Wilgoć spowodowana majowymi deszczami sprzyja pojawianiu się w ogrodzie ślimaków. Wśród tych mało przeze mnie lubianych (by nie powiedzieć budzących wstręt) znalazł się jeden całkiem sympatyczny.
Przespacerował się przez trawnik.
Z uwagą obejrzał kwitnące azalie.
Wdrapał się na azalię drzewiastą.
Zachwycił się świeżo rozkwitłą piwonią.
Wpełzł na ulubione przez swoich ziomków liście funkii (na szczęście ich nie skonsumował).
Aż wreszcie ruszył w daleką podróż aż do Wrocławia. Znajdzie tam gościnny dom.
Majowe, wreszcie słoneczne pozdrowienia :)
Bardzo optymistyczny ślimaczek i oczka ma w nietypowym miejscu :P.
OdpowiedzUsuńSpotkaliśmy dziś jego kolegę dzielnie maszerującego w poprzek cmentarnej drogi. Te ślimaki nawet lubię, jakoś trudno mi wyobrazić sobie zaprzyjaźnianie się z tymi bez skorupek...
Bo to w ogóle nietypowy ślimak :) Ja też takiej przyjaźnie nie mogę sobie wyobrazić.
UsuńFajny i przede wszystkim nieszkodliwy :)
OdpowiedzUsuńTo mnie w nim najbardziej ujmuje :)
Usuńfajowe ślimaczyszko, a jaki ma uśmiech hihi :)
OdpowiedzUsuńUśmiech najważniejszy :)))
UsuńTak kolorowego i uśmiechniętego ślimaczka każdy chciałby mieć w swoim ogrodzie :) piękne wykonanie :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTen już opuścił mój ogród, ale może się jeszcze jakiś trafi... :)
UsuńPiękny ogród i cudny ślimaczek. We Wrocławiu na pewno będzie czuł się jak w domu 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina