środa, 26 lutego 2025

Słoiczek 2025

Powstawał rekordowo długo, ale wreszcie jest. Słoiczek na resztki 2025. 

Tak, jak pisałam rok temu, nie mam już więcej pustych słoików w tym samym kształcie, nie mam też miejsca na szafie na kolejny pełny. W związku z tym opróżniłam pierwszy słoiczek TUSAL-owy z 2018 roku, odkleiłam i odwiązałam ozdoby, a potem zabrałam się za haftowanie nowego motywu.

Resztka lnu, którą znalazłam była dość gęsto tkana, wzór również dość "gęsty", więc praca postępowała wolno. Dopiero ferie pozwoliły skończyć projekt. Motyw taki jesienno-zimowo-świąteczny, ale jabłuszka były tak urocze, że nie umiałam się im oprzeć.

Nie mogło się obyć bez nowego igielnika, tym bardziej, że ten zeszłoroczny gdzieś się zapodział. Pewnie się znajdzie, ale nie mam pojęcia, gdzie wpadł.

Hafty sprzed siedmiu lat zostały poddane recyklingowi i powstały z nich dwie kartki w tonacji wiosennej zieleni.

Tę kwadratową postawiłam na maszynie, żeby wprawiała mnie już w wiosenny nastrój.

Przedwiosenne pozdrowienia :)

PS Widać zdecydowany postęp w wykończeniu słoiczka. Ta pierwsza zakrętka była bardzo niedoskonała ;)

sobota, 22 lutego 2025

Luty na Wilczych Dołach (4)


Bezchmurne niebo, promienne słońce i lekki mróz - ostatnia sobota lutego pachniała już przedwiośniem.


Słońce wschodzi coraz wcześniej (dziś ponad kwadrans przed siódmą), tak więc żeby witać je na Wilczych Dołach, trzeba byłoby zbudzić się przed szóstą, a na to mnie raczej nie stać. Gdy dotarłam na miejsce, większość terenu był już skąpana w słonecznym blasku.



Najpierw coś dla ciała (ciasteczka owsiane z bananem i różnymi innymi dodatkami robione na oko wyszły nadspodziewanie smacznie) i dla ducha (Psalm 8 i rozważania Jana Pawła II na jego temat).


O Boże, Panie nasz, jak sławne jest Imię Twoje
aż po krańce ziemi! (Ps 8,10)

Potem poszukiwania roślinki do zdjęć. Padło na kępkę wyschniętej babki lancetowatej (tak mi się przynajmniej wydaje, sądząc po resztkach liści, ale być może się mylę).



Oprócz tego kilka miejsc, które za parę lat będą pięknymi brzozowymi zagajnikami.




No i oczywiście dąb, dziś na tle czystego błękitu.


I jeszcze jedno piękne drzewo.


Sobotnie pozdrowienia z Wilczych Dołów :)


sobota, 15 lutego 2025

Luty na Wilczych Dołach (3)

Nocny przymrozek w połączeniu z cieniutką warstewką śniegu sprawił, że tylko kijki uratowały mnie kilka razy od fiknięcia na ziemię. Po dotarciu na miejsce żałowałam, że jednak nie wyciągnęłam po drodze telefonu i nie zrobiłam zdjęcia efektownie podświetlonych białych obłoków. Niebo nad Wilczymi Dołami było szczelnie zasnute szarymi chmurami.

Na szczęście po jakimś czasie zaczęły się pojawiać przebłyski słońca i błękitu. 

Czekając na większe przejaśnienie, podobnie jak dwa tygodnie temu, wyszukiwałam pojedyncze drzewka do uwiecznienia.

Fotografowanie upatrzonej roślinki jakoś mi nie szło, mimo że wcale nie było wiatru, przerzuciłam się więc na kamyczki.

W końcu zmieniłam obiekt zdjęć i efekty okazały się lepsze.

W kubku ponownie kakao, a do tego kawałek tarty z dynią, którą już wczoraj upiekłam na dzisiejszy obiad.

Będę dziękował Panu, bo jest sprawiedliwy, śpiewem będę chwalił Najwyższego. (Ps 7,18)

Dąb już na tle sporej ilości błękitu.

W drodze powrotnej słońca i błękitu przybywało, ale telefonu już nie wyjmowałam. Musicie mi uwierzyć na słowo ;)

Sobotnie pozdrowienia :)

sobota, 8 lutego 2025

Luty na Wilczych Dołach (2)

Parę dni temu przyplątał mi się jakiś katar (na szczęście lekki), w związku z czym poranny spacer stanął pod znakiem zapytania. Wczoraj wieczorem zdecydowałam, że rano trochę dłużej pośpię, a na spacer ruszę koło południa. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - słońce zdążyło na dobre rozgościć się na niebie, podczas gdy rankiem bardzo nieśmiało przebijało się przez chmury. Oprócz tego było zauważalnie cieplej, więc przyjemnie siedziało się na ławeczce obserwując chmury i przechadzających się spacerowiczów.

Dzisiaj na cel obiektywu wzięłam oczka wodne.

Roślinka wytypowana do zdjęć trochę zginęła na tle trawy, a i z bliska trudno było ją sfotografować ze względu na lekki wiaterek.

Zamiast kawy do kubka wzięłam kakao ceremonialne. Przeczytałam o nim tu i nabrałam ochoty, by spróbować. Z zamrażalnika wyciągnęłam włożone tam dwa tygodnie temu bułeczki z żurawiną i okazały się jeszcze lepsze niż te zjedzone bezpośrednio po upieczeniu.

Okaż mi, Panie, Twoje miłosierdzie, bom chwiejny. (Ps 6,3a)

Dąb, cudownie oświetlony przez słońce, wydał mi się dziś wyjątkowo majestatyczny.

Wróciłam do domu pełna energii i mimo, że jeszcze od czasu do czasu kicham, udało mi się dzisiaj zrobić kilka zaległych rzeczy, co wprawiło mnie w świetny nastrój.

Sobotnie pozdrowienia :)