poniedziałek, 29 lutego 2016

Historia przedmiotu (2)

Tworzy komplet z knotownikiem i został zakupiony przez Mojego Tatę w Zakopanem w małym sklepiku pełnym pięknych przedmiotów. Dziadek do orzechów. (Brawo dla Joanny i Apaczowej za odgadnięcie :). 
 


Mamy w domu kilka takich sprzętów, ale ten lubię najbardziej. Sięgam po niego z przyjemnością, by rozłupać orzechy zebrane w ogrodzie. Nie jest to prosta sprawa, bo są one niewielkie, dość twarde i mają mnóstwo zakamarków w skorupce, z których ciężko wydobyć pyszne jąderko. 


Orzech włoski pojawił się w naszym ogrodzie zupełnie przypadkowo. Pewnej wiosny Tata zauważył w kompostniku malutką roślinkę wyrastającą ze skorupki orzecha. Bez większego przekonania wsadził sadzonkę do ziemi niedaleko garażu i ze zdumieniem zaczęliśmy obserwować, jak maleństwo prędko rośnie i szybko zmienia się w początkowo małe, a potem coraz większe drzewko. Wystarczyło kilku lat, by znacznie przerosło garaż i zaczęło owocować. Trudność związana z  łupaniem orzechów, a także wielka ilość liści, które trzeba grabić i palić  jesienią sprawiła, że myśleliśmy kilka razy o pozbyciu się samosiejki. Na szczęście moja Mama jest wielką miłośniczką drzew i wyznawczynią zupełnie słusznej teorii o zbawiennym ich wpływie na zawartość tlenu w powietrzu, dlatego kategorycznie sprzeciwiała się tym pomysłom. Teraz jestem jej za to wdzięczna. Małe, bo małe, trudne do wyłuskania, ale własne i pyszne. 


Świetnie smakują w różnego rodzaju ciastach, deserach, a także chrupane solo. 



Jednym z moich ulubionych przepisów, w którym wykorzystywane są orzechy, jest przepis na "Eko-szarlotkę znad Rozlewiska". Zamieszczony mimochodem przez Małgorzatę Kalicińską w pierwszej części "rozlewiskowej" sagi, od razu przyciągnął moją uwagę, został wypróbowany i umieszczony w specjalnym zeszycie na ulubione receptury kulinarne. Może chcecie spróbować?

EKO-SZARLOTKA ZNAD ROZLEWISKA
Składniki:
- filiżanka płatków owsianych
- trochę ciepłej wody
- 1/2 kostki masła
- orzechy włoskie
- rodzynki i/lub żurawina suszona i/lub śliwki suszone
- 6-8 jabłek
- cynamon
- płatki migdałowe
- 1/2 tabliczki gorzkiej czekolady
Przygotowanie:
Płatki owsiane zalać wodą, tak by ledwie zakryła ich powierzchnię. Masło stopić, lekko przestudzić, wymieszać z płatkami, dodać posiekane orzechy, rodzynki, żurawinę, śliwki suszone, przełożyć do wysmarowanej masłem formy (tortownica, forma na tartę, kwadratowa blaszka). Jabłka zetrzeć wraz ze skórką na tarce o dużych oczkach, wyłożyć na przygotowaną masę. Posypać cynamonem i płatkami migdałowymi. Piec ok. 60-80 min. w temperaturze 160oC. 10 min. przed końcem pieczenia posypać potartą gorzką czekoladą.



Zupełnie przypadkowo (a może właśnie nie) orzechy w tym przepisie łączą się z jabłkami. Połączenie idealne.  
Podana na pięknej porcelanie Rosenthala, z kubkiem cappuccino lub filiżanką dobrej herbaty eko-szarlotka z malinówek jest przebojem jesieni. Do tego w tle muzyka Czajkowskiego, a obok talerzyka książka ETA Hoffmanna. Spróbujcie!




Już za miesiąc kolejna część Historii przedmiotu. Kto pokusi się o odgadnięcie, o czym będzie traktowała? 



