Kolorowe zawieszki w formie pisanek i zajączków, połączenie żółci z niebieskim oraz czerwieni z zielenią na lnianych serwetkach, wreszcie kieliszki na jajka i serwetniki, a wszystko to wykonane techniką haftu bargello. W marcowej Annie z 2003 roku wszystkie te drobiazgi zajmują aż dwie podwójne strony.
Tajemniczo brzmiąca nazwa haftu związana jest z Florencją, gdzie znajduje się pałac Bargello, a w nim kolekcja krzeseł obitych tkaniną wyhaftowaną "płomiennym ściegiem" (informacje znalezione w Kufrze).
Na pierwszy rzut oka, taka technika wyszywania nie jest trudna, ot zwykłe ściegi płaskie, obrzeżone krzyżykami. Problemem, przynajmniej dla mnie, okazał się dobór tkaniny i odczytanie wzoru ze schematu. Zazwyczaj nie mam z tym problemu i nawet jeżeli przy pierwszym czytaniu czegoś nie rozumiem, w momencie gdy siadam z igłą i materiałem w ręku, wszystko okazuje się jasne i proste. Tym razem tak nie było. Po pierwsze wyszło na jaw, że splot aida zupełnie nie nadaje się do "bargellowania" (za duże prześwity między ściegami), mimo to jedno jajko powstało i zostało wykorzystane do ozdobienia przykrycia na koszyczek ze święconką - z daleka prześwity nie są tak widoczne ;)
Serwetkę, a właściwie wkład do prostokątnego koszyka uszyłam i obszydełkowałam parę lat temu. Cały czas jednak czegoś mi brakowało, szczególnie że tkanina lekko zżółkła. Koszyczek w nowej odsłonie prezentuje się następująco:
W Wielką Sobotę ozdobię go gałązkami bukszpanu. Waham się jeszcze co do koloru wstążeczek, którymi gałązki przywiążę. Kontrastowe żółte, czy harmonizujące z jajkiem zielone - jak myślicie?
W Wielką Sobotę ozdobię go gałązkami bukszpanu. Waham się jeszcze co do koloru wstążeczek, którymi gałązki przywiążę. Kontrastowe żółte, czy harmonizujące z jajkiem zielone - jak myślicie?
Następne jajka haftowałam już na dwunitkowej kanwie, nie do końca jestem jednak przekonana, czy właściwie odczytałam wzór. W końcu wypracowałam swój sposób haftowania, niekoniecznie zgodny z kanonem, ale przestałam się nad tym głowić.
A tu dla porównania ten sam wzór (tylko kolejność kolorów inna) wyszyty na aidzie (z lewej) i na kanwie. Różnica w zbliżeniu wyraźnie widoczna ;)
A tu dla porównania ten sam wzór (tylko kolejność kolorów inna) wyszyty na aidzie (z lewej) i na kanwie. Różnica w zbliżeniu wyraźnie widoczna ;)
Pozostała kwestia, co zrobić z gotowymi jajeczkami. Zwyciężyła w końcu koncepcja bieżnika. Jako materiał podstawowy wykorzystałam szeroki pas organdyny pochodzący z jakiegoś bukietu. Wystarczyło podszyć krótsze boki i naszyć jajeczne aplikacje (zrobiłam to ręcznie). Pierwotnie pośród pisanek miał jeszcze kicać zajączek, ale marzec nagle dobiegł końca i zwierzak pozostał w sferze projektu. Może kiedyś się pojawi.
W powodzi zielonych pisanek zaplątała się jedna żółta, którą wykorzystałam na jedynej tym razem, zrobionej ręcznie kartce świątecznej.
Bieżnik i kartkę zgłaszam do całorocznej zabawy u Reni.