To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Wertując lipcową "Annę" z 2001 roku zatrzymywałam się raczej na krzyżykowych warzywach (powstał jeden sporych rozmiarów obrazek), wzdychałam do koronek klockowych (w dalszym ciągu niezrealizowane marzenie, by nauczyć się tej techniki), ewentualnie przymierzałam się do zrobienia letniej sukienki na drutach (ostatecznie nie powstała). Skromne, prościutkie w wykonaniu kartki jakoś do mnie nie przemawiały. Dopiero niedawno, zainteresowawszy się haftem matematycznym, doszłam do wniosku, że warto te wzory wykorzystać.
Wypróbowałam różne warianty kolorystyczne dopasowując nitki do papieru lub papiery do nitki (pierwsza wersja zdecydowanie lepiej się sprawdza). Powstały cztery kartki.
Do piątego wzoru nie byłam za bardzo przekonana, ale ostatecznie go wyhaftowałam i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę.
Ten ostatni zestaw kolorystyczny tak mi się spodobał, że postanowiłam stworzyć całą kolekcję.
Początkowo myślałam, że będą to rzeczywiście tytułowe "kartki z podróży", robione podczas wakacyjnego wyjazdu, ale haft matematyczny jest tak wciągający, że ani się obejrzałam, jak wszystko zostało wyhaftowane jeszcze przed wyruszeniem z domu. Na robótkę podróżną awansowały hardangerowe serwetki do babcinej sypialni (skończyłam! niedługo pokażę!), zaś "Kartki z podróży" (Bolesława Prusa) na lekturę podróżną.
Początkowo myślałam, że będą to rzeczywiście tytułowe "kartki z podróży", robione podczas wakacyjnego wyjazdu, ale haft matematyczny jest tak wciągający, że ani się obejrzałam, jak wszystko zostało wyhaftowane jeszcze przed wyruszeniem z domu. Na robótkę podróżną awansowały hardangerowe serwetki do babcinej sypialni (skończyłam! niedługo pokażę!), zaś "Kartki z podróży" (Bolesława Prusa) na lekturę podróżną.
Pojechały ze mną w Beskid Niski, do Wysowej i idealnie wpisały się w klimat tego górskiego uzdrowiska. Nie ma to jak poranny spacer po Parku Zdrojowym...
niespieszne popijanie wody ze źródła Józef, Anna, Henryk lub Bronisław...
wreszcie przycupnięcie na ławce w jakiejś zacisznej alejce, w pobliżu fontanny lub w jednej z malowniczych altanek i rozkoszowanie się lekturą.
Po nawałnicy, która przeszła nad Wysową fontanna przestała funkcjonować jak należy. A takie piękne kaskady były! |
A potem mała wycieczka, a potem pyszny obiad, na przykład w restauracji Starego Domu Zdrojowego (w którym zresztą bardzo wygodnie mi się mieszkało), a potem znowu lektura, albo wyszywanie, albo pisanie własnych kartek do Przyjaciół i tak przy pięknej pogodzie (sic!) upływały mi wakacyjne dni.
Po powrocie pozostało mi wykończyć kartki i odpowiednio je zaprezentować.
Jak przystało na tegoroczne lato, w momencie, gdy wszystko było gotowe do sesji fotograficznej, słońce schowało się za chmury. Efekty jak wyżej ;)
Pozdrowienia z wakacji! :)