- Drobne, żółte kwiatki o charakterystycznym
słodkim zapachu - powtarzała sobie Patrycja wskazówki starszej koleżanki.
To był jej pierwszy lot po nektar i pszczółka czuła sporą tremę. Niby
miały lecieć całą grupą, ale zaraz po wylocie z ula towarzyszki rozpierzchły
się w różne strony i szybko zniknęły.
Był początek maja. Świat tonął w zieloności. Od
kilku dni słońce przygrzewało aż miło i kwiaty, jedne po drugich otwierały
swoje kielichy, wabiąc pszczoły słodkim zapachem nektaru. W sadach rozkwitały
jabłonie, pola zażółciły się rzepakiem. Najlepszy czas na produkcję miodu
rzepakowego, gatunku wysoko cenionego wśród miodowych smakoszy. Każdego roku
cały rój z niecierpliwością wyczekiwał tego wyjątkowego czasu.
- Drobne żółte kwiatki?
To chyba tu! – zadowolona, że tak szybko udało jej się odnaleźć cel swojej
wyprawy Patrycja przysiadła na wątłej gałązce i z lubością zanurzyła głowę w
żółtym kwieciu. Zebrała sporo pysznego nektaru, naładowała do pełna koszyczki
na nóżkach i zadowolona udała się w drogę powrotną.
- Patrycjo, ależ to nie jest nektar rzepakowy! – starsza pszczoła zajmująca się kontrolą plastra załamała ręce. – Jeżeli mnie smak nie myli, zebrałaś nektar ze smagliczki. Nada się co najwyżej do miodu wielokwiatowego.
- Ale to były żółte,
drobne kwiatki – mruknęła cicho Patrycja spuszczając ze wstydem główkę.
- Zbyt drobne.
Rzepakowe są trochę większe i rosną w dużych skupiskach. Spróbuj poszukać
jeszcze raz. A najlepiej, jak będziesz obserwowała starsze pszczoły, są
bardziej doświadczone i bezbłędnie rozpoznają właściwe kwiaty.
Tm razem Patrycja
postanowiła się nie tracić koleżanek z oczu. Po wylocie z ula wszystko zdawało
się iść bardzo dobrze. Leciała w zwartej grupie, gdy nagle nad łąką stadko się
rozproszyło. Część zaczęła przysiadać na różnych pąkach, część poleciała dalej.
Pszczółka nie była pewna, do której grupki należy.
„Są żółte, są większe
niż te, które odwiedziłam ostatnio, rosną w dużej kępie, niektóre robotnice na
nich przysiadają – to musi być rzepak.” Doszedłszy do takiego wniosku, Patrycja
obniżyła lot i zabrała się do pracy. „No, teraz chyba dobrze wykonałam zadanie”
– pomyślała zadowolona i ruszyła z powrotem do ula.
- Patrycjo, miałaś zbierać nektar rzepakowy, a nie mniszkowy! Gdyby każda pszczoła sama decydowała, co ma przynosić do ula, zrobiłby się straszny bałagan! – kontrolerka plastra znowu była bardzo niezadowolona.
- Ale przecież były
żółte, rosły jeden przy drugim… - zawstydzona pszczółka próbowała się
tłumaczyć.
- Cała połać żółtego
kwiecia, sięgająca po horyzont – tak wyglądają pola rzepaku. Kwiatki są
znacznie mniejsze niż mniszkowe i rosną na wysokich, prawie metrowych łodygach.
Patrycjo, postaraj się tym razem nie zawieść. Jeżeli znowu się pomylisz, będę
musiała oddelegować cię do jakiejś innej pracy. Produkcja wosku, opieka nad
larwami, wietrzenie lub sprzątanie ula – zajęć nie brakuje.
- Postaram się –
szepnęła skruszona Patrycja, obiecując sobie w duchu, że zrobi wszystko, by tym
razem przynieść właściwy nektar. Nie chciała być pozbawiona możliwości
podziwiania majowej przyrody.
Następnego ranka
pełna energii i optymizmu wyleciała wraz ze sporą grupą robotnic z ula.
Poprzedniego wieczora zrobiła wywiad wśród swoich rówieśnic, którym udało się
zebrać właściwy nektar. Wytłumaczyły jej, w którym kierunku powinna lecieć i jak
daleko znajdują się pola rzepakowe. Tym razem nie zatrzymała się na pobliskiej
łące, choć kusiły ją kwiaty koniczyny. Na chwilę przysiadła
na gałązce drzewka obsypanego białymi kwiatkami. Pachniały tak słodko, że nie
mogła się powstrzymać.
„Muszę znaleźć
rzepak, muszę znaleźć rzepak” – powtarzała sobie w duchu. „Prawie metrowe
łodygi” – kołatały jej się w głowie wczoraj otrzymane wskazówki.
Nagle poczuła wyraźny słodki zapach, podobny do tego, który unosił się w ulu znad plastra miodu rzepakowego. Jednocześnie zobaczyła bezkresną żółtą równinę. Jak okiem sięgnąć tylko żółty kolor.
Podleciała bliżej. Wszystko się zgadzało: prawie metrowe łodygi, drobne kwiatki, oszałamiający słodki aromat. Patrycja zabrała się do roboty.
- O, są! – ucieszyła się zobaczywszy przy drodze kilka dość wysokich roślin. Kwiatki były drobne, ale niestety białe i zdecydowanie było ich za mało.
Nagle poczuła wyraźny słodki zapach, podobny do tego, który unosił się w ulu znad plastra miodu rzepakowego. Jednocześnie zobaczyła bezkresną żółtą równinę. Jak okiem sięgnąć tylko żółty kolor.
Podleciała bliżej. Wszystko się zgadzało: prawie metrowe łodygi, drobne kwiatki, oszałamiający słodki aromat. Patrycja zabrała się do roboty.
Trochę biło jej
serce, gdy oddawała miód, ale tym razem pszczoła pracująca przy plastrze
szeroko się uśmiechnęła:
- Brawo, Patrycjo!
Świetnie wykonałaś swoje zadanie. Jeszcze dwa, trzy loty i zostaniesz prawdziwą
specjalistką od miodu rzepakowego. Będziesz mogła wtedy w nagrodę
zobaczyć, jakie są ostateczne efekty naszej pracy. Zaglądniesz przez okno do
domu, który stoi obok naszej pasieki i zobaczysz z jakim apetytem dzieci
zajadają miód rzepakowy. Samo zdrowie!
***
A wy lubicie miód rzepakowy? Ja bardzo!
Miodowo-rzepakowo pozdrawiam :)