Hardanger z nutą błękitu. Do wyboru woreczek, pokrowiec na pudełko z chusteczkami lub śliniaczek. Prostota i elegancja w jednym. W czerwcowej "Annie" z 2001 r. było kilka projektów, które mnie zachwyciły. Niektóre zrealizowałam, błękitno-biały hardanger cały czas czekał w kolejce.
Co prawda motyw ze śliniaczka trafił w zeszłym roku na jedną z zakładek, ale cały czas czułam pewien niedosyt. Sięgając do Archiwum "A" staram się wzory traktować twórczo i stąd pomysł, by zmienić kolor (choć błękit w "Błękitnym Zamku" byłby jak najbardziej na miejscu) i dopasować go do wystroju babcinej sypialni, a konkretnie do kompletu szklanych pojemników.
Od dawna miałam w planie zrobienie serwetek na toaletkę i nocne stoliki. Początkowo miały być szydełkowane, ale pomysł z bieżnikiem i serwetkami ozdobionymi haftem hardanger bardziej mi się spodobał.
Niestety ambitne zamierzenia nie zostały do końca zrealizowane. Złożyło się na to kilka czynników. Jednym z nich była kwestia odpowiedniego materiału. Miałam trochę specjalnej tkaniny do takiego rodzaju haftu zakupionej dawno temu. Starczyło na małą serwetkę...
... i zaczątek bliżej nieokreślonego czegoś, które powstanie z tego kawałka:
Wypróbowałam dwie wersje kolorystyczne i jednak bardziej przypadła mi do gustu ta druga, tylko z jasną zielenią. Ciekawe, czy jesteście tego samego zdania?
W rzeczywistości jasna zieleń jest naprawdę zielona, a nie, jak na zdjęciu, żółtawa. |
Dokupiony materiał okazał się zupełnie inny, haftuje się na nim wolniej, efekty też się trochę różnią. Tak więc mam dopiero ćwierć bieżnika, a serwetki nie są jeszcze nawet przycięte.
Na szczęście zaczęły się wakacje, czasu będzie więcej, lipcowy projekt nie jest tak pracochłonny (mam nadzieję), więc jest szansa, że komplet powstanie i w babcinej sypialni, która obecnie służy za pokój gościnny, będę się mogła poczuć jak Ania Shirley w pokoju gościnnym na Zielonym Wzgórzu. Tak jakoś wydaje mi się, że hardanger mógłby się wpisać w styl domów w Avonlea. Haft ten pochodzi co prawda z Norwegii, z regionu zwanego Hardanger, stopniowo jednak
rozprzestrzenił się w innych częściach Europy, by później, wraz ze skandynawskimi emigrantami, dotrzeć do
Stanów Zjednoczonych (informacje stąd). Wyobrażam sobie (jak zwykła robić to Ania), że niektóre z tych emigranckich rodzin trafiły do Kanady i na Wyspę Księcia Edwarda.
Z zielonymi, wakacyjnymi pozdrowieniami!