Serdeczne, orzechowe pozdrowienia :)

niedziela, 28 lutego 2016

Niedzielne desery

Składniki: mandarynki, jogurt grecki ze śmietaną, cukier trzcinowy, czekoladowe "łezki", orzechy włoskie, czekoladowe serduszko

piątek, 19 lutego 2016

Gdzie ten śnieg?

Mam nadzieję, że znajdzie się go trochę w pewnym zakątku Europy, do którego wybieramy się ze Znajomymi na narty. Na szybko powstała czapka z włóczki Himalaya Combo, która czekała na swoją kolej od początku grudnia. 


Z jednego motka zrobiłam czapkę dla Bratanka, a drugi był przeznaczony na nakrycie głowy dla mnie. Problem z tą włóczką polegał na tym, że przesadziłam trochę z grubością. Na szczęście Combo splecione jest z trzech nitek i wpadłam na pomysł, żeby je rozdzielić. Trochę się namęczyłam, ale opłaciło się. Czapka jest miękka, lekka i ciepła (już przetestowałam). Przy okazji odkryłam słupki patentowe, z których zrobiłam ściągacz. Wzorowałam się na czapce dziecięcej stąd. Trochę zmodyfikowałam ilość oczek i leży jak ulał.
Po zrobieniu obydwu czapek zostały resztki włóczki, w szufladzie poniewierały się jeszcze jakieś kawałki stare jak świat - w sam raz, żeby przerobić je na "zamotkę". Szydełko numer 7 w dłoń, słupków szybko przybywa i jest .

Zamotka niezamotana
 
Zamotka lekko zamotana

 
Zamotka zamotana na całego w towarzystwie czapki

Tak więc jadę szusować. Trzymajcie kciuki, żeby pogoda dopisała.
Narciarskie pozdrowienia :)

czwartek, 18 lutego 2016

Sówka ciasteczkowa

Obiecałam poinformować Was, dokąd udadzą się sówki. Wczoraj cztery zostały wybrane przez Czworo Feriowiczów, którzy po zwiedzeniu Muzeum Geologicznego na Wydziale Górniczym Politechniki Sląskiej zawitali do cioci na obiad. Wiedzieli, że sówek jest dziesięć, ale nijak nie mogli się ich doliczyć w pokoju. Jedna zniknęła!
Po wnikliwym śledztwie okazało się, że przyczepiła się do słoika pełnego owsiano-makowych ciasteczek z żurawiną (te z talerza zostały skonsumowane jako poobiedni deser).


 
 
Słoik otrzymał wdzianko i nakrycie w kolorach sówki i tak wystrojony mógł z dumą pełnić rolę prezentu urodzinowego dla Przyjaciółki.
Wszystkiego najlepszego, Kochana K.!


PS Kolejna sówka wybiera się do Ogrodu za Płotem, ale chyba trochę boi się deszczu i nie może się zdecydować na wylot :)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Sowy, sowy, sowy wszędzie

Pierwsze sygnały nadciągającej inwazji można było zauważyć już w grudniu. Dwie następne zagnieździły się w torbie pełnej niespodzianek, która poleciała pod rodzinny dach. Ale to co wydarzyło się w ostatnim tygodniu przekroczyło chyba trochę ogólnie przyjęte normy.
Obsiadły wszystkie uchwyty szuflad w komódce:



Pojawiły się na drzwiach szafy:

 
Zawładnęły biurkiem:

 
Nawet szufladka maszyny do szycia nie została ominięta:

 
Wiosenne słońce wywabiło je do ogrodu. Przysiadły na jabłonce.

 
Dały się nawet sfotografować z bliska...
 




... i natychmiast przefrunęły na krzak forsycji.


 
Wreszcie udało mi się zagonić towarzystwo do koszyczka. Pewnie wkrótce polecą w różne strony świata, o czym nie omieszkam Was poinformować.

 
Sówkowa produkcja pozwoliła zutylizować większość małych kłębuszków zalegających w rozmaitych pudełeczkach,...
 


