sobota, 18 października 2025

Październik na Wilczych Dołach (3)

Rano, gdy wychodziłam z domu, szare chmury na niebie wyglądały wręcz złowrogo, ale na szczęście nie padał z nich zapowiadany deszcz. 

Szłam na Wilcze Doły i "czekałam na wiatr, co rozgoni ciemne, skłębione zasłony". Doczekałam się. Najpierw pojawiły się różowawe smugi.

Potem coraz śmielsze żółto-pomarańczowe pasma.

I coraz więcej błękitu w tle.

Wreszcie słońce na dobre przebiło się przez zasłonę i stanęłam z nim prawie "twarzą w twarz".

Przebiło się i przepięknie oświetliło wiatę, pola na horyzoncie i wilka w dole.

Dębowe liście coraz bardziej żółkną i spadają.

Z psalmami, gruzińskim chlebkiem i malinówką rozłożyłam się na stoliczku, przy którym cztery miesiące temu piknikowałyśmy na powitanie lata (jesieni nie udało się przywitać w szerszym gronie, ale planujemy świętować jej półmetek).

Zaufaj Bogu! jeszcze Mu będę dziękował,

bo jest Zbawicielem i Panem moim. 

                                                              (Ps 42,6/12cd)

Wypatrzona przy ścieżce kocimiętka tak tańczyła na wietrze, że nie dało się jej sfotografować w zbliżeniu.

Trochę lepiej udały się zdjęcia czerwonych liści żurawki, które od spodu okazały się różowe.

Wiatr, który rozgonił chmury okazał się dość przenikliwy i mnie również wygonił z Wilczych Dołów nie pozwalając na spokojne przeczytanie rozważań psalmu 42. Słońce ponownie schowało się za chmury, z których tym razem jednak popadało.

Październikowe pozdrowienia :)

2 komentarze:

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)