Ananas berżenicki czerwiec 2015 |
Co można zrobić z jabłkami, gdy jest na nie szczególny urodzaj ? Można oczywiście zjadać na surowo (i takie są najlepsze). Można próbować przetwarzać (o tym w którymś kolejnym odcinku "Jabłkowej opowieści"). Można rozdawać Rodzinie, Przyjaciołom i Wszystkim Dalszym i Bliższym Znajomym. A można również zorganizować jabłkowe przyjęcie.
Kilka lat temu, na inaugurację nowej kuchni zaprosiłam Przyjaciółki na wspólne gotowanie. Bardzo miło spędziłyśmy czas i obiecałyśmy sobie, że na pewno to powtórzymy. I co? I minęły dwa lata, a my nic. Na szczęście w piwnicy leżało całkiem sporo dorodnych malinówek, które nie są zbyt trwałymi owocami i właśnie te malinówki zmobilizowały mnie do otwarcia "Kuchni pełnej jabłkowych niespodzianek". Termin był zmieniany kilka razy. Wiecie pewnie, jak to jest, gdy pięć kobiet ma znaleźć jeden wspólny wolny wieczór. W końcu się udało i przystąpiłyśmy do produkcji jabłkowych specjałów.
Dwie godziny plotkowania, popijania herbatki i intensywnej kuchennej twórczości zaowocowały następującym menu:
- jeżyki jabłkowe
- sałatka z porów, jabłek i zielonego groszku
- ciasteczka owsiane z jabłkami
- jabłka pieczone.
Zdjęcia zostały zrobione podczas deseru, dlatego nie widać na nich sałatki. |
Przepisy zostały wyszperane w Internecie lub po prostu wymyślone. By zachować je dla potomności postanowiłam Uczestniczkom przyjęcia wręczyć pamiątkowe książeczki. Tworząc do nich okładki, wykorzystałam świeżo wówczas nabyte umiejętności z zakresu techniki "iris folding" (bardzo miłe warsztaty dla nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, dzięki którym, nota bene, udało mi się wymigać od nudnej konferencji w macierzystej szkole ;). Treść stanowiły receptury na dania z jabłkami, ale również znalazł się tam rozdział pt. "Jabłko w literaturze" (tak, tak, to stamtąd pochodzą jabłkowe zagadki literackie). Jeżeli ktoś byłby zainteresowany zawartością tego unikatowego wydawnictwa, zapraszam do rozwiązania kolejnej zgadywanki.
Czerwiec upłynął tak szybko (koniec roku szkolnego to zawsze gorący okres i to wcale nie pod względem temperatury powietrza), że trochę mi się udało zapuścić ogród, tym bardziej, że właśnie trwają prace nad zmianą płotu dzielącego nasz ogród od ogrodu Sąsiadów (stare ogrodzenie miało prawie 60 lat!). Oprócz tego mamy w planie jeszcze jedną inwestycję ogrodową. Mam nadzieję, że w lipcu będzie gotowa i będą mogła Wam ją pokazać.
A jak się ma jabłonka Ola? Chyba nieźle, choć ostatnio jest atakowana przez... mszyce. W ogóle w tym roku szkodniki, przynajmniej u mnie, pojawiły się zdecydowanie w ilościach hurtowych.
A jak się ma jabłonka Ola? Chyba nieźle, choć ostatnio jest atakowana przez... mszyce. W ogóle w tym roku szkodniki, przynajmniej u mnie, pojawiły się zdecydowanie w ilościach hurtowych.
I na koniec obiecana zagadka:
„Tymczasem koło południa Jane bywa głodna, a nic jej tak nie
smakuje jak pieczone jabłka, a to przecież takie zdrowe. (…) Często słyszałam,
jak pan Woodhouse doradzał jedzenie pieczonych jabłek. Zdaje się, że to jedyny
sposób ich przyrządzania, który pan Woodhouse uważa za nieszkodliwy dla
zdrowia. My jadamy jednak bardzo często jabłka w cieście. Patty robi doskonałe
jabłka w cieście. (…) A kiedy przyniosłam pieczone jabłka ze spiżarni i
wyraziłam nadzieję, że nasi goście zechcą ich skosztować, „Ach – zawołał od
razu – to najlepszy sposób przyrządzania jabłek, jaki widziałem w życiu”. (…) I
jestem pewna, z tonu, jakim to powiedział, że to wcale nie był komplement.
Rzeczywiście są to wyśmienite jabłka i pani Wallis. wydobywa ich wszystkie
zalety, ale my prosimy, żeby je piekła tylko dwa razy, choć pan Woodhouse nalegał,
abyśmy obiecały, że damy je upiec trzy razy (…).Jabłka same przez się są
niewątpliwie w gatunku najlepiej nadającym się do pieczenia, wszystkie pochodzą
z Donwell, pan Knightley tak hojnie nas nimi obdarzył. Przysyła nam co roku
cały worek i jestem pewna, że nigdzie nie ma tak trwałego gatunku jak w jego
sadzie; zdaje się, że są tam dwa takie drzewa. Mama powiada, ze sad ten słynął
już za jej młodych lat. Toteż raz było mi strasznie wstyd: pan Knightley
odwiedził nas któregoś ranka, kiedy Jane jadła właśnie te jabłka, zaczęłyśmy o
nich mówić i powiedziałyśmy, jak bardzo jej smakują, a on zapytał czy nam się
czasem zapas już nie kończy. „Jestem pewien, że tak – powiedział – przyślę więc
paniom nową partię, mam ich znacznie więcej niż mi potrzeba na własny użytek. Wiliam
Larkins. namówił mnie, żebym zostawił dla siebie większą ilość niż poprzednich
lat. Przyślę paniom, zanim się zepsują.” Prosiłyśmy, żeby tego nie robił, bo
choć mówiłam, że mamy jeszcze trochę, ale niewiele nam już zostało, może
najwyżej z pół tuzina, i te chowamy tylko dla Jane, ale nie mogłam znieść tego,
aby nam miał przysyłać nowy zapas, był już i tak dla nas taki hojny, a Jane
nawet słyszeć o tym nie chciała. (…) Jednakże tego samego jeszcze wieczoru
przyszedł Wiliam Larkins z dużym koszem jabłek, tych samych jabłek (…). Ale
dowiedziałam się potem od Patty, bo Wiliam się przyznał, że była to już reszta
jabłek tego gatunku, jakie miał jego pan, przyniósł je wszystkie i panu Knightley
nie pozostało już ani trochę, takich do pieczenia czy na kompot. Wiliamowi
osobiście to nic nie szkodzi, cieszy się, że jego pan tyle sprzedał jabłek w
tym roku, (…) ale pani Hodges, gospodyni, była bardzo niezadowolona, że się
wysyła z domu wszystkie jabłka. Nie może się z tym pogodzić, że jej pan nie
będzie miał już w tym roku ani razu placka z jabłkami.”
Zapraszam do zgadywania (także zagadki majowej) i pozdrawiam Wszystkich wakacyjnie. :)