana w okresie świątecznym. Melodie ludowe opracowane przez Jana Maklakiewicza umiałam na pamięć i często nuciłam, potrafiłam też cytować całe fragmenty tekstu. Wraz z odejściem adapterów do lamusa skończyło się bożonarodzeniowe słuchanie "Pastorałki".
Parę lat temu pod choinką znalazłam reprint książkowego wydania z 1931 roku. Dowiedziałam się wtedy trochę o historii powstania tego utworu.
"Wyobraźmy sobie, że
jesteśmy w Krakowie, jest koniec XIX w. Mały Leon Schiller, późniejszy reżyser
i krytyk teatralny, autor scenariuszy teatralnych i radiowych, pieśniarz i
kompozytor uczestniczy w różnych przedstawieniach „żywego teatru”: procesje z
Lajkonikiem, wesela chłopskie, cwałujące z Bronowic do kościoła Mariackiego ,
wianki i odpusty, a przede wszystkim kolorowe szopki krakowskie na Rynku i
chodzący po domach kolędnicy z Gwiazdą i Turoniem. Wydarzenia te musiały utkwić
mu głęboko w głowie, skoro kilkanaście lat później powstał pomysł stworzenia
„Pastorałki” – "misterium ludowego o Bożem Narodzeniu", mającego rozpocząć
łańcuch widowisk obrzędowych, w skład których miały wchodzić misteria pasyjne,
i wielkanocne, obrzędy czterech pór roku, wesele wiejskie oraz tzw. „tańce
śmierci”.
Ostateczny kształt
utwór zyskał w 1922 roku, kiedy to 24 grudnia, po wieczerzy wigilijnej zespołu
Teatru Reduta, odbyła się próba generalna - właściwie premiera – nazwana
później jednym z najpiękniejszych wydarzeń w dziejach polskiego teatru. Za
pianinem zasiadł sam Schiller, a na widowni zaproszeni zaprzyjaźnieni widzowie.
Grano ją potem parokrotnie w styczniu i lutym, a wiadomość o oryginalnym
przedstawieniu prędko rozeszła się po mieście. W roku następnym spektakle
odbywały się już codziennie. W 1931 roku Pastorałka ukazała się drukiem
nakładem Instytutu Teatrów Ludowych i od tej pory można powiedzieć, że trafiła
pod strzechy. Grano ją na deskach największych teatrów w Warszawie, Krakowie
czy Lwowie, ale również w małych miasteczkach i wioskach. W czasie wojny
trafiła do obozów jenieckich, do ośrodka organizacji armii generała Andersa,
gdzie zostaje odtworzona z pamięci przez uczniów i współpracowników Schillera w
trzaskającym mrozi.
Po wojnie odbyło się
ponad 70 premier tego przedstawienia, w całej Polsce, a także radiu i
telewizji. Ostatnia premiera miała miejsce w Teatrze TV parę lat temu."
Powyższy tekst powstał w 2013 roku, kiedy to nasz chór wraz zespołem młodzieżowym z parafii przygotował przedstawienie jasełkowe oparte
na tekstach i muzyce Schillera i Maklakiewicza. Nie pomnę już na
podstawie czego go pisałam, zapewne sięgnęłam w otchłanie internetu.
Znalazłam w nich również cudowne nagranie znane mi doskonale z
dzieciństwa. Niestety
okazuje się, że link umieszczony w zakładkach przestał działać, nie
mogę więc zachęcić was do słuchania. Chciałam też wkleić prezentację,
która stanowiła scenografię naszego przedstawienia. Były w niej rysunki
moich uczniów i zdjęcia szopek nadesłane na ogłoszony w parafii konkurs.
Blogger nie przewiduje jednak takiej możliwości (ja przynajmniej nie
mogę jej znaleźć). Tak więc tylko mała próbka dziecięcej twórczości.
Nostalgicznie mi się zrobiło na duszy, tak więc kończę i pozdrawiam u progu Adwentu :)
Nostalgicznie mi się zrobiło na duszy, tak więc kończę i pozdrawiam u progu Adwentu :)
Bardzo piękny i nastrojowy wpis. Aniołek cudny - nie umiałabym...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że teraz można kupić nie tylko adapter ale i płyty?
Chyba sobie poszukam tej pastorałki....
A rysunki ekstra. Przypomniała mi się rysowana szopka mojego syna, jest gdzieś na blogu - świetna była.
I ten dwoneczek!
UsuńPastorałkowa płyta gdzieś tam chyba jeszcze jest w piwnicy... Naprawdę warta jest posłuchania :)
Usuń