Cynia była w planach już w sierpniu. Wzór i odpowiednie muliny zabrałam nawet na kilkudniowy wyjazd w góry, ale jakoś nie ciągnęło mnie do igły. Potem wakacje szybko dobiegły końca, zaczął się intensywny, szkolny wrzesień i wszelkie hafty poszły w kąt. Wróciłam do wyszywania dopiero pod koniec miesiąca.
Obawiałam się trochę, że cynie już przekwitną i sesja fotograficzna nie będzie mogła się odbyć, ale widocznie wrześniowe słońce im służyło. Szczególnie w ogrodzie mojej przyjaciółki, która szczodrze mnie dzisiaj obdarowała różnokolorowymi pięknościami
Październik płonie kolorami, a dynia, rymująca się z cynią ładnie wpasowała się w cyniową paletę barw.
Cynię udało się też znaleźć w wierszu Kazimierza Wierzyńskiego. Pojawia się co prawda na umajonych łąkach za to w towarzystwie astrów i petunii (nie wnikam skąd taki zestaw;)
Kazimierz
Wierzyński
Kantyczka
Chwalcie łąki umajone,
Góry doliny zielone,
Wielki kościół pod obłokiem,
Brzozową ziemię musującą sokiem,
Drzewa, co na Zielone Świątki
Sprzątają w gałęziach, robią porządki,
I astry i cynie i pierwsze petunie
Gdy
rankiem biegną na pierwszą komunię,
I zgiełk w ogrodzie i tumult w warzywach,
W rzodkiewkach, marchewkach a także w pokrzywach,
Czerwone ptaki, złociste trzmiele,
Radość wszelkiego stworzenia,
I wiatr na dzisiaj i na niedzielę,
Unisono istnienia.
Ciepłe, październikowe pozdrowienia :)