Jeden z bardziej trafionych prezentów urodzinowych. Bardzo często w użytku, muszą być zawsze pod ręką. Kilkakrotnie pojawiały się już w Błękitnym Zamku na zdjęciach. Nożyczki do haftu.
Dostałam je od Cioci, która sama zajmuje się różnymi robótkami, wiedziała więc co ucieszy miłośniczkę rękodzieła. Prezent był nie tylko trafiony, ale i wymarzony. Marzenie pojawiło się dawno, dawno temu, gdy jako siedmio- czy ośmiolatka przeczytałam "Kukuryku na ręczniku" Marii Kownackiej.
Książeczka bardzo mi się spodobała, często do niej wracałam, szczególnie do rozdziału pt. "O ciotce Klotce i o czapli z czerwonego pudełeczka"
Już chyba wiecie dlaczego. Wśród pięknych i osobliwych przedmiotów z czerwonego pudełeczka zapinanego na złoty guziczek (och, jaka to musiała być urocza skrzyneczka), były nożyczki "dziw nad dziwy".
"Bo to nie są wcale zwyczajne nożyczki, tylko... taka malutka czapla. Ta czapla ma wysokie nogi, złocone skrzydełka i długi dziób. Ten dziób ma podniesiony do góry i tnie nim wszystko doskonale."
I proszę, po jakichś dwudziestu latach od pierwszej lektury "Kukuryku na ręczniku" stałam się szczęśliwą posiadaczką złoconej czapli. Wygląda niemal tak samo, jak ta z książeczki. Ciotka Klotka nie chciała pożyczać nożyczek dzieciom, żeby nie stępiły jej dziobka. Ja również bardzo dbam, by dziobek nie ciął byle czego. Musi się trzymać z daleka od papieru, plastiku, taśmy klejącej.
Najlepiej, żeby obcinał nitki podczas haftowania lub szycia.
Ewentualnie można się dziobkiem posłużyć podczas szydełkowania, gdy trzeba często zmieniać kolor włóczki, produkując na przykład kolorowe kwiatki.
Nożyczkowa czapla musi być zawsze pod ręką, toteż zamieszkała w może nie do końca reprezentacyjnym, ale za to niezwykle praktycznym pojemniczku na spinacze, który stoi na biurku obok lampy. Za sąsiadkę ma poduszeczkę do igieł i drugi pojemniczek na różne różności (przyjechał ze mną po studiach z Krakowa, więc mam do niego również sentyment).
Czasami czapla wyrusza w podróż, towarzysząc jakiejś wakacyjnej robótce. Od niedawna podróżuje w komfortowych warunkach, w specjalnie uszytym igielniku.
Oprócz nożyczek, na owe urodziny dostałam jeszcze kupon białego materiału do haftowania. Bardzo długo nie mogłam się zdecydować, co ma z niego powstać. To miało być coś wyjątkowego. Wreszcie decyzję podjęłam, tylko wykonanie się przeciąga.
Na razie wyhaftowałam jeden konwaliowy motyw. W planie jest kwadratowy szlak wzdłuż brzegów obrusika, które mają być wykończone mereżką (czapla jest niezastąpiona podczas przecinania mereżkowych nitek). Obrusik powinien mieć swoją premierę w maju, gdy zakwitają konwalię. Ciekawe, czy się uda.
W tym miejscu najserdeczniej pozdrawiam Kochaną Ofiarodawczynię tego ślicznego drobiazgu, która wiem, że tu zagląda. Ciociu, dziękuję! Zawsze o Cioci ciepło myślę, biorąc czaplę do ręki :)
***
Druga dwunastoodcinkowa opowieść zakończona. Przedmiotów wartych opisania jest jeszcze wiele, ale myślę, że nie ma co przedłużać. Na przyszły rok planuję nowy cykl, tym razem ściśle związany z robótkami. Trzymajcie kciuki, żeby się powiodło!
Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy czytali moje historie, zgadywali, co będzie w kolejnym odcinku, zostawiali ciepłe komentarze. Każde słowo było dla mnie bardzo ważne i bardzo mnie cieszyło.
A ponieważ Nowy Rok za pasem, życzę Wszystkim dobrych, pięknych, pełnych miłości i radości kolejnych 365 dni!