- Mam nowe nauszniki, mam nowe nauszniki - podśpiewywał sobie Gracjan lecąc do ulubionego karmnika stojącego w niewielkim ogrodzie. Był pewny, że już czekają na niego smakowite ziarenka wsypane przez sympatycznych gospodarzy. Za płotem w sąsiednim ogródku rósł krzak dzikiej róży, który tegorocznej zimy był wprost obsypany czerwonymi owockami kryjącymi w sobie wyśmienite nasionka. Na myśl o takim deserze Gracjanowi zabłysły oczka.
- Mam też piękny szaliczek, mam też piękny szaliczek - wymyślona naprędce pioseneczka zyskała drugą zwrotkę.
- Są na nim małe gwiazdki, są na nim małe gwiazdki - do głowy małego gila cisnęły się kolejne pomysły.
- Zjem zaraz pyszny obiad, zjem zaraz pyszny...- wesoła melodia nagle się urwała, a zdezorientowany Gracjan przysiadł na parkanie.
Karmnik był pusty. Żadnych ziarenek, żadnych owocków, zawieszone pod karmnikiem siateczki, w których zazwyczaj znajdował różne smakołyki, puste kołysały się smętnie na wietrze.
"Zapomnieli o mnie - zmartwił się ptaszek - muszę poszukać innej stołówki".
Przefrunął na pobliską jabłonkę, usiadł na jednej z gałązek zastanawiając się, w którym kierunku polecieć.
Nagle usłyszał szczęk zamka i lekkie skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- A to co, wszystko zjedzone? - w głosie dziewczynki, która wybiegła z domu zabrzmiało zdziwienie. - To niemożliwe, przecież przedwczoraj karmnik był pełny, kto tu gospodarował?
"Aha - Gracjanowi zrobiło się ciepło na sercu - nikt o mnie nie zapomniał, po prostu ktoś mnie ubiegł. I ten ktoś musiał być bardzo głodny."
- Mamusiu - odezwał się znowu dziecięcy głosik - nasza ptasia stołówka jest pusta. Jak myślisz, komu tak zasmakowały nasze nasionka, że wszystko wydziobał?
- Babcia mówiła, że wczoraj przyleciało całe stadko jemiołuszek. - Z domu wyszła kobieta otulona szydełkową chustą. Na rękach trzymała małego chłopczyka. - Wyglądały na bardzo wygłodniałe, widać urządziły sobie prawdziwą ucztę. A może dały też znać innym ptaszkom?
- Pewnie tak, mamusiu. Ale przecież za chwilę przyleci nasz stały gość, ten z czerwonym brzuszkiem.
- Już tu jestem - zaćwierkał Gracjan.
Chłopczyk, którego trzymała kobieta wydał z siebie radosny okrzyk, a potem powiedział coś po swojemu.
- Tak, chętnie bym coś przekąsił - zgodził się Gracjan. Świetnie rozumiał dziecięce gaworzenie.
Dziewczynka weszła do domu, a po chwili wróciła z szarą papierową torebką w ręce.
- Babcia powiedziała, że jest tylko trochę kaszy. Mamusiu, czy gile lubią kaszę?
- To się okaże. Wsyp ją do karmnika i... - kobieta podniosła wzrok i natychmiast ściszyła głos. - Popatrz, nasz stołownik siedzi już na jabłonce. Chodźmy do domu, żeby mógł w spokoju zjeść obiad.
Cała trójka zniknęła w środku, a drzwi delikatnie zamknęły się.
"Czy gile lubią kaszę?" - zastanowił się Gracjan i zaciekawiony sfrunął do karmnika.
***
Karmnik był pusty. Żadnych ziarenek, żadnych owocków, zawieszone pod karmnikiem siateczki, w których zazwyczaj znajdował różne smakołyki, puste kołysały się smętnie na wietrze.
"Zapomnieli o mnie - zmartwił się ptaszek - muszę poszukać innej stołówki".
Przefrunął na pobliską jabłonkę, usiadł na jednej z gałązek zastanawiając się, w którym kierunku polecieć.
Nagle usłyszał szczęk zamka i lekkie skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- A to co, wszystko zjedzone? - w głosie dziewczynki, która wybiegła z domu zabrzmiało zdziwienie. - To niemożliwe, przecież przedwczoraj karmnik był pełny, kto tu gospodarował?
"Aha - Gracjanowi zrobiło się ciepło na sercu - nikt o mnie nie zapomniał, po prostu ktoś mnie ubiegł. I ten ktoś musiał być bardzo głodny."
- Mamusiu - odezwał się znowu dziecięcy głosik - nasza ptasia stołówka jest pusta. Jak myślisz, komu tak zasmakowały nasze nasionka, że wszystko wydziobał?
- Babcia mówiła, że wczoraj przyleciało całe stadko jemiołuszek. - Z domu wyszła kobieta otulona szydełkową chustą. Na rękach trzymała małego chłopczyka. - Wyglądały na bardzo wygłodniałe, widać urządziły sobie prawdziwą ucztę. A może dały też znać innym ptaszkom?
- Pewnie tak, mamusiu. Ale przecież za chwilę przyleci nasz stały gość, ten z czerwonym brzuszkiem.
- Już tu jestem - zaćwierkał Gracjan.
Chłopczyk, którego trzymała kobieta wydał z siebie radosny okrzyk, a potem powiedział coś po swojemu.
- Tak, chętnie bym coś przekąsił - zgodził się Gracjan. Świetnie rozumiał dziecięce gaworzenie.
Dziewczynka weszła do domu, a po chwili wróciła z szarą papierową torebką w ręce.
- Babcia powiedziała, że jest tylko trochę kaszy. Mamusiu, czy gile lubią kaszę?
- To się okaże. Wsyp ją do karmnika i... - kobieta podniosła wzrok i natychmiast ściszyła głos. - Popatrz, nasz stołownik siedzi już na jabłonce. Chodźmy do domu, żeby mógł w spokoju zjeść obiad.
Cała trójka zniknęła w środku, a drzwi delikatnie zamknęły się.
"Czy gile lubią kaszę?" - zastanowił się Gracjan i zaciekawiony sfrunął do karmnika.
***
Pomysłów na tegoroczny cykl było kilka. Ostatecznie po październikowym weekendzie zdecydowałam się na szydełkowe maskotki. Po jednej na miesiąc. Chciałabym, żeby powstało również dwanaście opowiastek. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.
A może znaleźliby się chętni do wspólnego wykonywania amigurumi? Wszystkie zabaweczki będą powstawały na podstawie wzorów ze specjalnych numerów Anny (takie subtelne i właściwie niezamierzone nawiązanie do zeszłorocznego cyklu) We love Amigurumi. Na razie mam dwa numery. Jeżeli ukażą się kolejne, pewnie się na nie skuszę. Jeżeli ktoś chciałby się dołączyć, dajcie znać, chętnie podzielę się wzorem. Wykombinuję też jakiś banerek. Sformułuję jakieś zasady. Pomyślę o upominkach na koniec zabawy.
Gracjan czeka na kolegów (oraz koleżanki - w oryginale była Kasia) i serdecznie pozdrawia :)