Ananas berżenicki lipiec 2015 |
Pamiętacie skąd pochodzi ananas berżenicki? Z Raju. I to nie jest żaden żart. Wyhodował go Adam [Hrebnicki] ze szczepów przywiezionych od wileńskich bernardynów. Na karteczce dołączonej do sadzonki zamiast łacińskiej nazwy widniały słowa "Bóg zapłać".
Opowiada o tym Helena z Zanów Stankiewiczowa we wspomnianej już w "Jabłkowej opowieści" książce "Pani na Berżenikach". Fragment ten można przeczytać tu.
Profesor Adam Hrebnicki był niezwykle ciekawym człowiekiem. Jak pisze autorka bloga ewamaria2013 sensem jego życia były "sady, owoce, praca niestrudzonego popularyzatora wiedzy…" Ilustracją tego sensu życia jest zdjęcie Profesora przy biurku pełnym papierów i owoców. "Ideał szczęścia" - podsumowuje pani Ewa.
Więcej informacji na temat życia i działalności tego niezwykłego pomologa można znaleźć tu, a także we wspomnieniach prawnuka profesora, pana Andrzeja Rejmana zamieszczonych na blogu pani Ewy.
Poniżej garść wyszperanych tam ciekawostek:
Lata wczesnego dzieciństwa mały Adam spędzał u swojego wuja właściciela "niewielkiego" sadu (500 drzew), gdzie nauczył się rozpoznawać rosnące tam odmiany jabłoni i pielęgnować drzewa.
Jeszcze przed pójściem do szkoły posiadł umiejętność szczepienia i oczkowania drzewek owocowych.
Studiował w Instytucie Leśnym w Petersburgu, studia ukończył ze stopniem "uczony leśnik pierwszego rzędu".
Był autorem licznych artykułów, bogato i pięknie, własnoręcznie ilustrowanych.
Ożenił się ze Stanisławą Stankiewiczówną, córką właścicieli majątku Berżeniki, która otrzymała w posagu folwark Staniszki, nazwane przez Hrebnickiego Rajem. W 1910 r. na 14 hektarach ziemi znajdował się sad obejmujący 437 odmian jabłoni, 154 odmiany grusz, 116 odmian śliw, 82 odmiany czereśni i wiśni, liczne odmiany agrestu, porzeczek i truskawek, oraz trzy mateczniki dzikich jabłoni, które pochodziły z nasion sprowadzonych z Syberii.
Obecnie na terenach dawnego Raju znajduje się muzeum Adama Hrebnickiego.
Zachęcam do zaglądnięcia na wymienione przeze mnie strony. Można tam znaleźć jeszcze mnóstwo innych ciekawych informacji.
Więcej zdjęć Profesora można pooglądać tutaj.
***
Malinówka lipiec 2015 |
Piękne mamy tego roku lato. Chwilami trochę za upalne, ale staram się nie narzekać na pogodę. Malinówka ładnie obrodziła, chociaż bałam się, ze z powodu suszy zgubi za dużo małych owocków. Moje obawy na szczęście okazały się przedwczesne. Całkiem sporo jabłek rośnie i dojrzewa na gałęziach. Natomiast te malutkie, które spadły, świetnie nadały się do sklepu warzywno-owocowego urządzonego przez Moją Bratanicę i Mojego Bratanka. Dwa rajskie jabłuszka również dzielnie dojrzewają.
Rajska jabłoń Ola lipiec 2015 |
I na koniec, jak zwykle, zagadka. Poprzednia została rozwiązana przez przemiłą Katarzynę prowadzącą bloga Retro blue. Kasia mieszka w pięknej Alzacji, zbiera piękne stare przedmioty, pięknie opisuje i fotografuje swoje zbiory i okolice. Jeszcze raz gratuluję, Kasiu!
A dzisiaj zachęcam Was do zgadnięcia, z jakiej książki pochodzi taki fragment:
Jak zwykle mały jabłkowy drobiazg czeka, zgadujcie!
Pozdrawiam wakacyjnie :)
A dzisiaj zachęcam Was do zgadnięcia, z jakiej książki pochodzi taki fragment:
„Jabłoń, która rozpościerała swój
wielki parasol nad warzywnikiem plebanii, była stara jak świat. Jabłoń prawie
że cudowna, bo przez czterdzieści lat, każdej jesieni dawała trzy wielkie kosze
pachnących jabłek, a teraz dawała nawet cztery i nadal była zdrowa jak dawniej.
Również wtedy, kiedy jabłoń
proboszcza była młoda, po miasteczku szwendały się bandy urwisów, którzy
wyruszali rano z pajdą chleba w kieszeni, a wracali wieczorem z taka ilością
owoców za koszulą, że omal w szwach nie pękała.
A do tego bandy, które w tamtych
czasach włóczyły się, żeby podkradać owoce, były tysiąc razy liczniejsze i
wielokrotnie wyrywały nawet całe rośliny i zabierały je ze sobą razem ze
wszystkimi owocami. (…)
Tego roku banda z Chiavicone
miała doskonały sezon i na ostatnią prestiżową akcję zachowała sobie obrobienie
jabłoni proboszcza. (…)
Chłopcy zeskakiwali zgrabnie z
jabłoni i uciekali. Szef bandy, który działał na czubku, nie mógł się
pospieszyć tak jak inni, bo na górze gałęzie były drobne i cienkie; na nieszczęście
w pewnej chwili ruszył się zbyt szybko i gałązka złamała mu się pod nogami. Nie
spadł na dół, bo zdołał się złapać innej gałęzi, ale zawisł w próżni, a również
ta ratunkowa gałąź wyglądała tak, jakby się miała za chwilę złamać. (…)
Gałąź, na której wisiał chłopiec
zatrzeszczała, więc księżyk wlazł na parapet okna i jednym susem znalazł się w
ogrodzie. (…)
Księżyk znalazł się pod jabłonią
dokładnie w tym samym momencie, kiedy gałąź złamała się i chłopiec leciał w
dół. Złapał go w locie, zanim jeszcze tamten dotknął ziemi, i obaj zniknęli w
kapuście.”
Pozdrawiam wakacyjnie :)