W zeszłym roku zrobiłam jesienią remanent robótek będących wtedy w trakcie robienia. Dwie z nich udało mi się skończyć (torebka robiona techniką szydełka tunezyjskiego i jesienne róże), trzecia (płaszczyk wełniankowy) niewiele posunęła się do przodu.
Dzisiaj wyciągnęłam wszystkie (no, prawie) pozaczynane, niektóre bardzo dawno, projekty i postanowiłam, że będę tak robić co miesiąc. W blogosferze nazywa się to walka z UFOK-ami, u mnie będą remanenty. Nawet jeśli postępy będą niewielkie, pokażę je. Może będzie to rodzaj dopingu :)
Co my tu mamy?
Na początek pozostałość z remanentu jesiennego. Połączyłam kilka kwadracików na dół płaszczyka i utknęłam, zająwszy się intensywnie różami. Na razie mnie nie ciągnie do tych szarości, chyba jeszcze troszkę poczekają.
Musztardowa chusta na drutach leży już ze trzy czy cztery lata. Po drodze z tej włóczki zrobiłam czapeczkę, którą bardzo lubię i noszę do kolorowego szala. Chusta miała być dodatkiem do popielatej sukienki, ostatnio przybyła sukienka cynamonowa, do której ten kolor również pasowałby. Może wrócę do dziergania na drutach?
Chabrowe bolerko do letniej sukienki było właściwie skończone, nie założyłam go jednak ani razu, bo dolna plisa źle się układała i niedawno ją sprułam. Na tym na razie poprzestałam. Roboty nie jest tu dużo, może przed latem uda się wyszydełkować ją na nowo.
Jeszcze mniej roboty jest przy szydełkowej torbie z grubej włóczki. Pasek jest za długi, trzeba go tylko odpruć, skrócić o parę rzędów i na nowo przyszyć. Niby jeden wieczór, a od prawie roku nie mogę się za to zabrać.
Tu kolejne kwadraciki, w różnych odcieniach zieleni. Miał z nich powstać kocyk na ławkę do altanki. Ławki jeszcze nie ma i może dlatego robótka utknęła w martwym punkcie.
Zamarzyły mi się szydełkowe firanki do kuchni, o takie. Początkowo pełna entuzjazmu szydełkowałam kolejne kwiatuszki, ale w pewnym momencie entuzjazmu zabrakło i robótkę odłożyłam. Czekam, aż entuzjazm wróci.
Dokonawszy lawendowej renowacji przedsionka stwierdziłam, że brakuje mi jeszcze lawendowego motywu na ścianę. Zakupiłam wzór lawendowej gałązki i wyhaftowałam kilkadziesiąt krzyżyków. Potem dostałam od kuzyna dwa namalowane przez niego obrazu w stylu prowansalskim i zarzuciłam haftowanie. Ostatnio naszła mnie ochota, by wrócić do lawendowych krzyżyków. Jeszcze dziś się do nich zabieram. Na zdjęciu pierwsza z trzech stron wzoru.
Zaczątek konwaliowego obrusika. Na razie jest jedna gałązka. Dość drobne krzyżyki sprawiają że robota postępuje bardzo powoli, ale może kiedyś przyspieszy, kto wie?
I wreszcie dodatek do kocyka temperaturowego. Z resztek włóczek powstaje poduszeczka. Kocyk ma bordiurę już od dawna, nie pokazałam go w całości, właśnie dlatego, że czeka na poduszeczkę. Już za chwileczkę, już za momencik...
W remanencie nie uwzględniłam pomysłów, do których zgromadziłam materiały, ale jeszcze ich nie zaczęłam realizować. Jest ich kilka, mam jednak postanowienie nie zaczynać, dopóki nie dokończę przynajmniej połowy już zaczętych.
Za miesiąc zrobię kolejne zdjęcie w tym samym układzie, ciekawe ile ubędzie.
Pozdrowienia u progu lutego :)