Coś drgnęło. Co prawda o milimetr, ale zawsze to coś. Tak było w marcu i wcześniej w lutym:
Tak jest dzisiaj:
Bystre oko dostrzeże nie tylko troszeczkę inną perspektywę ujęcia i inne ułożenie drutów, ale także maleńki postęp w chabrowym bolerku. Sprułam do końca bordiurę na dole i zmieniłam potrójne słupki na podwójne oraz zmniejszyłam ilość oczek łańcuszka. Może teraz będzie się lepiej układać.
Myślałam nawet, że uda się skończyć, bo naprawdę zostało niewiele, ale plany sobie, a życie sobie.
Motyw bordowo-różowego bratka powstał jeszcze przed 11 marca. Miał być wykorzystany do czego innego, ale trafił do kolekcji na lata 20-te.
Bratki też kupiłam w ostatniej chwili przed kwarantanną. Trochę czekały w przedsionku na posadzenie, a potem musiały dzielnie stawiać czoła nocnym przymrozkom. Teraz z kolei męczy je susza, nie są więc zbyt bujne. Mimo to kilka z nich zerwałam do kwietniowego odcinka kolekcji.
W kwiatowym kalendarzu w kwietniu takie oto motywy (jednego brakuje, bo strona już zapisana, nie chciałam więc fotografować swoich notatek ;)
Fragmenty literackie po raz kolejny z "Cierpień młodego Wertera"...
... i z szekspirowskiego "Hamleta".
Nie wiem, jak będzie z marcową kartką, czy powstanie ostatecznie jakaś aranżacja. Mogę jednak pokazać marcowe literackie fragmenty kwiatowe. "Sen nocy letniej" i "Sonety odeskie".
I jeszcze słówko na temat prześlicznego wiosennego bieżnika, stanowiącego tło dzisiejszych zdjęć. Dostałam go pod koniec lutego, wraz z trzema innymi cudami od mojej kochanej Cioci, mistrzyni szydełka. Miałam zamiar pokazać wszystkie w osobnym wpisie i jeszcze to zrobię. Na razie mała zapowiedź i serdeczne podziękowania wraz pięknym ukłonem w stronę jednej z najwierniejszych Czytelniczek :)
Ze słabej żaby, która przyszła do doktora została garstka proszku, ale tylko na chwilkę. Życie trwa nadal i na wiosnę się odradza.
W przychodni pod niezapominajką pojawiło się całe stadko.
Jednokolorowe, dwubarwne, jasne, ciemne, w paski.
Wszystkie uśmiechnięte, wszystkie zadowolone grzeją się w wiosennym słoneczku.
Bardzo chciały zobaczyć, jak wygląda świat z perspektywy krzewu forsycji...
lub z gałązki ananasa berżenickiego.
Są tylko zawiedzione, że ananasek nie kwitnie i znowu nie będzie jabłuszek.
Żabki już wkrótce trafią do małych artystów, którzy przygotowywali inscenizacje o Żabie i Doktorze. Ci, którzy szczególnie się postarali zostaną uhonorowani innymi zwierzakami. Wybiera się do nich Hippodini ze swoim Filipkiem, Pszczółka Patrycja, dwa zajączki z wielkanocnego stadka i dwie świeżutko wyszydełkowane sówki. Cały zapas z tego lęgu już się rozszedł, może czas pomyśleć o kolejnych.
Potrzeba było ponad miesiąca, by pogodzić się z tym, że otaczająca nas rzeczywistość zmieniła się diametralnie i być może nieodwracalnie, by oswoić strach i przyzwyczaić się, że jest naszym codziennym towarzyszem, by wrócić do tego, co uspokaja i odnaleźć w tym na nowo przyjemność. Chyba się udało. Pomaga odmawianie Nowenny pompejańskiej i codziennie na nowo, często ze łzami w oczach, zawierzanie Temu, który jest Miłosierny.
Paschał hand made. Wszystko pracowicie wycięte z czerwonej folii samoprzylepnej. Kilka razy sprawdzone na zdjęciach w sieci, jak powinny być przyklejone cyferki, a i tak dopiero w Poniedziałek Wielkanocny rodzinka zwróciła uwagę, że wybiegłam do roku 2200. Na świecy już poprawione, zdjęcie zostanie na wieczną rzeczy pamiątkę :)