... więc natychmiast należało zakupić nowe moteczki w absolutnie cudownych kolorach. Już nawet jest pomysł ich przerobienia.

Z sowimi pozdrowieniami :)

niedziela, 14 lutego 2016

sobota, 13 lutego 2016

Sobotnie ciasteczka


 Miło coś upiec w sobotnie przedpołudnie, mając przed sobą perspektywę dwóch tygodni ferii. Jutrzejsze Walentynki sprawiły, że oczyma wyobraźni ujrzałam złociste serca oblane czekoladą. Poszukiwania przepisu zmieniły trochę koncepcję i ostatecznie powstały ciastka makowo-miodowo-pomarańczowe. Recepturę zaczerpnęłam z jednego z tomów gawęd kulinarnych Ulubionej Autorki (Małgorzata Musierowicz "Całuski pani Darling"). 

 
Według przepisu miały być polukrowane na biało i nawet się ku temu skłaniałam, ale w szufladzie znalazłam resztkę czekolady, pozostałą po zdobieniu pierników. Ostatecznie surowa prostota bieli musiała ustąpić nieco barokowym zdobieniom morelami, pestkami dyni, migdałami itd. Jakoś nie umiem się powstrzymać od takich dekoracji.


Życzę Wszystkim miłych Walentynek i serdecznie pozdrawiam :)

czwartek, 11 lutego 2016

Wygrałam!

Kasia mieszkająca w Alzacji i prowadząca bloga Retro blue zorganizowała styczniowe candy. Można było wygrać śliczną zawieszkę do kuchni i magazyny wnętrzarskie. Uśmiechnęło się do mnie szczęście w losowaniu i dzisiaj po powrocie z pracy znalazłam w domu miłą przesyłkę.




Kasiu, jeszcze raz bardzo dziękuję!

PS W lewym dolnym rogu pierwszego zdjęcia mała zapowiedź kolejnego wpisu :)

niedziela, 7 lutego 2016

Niedzielne desery

Składniki: budyń śmietankowy, aronia z cytryną od Sąsiadki, płatki czekoladowe, płatki migdałowe - podawane z kawałkami piernikowej choinki.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Niespodzianki z torby


Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i życzenia na urodzinki bloga. Cieszę się, że zechcieliście wziąć udział w urodzinkowej zabawie. Przez cały czas jej trwania produkowałam różne drobiazgi, które wkładałam do torby pełnej niespodzianek.  
Wczoraj  odbyło się uroczyste losowanie. Mam nadzieję, że wszystko odbyło się zgodnie z niepisanymi zasadami blogowymi. 
Były paseczki z nickami uczestników:


Było naczynie, do którego paseczki zostały wrzucone (w tej roli szklany wazon):


Była dziecięca rączka mieszająca i losująca:

 

I wreszcie... jest zwyciężczyni! Torba wędruje do:


A oto co się znalazło w torbie:
 - dwa unikatowe wydawnictwa: prezentowane już "Jabłkowe rozmaitości"


oraz "Jabłkowa opowieść" w zdjęciach


- zakładka frywolitkowa z jabłuszkiem (z pewną nieśmiałością sięgnęłam po czółenko, którego nie miałam w rękach od lata, kiedy to nauczyłam się wiązania frywolitki; bałam się, że zapomniałam, ale okazało się, że ruchy zastosowały zakodowane przez rękę i już nawet nie boli mnie wskazujący palec przy pracy - nabrałam wielkiej ochoty na dalsze frywolitkowanie)



- coś dla podniebienia czyli piernikowe jabłuszko i jabłuszkowy mus


         

- coś dla ducha czyli breloczek z przesłaniem 

 

- coś dla Milusińskich (własnych lub zaprzyjaźnionych) czyli Sympatyczna Sówka (wzór stąd)


Serdecznie gratuluję Joannie prowadzącej bloga Pod rodzinnym dachem i proszę  o kontakt w sprawie wysyłki nagrody.
Jeszcze raz dziękuję, że jesteście, że do mnie zaglądacie i że wpisujecie tyle miłych słów.
Pozdrowienia :)